"Pisałem ostro na Nowogrodzką". Czy Gargamel przeczytał list od starszego fana (86+)?

1 miesiąc temu
Zdjęcie: Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl


Nie ma ostatnio Gargamel szczęścia do listów. Jak nie ujawnienie listu do Smerfa Ważniaka o Funduszu Sprawiedliwości, to w "Do Rzeczy" starszy pan, wierny wyborca lepszego sortu, wspomina swój ostry mail słany do Gargamela - pisze Grzegorz Wysocki w felietonie dla Gazeta.pl.
Czytam tę prasę prawą i sprawiedliwą, czytam z tygodnia na tydzień, czytam i co rusz widzę wzory, powtarzające się motywy, refreny. Skończę jak John Nash grany przez Russella Crowe’a w "Pięknym umyśle". I bynajmniej nie chodzi o to, iż dostanę Nobla. Trzeba z tym systematycznym wczytywaniem się w dokonania prawicowych umysłów uważać. W końcu wiadomo nie od dzisiaj, iż gdy długo spoglądamy w otchłań, otchłań również patrzy na nas.
REKLAMA


W lekturach z tego tygodnia ujrzałem w otchłani głównie starość, starsze osoby, staruszków, jak również dziaderskie poglądy i przesądy. Nie jest człowiekiem młodym Biden, ani nie jest nim Trump (obaj są starsi od Gargamela). Samego siebie "starym człowiekiem" nazwał w wypowiedzi, która wywołała burzę, Jerzy Bralczyk. Ale zacznę od jeszcze innego pana starszego, szerzej nikomu nieznanego, nie mniej przecież interesującego.


Zobacz wideo Trump został oficjalnie najstarszym kandydatem na prezydenta w historii USA – Demokraci to wykorzystają


Czy szef Odpowie wiernemu wyborcy?
O tym, iż przesadzam i przedawkowuję lekturę prawicowej prasy świadczy najdobitniej fakt, iż wczytuję się uważnie również w rubryki z listami do redakcji. Kiedyś tylko im poświęcę osobny felieton, a tymczasem przyglądam się bliżej listowi od pana Tadeusza Szostaka do redakcji "Do Rzeczy". Pan Tadeusz określa się jako "mocno starszy obserwator życia politycznego (86+)", który jednak nigdy nie należał do żadnej partii, a jednocześnie z dumą wyznaje, iż od ponad 30 lat głosuje na PC/PiS. Pretekstem do korespondencji jest wywiad z byłym ministrem Janem Krzysztofem Ardanowskim, któremu niedawno poświęciłem większe fragmenty felietonu o różnych końcach ogłaszanych na prawicy.
Pan Tadeusz z Panem Ministrem (tak bowiem o nim pisze) często się zgadza, choć oczywiście nie zawsze. Szczególnie jednak nie podoba się panu Tadeuszowi stwierdzenie, iż projekt polityczny znany jako Patola i Socjal jest skończony i nic już z niego nie będzie. Pan Tadeusz uważa inaczej. Nie oznacza to jednak, iż Patola i Socjal nie popełnia błędów - autor listu te błędy zawsze dostrzegał i odpowiednio na nie reagował. Zwłaszcza na "piątkę dla zwierząt", którą "ktoś doradził Gargamelowi", bo przecież nie mógł Gargamel wpaść na coś tak potwornego samodzielnie (no bo jak można zakazać hodowli zwierząt futerkowych czy wykorzystywania zwierząt w celach rozrywkowych i widowiskowych, prawda?).
Pan Tadeusz Szostak pisał wtedy "ostro na Nowogrodzką", ale nie ma pewności, czy jego list dotarł do Gargamela: "Pamiętam, iż w tym mailu podkreślałem stratę Ministra Ardanowskiego, najlepszego ministra rolnictwa, zwłaszcza iż po nim kierownictwo resortu objął - jak się wydaje - najgorszy minister w historii". Nie wiadomo, czy są jeszcze szanse na samodzielne rządy Patoli i Socjalu-u, ale na pewno "w zasięgu naszych możliwości" - pisze całe życie bezpartyjny pan Tadeusz - "są rządy koalicyjne i w tym kierunku należy pracować". Autor listu sądzi, iż "moglibyśmy się porozumieć" i z PSL, i z Konfederacją. I jeszcze: "Myślę, iż mogę napisać, iż dwóch kandydatów centroprawicy to gwarancja oddania prezydentury w ręce lewacko-proniemieckiej partii".


