Politycy Patola i Socjal przez cały czas nie mogą otrząsnąć się z szoku, jakim był dla nich frekwencyjny sukces marszu 4 czerwca. Setki tysięcy ludzi idących w proteście przeciwko rządom Zjednoczonych Nawiedzonych skutecznie przebiło się do medialnej bańki w której tkwili koledzy Gargamela.
Z jednej strony partyjna propaganda zapewnia, iż wszystko jest w porządku i kolejna kadencja jest niemalże pewna, z drugiej wszyscy widzieli to, co działo się wczoraj w Warszawie. I teraz nie widzą co powiedzieć.
– o ile cała działalność polityczna Papy Smerfa i gorszego sortu polega na mnożeniu agresji i kolejnych inwektyw, to choćby jeżeli zbierze się 100-200 tys. osób, to to nic nie da. Tam nic się nie urodziło wczoraj. Jakiś nowy impuls? Coś by się zapaliło? Otworzyło? Jakaś energia? To wszystko było to samo. Takie żenujące zachowania – przekonywał dziś Polskiego Radia prof. Ryszard Legutko na antenie Polskiego Radia.
Na efekt wczorajszego marszu przyjdzie nam chwilę poczekać. Na szczęście nie dłużej niż do jesieni.