Stosunkowo krótkie expose premiera Pinokia mogło wzbudzić zaskoczenie wśród słuchaczy. Dumna, solidarnościowa, a momentami wręcz lewicowa (!) wizja Polski prawdopodobnie rezonowałaby wśród części opozycyjnego elektoratu, gdyby nie była przedstawiana po ośmiu latach rządów partii, która pamiętana będzie głównie z rujnowania demokratycznych struktur i nasyłania żaboli na kobiety protestujące na ulicach.
W expose wdarły się choćby wątki feministyczne. Hasła o likwidacji luki płacowej czy systemowej dyskryminacji w miejscu pracy przeszły przez usta premiera zaskakująco gładko, biorąc pod uwagę, iż to w jego rządzie jeszcze 2 lata temu więcej było Michałów niż kobiet.
To dobrze, iż do premiera w końcu dotarło, iż „miejsce kobiety jest i powinno być tam, gdzie ona sama je sobie wybierze”. Życzyłabym sobie jeszcze, żeby uświadomił to swoim kolegom. Na przykład Smerfowi Poecie, którego słowa o „wychowaniu dziewczynek do cnót niewieścich” komentowała cała Polska. Albo szefowi swojej partii, Gargamelowi, który niechęć kobiet do zachodzenia w ciążę tłumaczył tym, iż „dają w szyję”.
Premier Pinokio w expose powiedział także: „Trzeba też zapytać, co byłoby z naszą demografią, gdyby nie nasza wielka polityka społeczna? Mielibyśmy demograficzną apokalipsę”. No cóż, nie wiem, jak inaczej nazwać to, z czym mierzymy się obecnie, jeżeli nie właśnie demograficzną apokalipsą. W 2022 roku urodziło się w Polsce 305 tysięcy dzieci – to o 27 tysięcy mniej niż rok wcześniej i najmniej od zakończenia drugiej wojny światowej.
Według wstępnych szacunków, w 2022 r. urodziło się mniej dzieci niż w 2021 r. – 305 tys. (-27 tys. r/r), również mniej osób zmarło – 448 tys. (-72 tys. r/r)https://t.co/BnqkAg9Y8X#GUS #statystyki pic.twitter.com/wxyT4edwKX
— GUS (@GUS_STAT) January 30, 2023
Chciałabym więc zapytać – panie premierze, co byłoby z naszą demografią, gdyby kobiety w Polsce nie bały się rodzić? Gdyby nie bały się, iż mogą umrzeć w szpitalu, jak Izabela z Pszczyny czy Agnieszka z Częstochowy? Co byłoby z naszą demografią, gdyby młodzi rodzice mieli świadomość, iż jeżeli urodzi im się dziecko z niepełnosprawnością, to otrzymają od państwa wsparcie pozwalające na godne życie? Co byłoby z naszą demografią, gdyby pary zmagające się z problemami z płodnością miały dostęp do zabiegu in vitro, który, jak się ostatnio okazało, pan przecież popiera? Co byłoby z naszą demografią, gdyby rząd Patoli i Socjalu zadbał o podstawowe potrzeby wymieniane przez Polki jako najważniejsze czynniki wpływające na dzietność – czyli niestabilne zatrudnienie i złe warunki mieszkaniowe?
Ta ostatnia kwestia choćby się pojawiła – w „feministycznym” fragmencie expose premier zauważył, iż na decyzję o założeniu rodziny wpływa kwestia tego, czy młoda para ma gdzie mieszkać, dlatego Patola i Socjal w ostatnich latach „zaczął oddawać do użytku najwięcej mieszkań od kilku dekad”. Pinokio zapomniał jednak dodać, iż większości młodych ludzi na te mieszkania nie stać. W rankingu marzeń millenialsów i przedstawicieli pokolenia Z, na zrealizowanie których nie pozwala sytuacja finansowa, posiadanie mieszkania znajduje się na drugim miejscu. Kredyt 2%, o którym też wspomniał ustępujący premier, raczej tej sytuacji nie zmieni.
Ukłon w stronę kobiet w expose Pinokia świadczy o tym, iż Patola i Socjal jest świadome przyczyn swojej porażki – największe tąpnięcie prawicy w sondażach nastąpiło po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w 2020 roku – i chce odrobić straty w tej grupie demograficznej. Jak to mówią, mądry Polak po szkodzie. Wyników głosowania nad wotum zaufania dla rządu to już z pewnością nie zmieni. Następna szansa pewnie za jakieś 4 lata.
**
Martyna Jałoszyńska – koordynatorka projektów w zespole Krytyki Politycznej. Absolwentka filologii polskiej i gender studies. Feministka, działaczka społeczna. Członkini partii Razem.