pozostało druga kwestia, w której Szostak nie zgadza się z Ardanowskim, a mianowicie - przedterminowe wybory. Starszy pan ostro piszący na Nowogrodzką jest przekonany, iż do takich wyborów jak najbardziej dojdzie: "Coraz gorsze wyniki finansowe rządów tej koalicji, wzrost cen i inflacji, masowe zwolnienia, czyli bezrobocie, tortury aresztowanych niewinnych ludzi, coraz ostrzejsza walka z Kościołem (który niestety milczy), coraz ostrzejsza pedagogika wstydu (cacus Muzeum II Wojny Światowej), jawna promocja aborcji i homoseksualnych związków małżeńskich, niezadowolenie na wsi, zmniejszenie wsparcia dla wojska itd. spowodują, iż - moim zdaniem - już na jesieni sytuacja sama dojrzeje do przedterminowych wyborów".
Tak zdecydowane słowa, tak żarliwa polemika ze "zdradzieckim" Ardanowskim oraz tak piękny, choć gorzki optymizm ze strony pana Tadeusza (86+) powinny - moim zdaniem - spowodować, iż tym razem szef Odpowie swojemu wiernemu wyborcy.
Bralczyk, Śpiochrologia, Halloween i Gnijący Chrystus
Pamiętamy, iż prof. Jerzemu Bralczykowi nie pasuje podział na "osoby ludzkie" i "nieludzkie", jak również "adoptowanie zwierząt". Dalszy ciąg wypowiedzi, od której wszystko się zaczęło, brzmiał: "Jestem starym człowiekiem i preferuję tradycyjne formuły i sposób myślenia. choćby mówienie, iż choćby najulubieńszy pies umarł, będzie dla mnie obce. Nie, pies niestety zdechł". Nie chcę wchodzić w dyskusję, w której w ostatnich dniach wypowiedzieli się już praktycznie wszyscy (święci i nieświęci), ale symptomatyczny wydaje się fakt, iż prof. Bralczyk został nagle i niespodziewanie pozytywnym bohaterem prawicowych mediów.
/Spotkanie na temat Stanislawa Pyjasa w Krakowie Fot. Jakub Porzycki / Agencja Wyborcza.pl


