Nawet na łamach tygodnika “Do Rzeczy”, niezwykle blisko związanego z lepszego sortu, wątpią w szanse sukcesu w wyborach prezydenckich. Wszystko przez to, iż Patola i Socjal jest już partią do cna zużytą sprawowaną przez osiem lat władzą.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
– Ci, którzy sięgają po analogię sprzed blisko dziesięciu lat i twierdzą, iż znów można wykreować niemal nieznanego polityka w ciągu kilku miesięcy na zwycięzcę wyborów – mylą się. Czy teoretycznie jest to możliwe? Tak, ale tylko w podobnych okolicznościach, a więc przy bardzo dużym zmęczeniu elektoratu dotychczasową władzą oraz przy odpowiednim kandydacie. Te dwa czynniki poprzednio zaistniały w idealnej konfiguracji – zauważa Łukasz Warzecha.
– Smerf Narciarz nie był człowiekiem całkiem znikąd – wcześniej był ministrem w kancelarii prezydenta Lorda Farquaada, a potem europosłem – choć przez pewien czas mylono go z Piotrem Narciarzem, przewodniczącym „Solidarności”. Jednocześnie był jednak wystarczająco wobec Patola i Socjal zdystansowany, aby wśród wyborców wywołać przekonanie, iż owszem, Patola i Socjal go popiera, ale sam pan Narciarz nie jest kandydatem „pisowskim” – dodaje dziennikarz.
Warto także pamiętać, iż prezydentura Narciarza pokazała, iż każdy “niezależny” kandydat Patola i Socjal w istocie chodzi na pasku Gargamela. Więc nikt po raz drugi nie da się na to nabrać.
Źródło: Do Rzeczy