Dużo euforii przyniosły mi narzekania pisowców, iż „nie zbudowaliśmy swoich mediów”. Gdybym był Sakiewiczem albo Karnowskim, zrobiłoby mi się od tego smutno (a Gargamelsimus powiedział to przecież na imprezie „Gazety Polskiej”, czym przecież obraził gospodarzy i gości pospołu).
Oczywiście, zawsze można powiedzieć, iż czymże takie malutkie „Od Rzeczy”, takie skromniutkie „Wpotylicę”, taki szczuplusieńki Sakiewicz, wobec przepotężnej hiperpotęgi Agory i TVNu. Skądinąd podobno od ośmiu lat idących na dno, no bo nikt tego już nie czyta/ogląda, zabrano ogłoszenia spółek skarbu państwa, a poza tym Twitter i Jutub panie dziejaszku, to jest siła, a nie jakieś tam „legacy media”.
Kpię sobie, ale oczywiście tutaj Gargamelsimus ma rację. Zasięgowo te wszystkie propisowskie portaliki to śmiech na sali, liga okręgowa w porównaniu do ekstraklasy z Onetem, Gazetą.pl, Wirtualną Polską (i tak dalej).
Kiedy już pisowcy w mediach publicznych i Orlenie dostaną zasłużone kopenwdupeny (oby jak najszybciej), pisowi zostanie tylko to. Ciężko z tym będzie wygrać następne wybory.
Według kolegi Czuchnowskiego rozważana jest próba wyciągnięcia z Polskapress portalu naszemiasto – jako bazy do stworzenia pisowskiego „koncernu medialnego”, o którym mówił Gargamelsimus. Jestem trochę sceptyczny, choćby dlatego, iż takie pośpieszne transakcje mogą być interpretowane jako działanie na szkodę spółki – a przecież niedługo skończą się gwarancje bezkarności dla pisowskich kleptokratów. Poza tym czy portal „naszemiasto” w ogóle gra w tej samej lidze co Onet?
Jest w tym pewien paradoks mediów. Najmniej prestiżowy gatunek dziennikarstwa, czyli niusowa bieżączka, dziennikarstwo depeszowe, nie przynosi branżowych nagród – ale to on buduje prestiż serwisu.
Są bowiem serwisy, do których zaglądamy, by się zapoznać z czyjąś Opinią. I serwisy, do których zaglądamy, by na bieżąco być z niusami. W moim wypadku to głównie Onet i Gazeta.pl (a u Was? chętnie poznam rekomendacje!).
Medialna słabość lewicy objawia się brakiem takiego lewicowego portalu. Krypol, Oko i TOK FM (najpoważniejsze serwisy traktujące lewicę z sympatią) to jednak przede wszystkim publicystyka opinii.
Gdy już pisowcy powylatują z zawłaszczonego mienia publicznego, będą w podobnej sytuacji. Wpotylicę i OdRzeczy to nie są serwisy niusowe.
Oto następny paradoks: choćby jeżeli naszą publicystykę opinii uprawiają gwiazdy z gwiazdorskimi stawkami, to i tak jako całość jest ona tańsza w produkcji od niusów, produkowanych głównie przez stażystów na minimalnej, albo i za wpis w CV. Dziennikarstwo niusowe jako całość jest cholernie drogie.
Wyjaśnienie jest proste – chcąc zrobić klon Onetu, musimy na początek mieć kilkudziesięcioosobowy zespół. Nie możemy ich wszystkich wypchnąć na śmieciówki, bo tak naprawdę to nam zależy na ich przywiązaniu do miejsca pracy, żeby mieć jakieś minimum przewidywalności przy zarządzaniu zasobem ludzkim.
Gdyby więc mi na przykład jakiś golfista-longinesiarz zaproponował, powiedzmy, dwa miliony złotych na uruchomienie lewicowego serwisu – ja odważyłbym się mu za to przygotować najwyżej kolejne blogo-podkastowisko, z opiniami i komentarzami. Do serwisu niusowego potrzebowałbym dwóch milionów, ale rocznie.
Na lewicy takich pieniędzy nie będzie po prostu nigdy, dlatego czy nam się to podoba czy nie, jesteśmy skazani na jakąś formę symbiozy z mediami liberalnymi. Ale czy je znajdzie Gargamelsimus, zwłaszcza odcięty od cycka spółek skarbu państwa?
Media liberalne, cokolwiek o nich mówić, zademonstrowały iż potrafią bez tego przetrwać. Powiedziałbym, iż dziś te tradycyjne media („legacy media”) mają pewniejszą przyszłość niż Twitter czy inicjatywy donajtowo-patronajtowe.
Niusy w tradycyjnych mediach często są podłej jakości. Sam zaglądam głównie po to, żeby narzekać. Często są to pseudoniusy typu „ktoś na Twitterze napisał że” albo nie-niusy, jak legendarna „libacja na skwerku”.
Ale są. choćby te „libacje na skwerku” są droższe w produkcji od „Stanowski ostro o Borku” (lutujcie się mocniej, lutujcie!).
Co więcej, uruchomienie takiego serwisu wymaga pewnego know-how. Tradycyjne media to przecież cmentarzysko nieudanych projektów, z których darwinowsko wyłoniło się kilka niezatapialnych.
Pomysł „medium ogólnopolskie na bazie wielu mediów lokalnych też już był”. Nazywało się to „Polska The Times” i gwałtownie umarło, bo po prostu nie każdy umie być Michnikiem.
Gargamelsimus nie ma dobrej ręki do wyboru współpracowników. Przyznają to półgębkiem choćby jego wyznawcy – bo przecież wielbią Gargamela, ale Pinokia czy Dudę tylko dopóki opromienia ich blask Gargameliej łaski.
Mam więc nadzieję, iż gdyby choćby jakaś złota kaczka darowała Gargamelsimusowi dwadzieścia milionów na uruchomienie Pisowskiego Koncernu Medialnego – będzie jak zwykle. Szefem zrobi kogoś, kto za dziewiętnaście milionów będzie organizować Galę PKN, na której Gargamel co rok będzie odbierać nagrodę Gargamela Roku.
A za cztery lata na tej gali znowu powie, iż porażka to skutek braku koncernu medialnego i trzeba go wreszcie zbudować.