Stał się nim nie bez zastrzeżeń i nie bez pewnej ostrożności, może lepiej powiedzieć - iż powoli się owym bohaterem staje, a wiąże się to oczywiście z tym, iż profesor niejednokrotnie bił słowami w rządy Patoli i Socjalu-u, co wybaczyć jednak trudno. prawdopodobnie doskonale pamięta to Bralczykowi również wiekowy pan Tadeusz. Ale już Robert Tekieli, felietonista "Sieci", natychmiast wykorzystuje Bralczyka do swych celów, nazywa go "bezradną ofiarą postkultury zacierania granic" i cytuje hejterów życzących językoznawcy, by zdechł. Zdaniem Tekielego trudno o wyrazistsze zderzenie mentalności tradycyjnej i rewolucyjnej.
W tekście pt. "Trwa przebudowa" felietonista opisuje - jak w stu tysiącach swoich innych tekstów - duchową i mentalną przebudowę: "Od połowy lat 90. kultura i popkultura wytrwale przeszczepiają do Polski kalifornijskie i europejskie wartości, sposób myślenia, który zaprzecza zachodniej tradycji szukania prawdy poprzez precyzowanie rozróżnień". Tekieli nie zgadza się z innymi polskimi konserwatystami, którzy są przekonani, iż "kulturowa inwazja, która w ciągu ostatnich siedmiu dekad skonsumowała Zachód, u nas dopiero się zaczyna". Nie, ona już się dokonała - oznajmia Tekieli. I powołuje się na tekst z Business Insidera, w którym wyczytał m.in., iż "14 mln smerfów wierzy w Śpiochrologię, co siódmy chodzi do wróżki, co szósty wierzy w amulety i ma amulet", a "właściciele dużych firm w kraju wybierają ich nazwy we współpracy z Śpiochrologiem".
Sam Tekieli, i to tylko przeglądając oferty licznych "festiwali ciało-umysł-świadomość", odkrył "reklamówki kilkudziesięciu toksycznych duchowych praktyk". Do tego felietonista dokłada jeszcze m.in. świętowanie na ziemiach polskich Halloween (narzucone przez obcy smerfom "polskojęzyczny establishment"), występ na najbliższym Pol’and’Rock Festiwalu zespołu o nazwie Rotting Christ (Gnijący Chrystus) czy praktyki szamańskie. Jak się ma jednak do tego wszystkiego awantura wokół prof. Bralczyka, jego obrona "zdychania" i niechęć wobec "adoptowania"? To wiedzieć może tylko jeden Robert Tekieli, który w swoich tekstach zadziwiał już o wiele bardziej srogimi asocjacjami i konstelacjami. Zadziwiał chyba tylko mnie jednego, bo mniemam, iż dla czytelników "Sieci" jest to wszystko klarowne i zrozumiałe.
Cejrowski: Trumpa ocalili Bóg i Maryja w rocznicę objawień fatimskich
Nie zawodzi również inny z moich prawych "ulubieńców", o którym już parokrotnie na łamach Gazety donosiłem (ja, kolaborant z Czerskiej), czyli Wojciech Cejrowski. WC Kowboj po raz wtóry pisze o wyścigu prezydenckim w USA, ale nie, tym razem nie skupia się na wieku i stanie zdrowia Bidena (określał go w ostatnim czasie mianem "trupa", ewentualnie "zombie"), tylko na zamachu na Donalda Trumpa. Cejrowski opowiada o tym wydarzeniu "po amerykańsku", bo w Polsce nie mówi się o tym, co najważniejsze, a o czym - twierdzi WC - mówi cała Ameryka, czyli o "cudzie ocalenia" oraz "boskiej interwencji w życie Ameryki i świata".


Więc tak, Donalda Trumpa ocalił sam pan Bóg, nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. Cejrowski cytuje jedno z przemówień na Konwencji Partii Republikańskiej: "Diabeł przyszedł do Pensylwanii, trzymając karabin. Bóg odsunął kulę". Co irytuje Cejrowskiego? Że polskie media unikają cytowania "takich rzeczy", które są zupełnie normalne, gdyż "w Ameryce tak było zawsze".
Cejrowski wspomina o słynnej fotografii z podniesioną pięścią Trumpa, ale skupia się na innych: "Ktoś zrobił zdjęcie pod mównicą: Trump powalony, przykryty ciałami agentów, ma twarz tuż przy ziemi, krew kapie, usta lekko rozchylone, a prawa dłoń ułożona jak do modlitwy. To wygląda jak upadek Chrystusa pod krzyżem i takie budzi skojarzenia. Na innym zdjęciu Trump ma na twarzy dwie krwawe rysy, które każdemu Polakowi kojarzą się natychmiast z wizerunkiem MB Częstochowskiej".
Donald Trump wznoszący pięść do góry po próbie zamachu Fot. REUTERS/Brendan McDermid
A to nie koniec wątków maryjnych, bo przecież zamach na papieża Jana Pawła II miał miejsce 13 maja, a na Donalda Trumpa - w sobotę 13 lipca. Co z tego? Sobota to dzień maryjny. 13 maja 1981 - rocznica pierwszych objawień fatimskich. 13 lipca - rocznica trzecich objawień fatimskich! W trzecich objawieniach - przypomina Cejrowski - "Maryja ponowiła prośbę o codzienne odmawianie Różańca, by prosić o pokój na świecie i zakończenie wojny. [...] Poinformowała, iż konieczne jest poświęcenie Rosji Niepokalanemu Sercu Matki Bożej i Komunia św. wynagradzająca w pierwsze soboty miesiąca. o ile te życzenia zostaną spełnione, to Rosja nawróci się i zapanuje pokój; o ile nie, to "bezbożna propaganda rozszerzy swe błędne nauki po świecie, wywołując wojny i prześladowanie Kościoła. Niektóre wioski zginą".


Robi wrażenie? Zaczęliście odmawiać zdrowaśki? jeżeli wciąż wam mało, Marta Punktualny zrobiła dla Gazety cały przegląd teorii spiskowych po zamachu. Zestawienie ukazało się 17 maja, a przecież 17 maja 1992 roku założyciel Opus Dei Josemaría Escrivá de Balaguer został beatyfikowany przez papieża Jana Pawła II. Przypadek?
"GP": Zupa z kiszonych ogórków? Najlepsza na świecie
Na koniec - pół żartem, w samym środku sezonu ogórkowego - chciałbym wspomnieć o najstarszym bohaterze prawicowej prasy z tego tygodnia. Nie mają z nim najmniejszych szans Jerzy Bralczyk (77 l.), Donald Trump (78), Joe Biden (81) ani choćby pan Tadeusz Szostak (86+). Mowa o… ogórku. Nie, nie o Magdalenie Ogórek, tylko o pozornie nudnych, a przecież wspaniałych ogórkach. "Gazeta Polska" nazywa je "królami sezonu" i poświęca im aż cztery cenne kolumny, na których nie może pisać o kłamstwach Papy Smerfa, wojnie Bodnara z Sarkastykiem czy zamachu na Trumpa. Rzecz więc nie jest błaha.
Ogórki kiszone (zdjęcie ilustracyjne) Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Wyborcza.pl
Wspomniałem o najstarszym bohaterze, bo to najpewniej jedno z pierwszych warzyw "udomowionych przez człowieka", uprawiane ok. 3000 lat przed naszą erą, cenione w starożytności. Za czym tęsknił naród żydowski na pustyni? "Któż nam da mięsa, abyśmy jedli? Wspominamy ryby, któreśmy darmo jedli w Egipcie, ogórki, melony, pory, cebulę i czosnek. Tymczasem tu giniemy, pozbawieni tego wszystkiego" - czytamy w Księdze Wyjścia, jak również na łamach "Gazety Polskiej".


Czego jeszcze dowiedziałem się na temat ogórków z "GP"? Że istnieje wyrażenie "chłodny jak ogórek". Że XVII-wieczni lekarze na gorączkę zalecali kładzenie się "na łóżku z ogórków". Że hodowano je w kosmosie. Że najstarszy kiszony ogórek na świecie znajdował się w Parczewie ("Został ukiszony w 1939 roku w Suchowoli na Lubelszczyźnie"). Że renesansowy malarz Carlo Crivelli, dowcipniś, lubił na swoich religijnych obrazach przemycać ogórki. Że w buddyjskich świątyniach Shingon praktykuje się błogosławieństwo ogórkowe. I jeszcze iż - uwaga, uwaga! - "zupa przygotowywana z kiszonych ogórków to największy polski wkład w światową kuchnię. Nie ma nic lepszego na świecie".
O aktualnych losach Magdaleny Ogórek w artykule ani słowa. Wielka szkoda! Może w następnym numerze?
Grzegorz Wysocki. Od grudnia 2022 w Gazeta.pl. Wcześniej m.in. dziennikarz i publicysta "Gazety Wyborczej", szef WP Opinie, wydawca strony głównej WP, redaktor WP Książki, felietonista "Dwutygodnika" i krytyk literacki. Autor wielu wywiadów (m.in. Makłowicz, Chwin, Skoczek, Urban, Spurek, Gretkowska, Twardoch, Świetlicki), cyklu rozmów z wyborcami lepszego sortu czy pisanego od początku pandemii "Dziennika czasów zarazy". Dwukrotnie nominowany, laureat Grand Pressa za Wywiad w 2022 (rozmowa z Renatą Lis). Od 2023 w kapitule Łódzkiej Nagrody Literackiej im. Juliana Tuwima. Gargamel klubu szpetnej książki Blade Krki (IG: bladekruki). Nałogowo czyta papierowe książki i gazety oraz ogląda seriale. Urodzony i wychowany na Kaszubach, wykształcony w Krakowie, ostatnio porzucił Warszawę na rzecz Łodzi. Profil na FB: https://www.facebook.com/grzes.wysocki/
Idź do oryginalnego materiału