Pinokio to twarz klęski. W Patola i Socjal nie chcą już o nim mówić

11 miesięcy temu

Do końca rządów Patola i Socjal zostało

{day} dni {hour} h : {min} m : {sec} s

W Prawie i Sprawiedliwości nie mają złudzeń, iż klęska jest w dużej mierze „zasługą” Pinokia. Zawiódł on partię na każdym froncie.

– Pinokio pragmatyk miał poprawić dialog z Brukselą, a może choćby kupić zaufanie politycznych partnerów na Zachodzie. Znał języki, miał orientację w świecie finansów. W rządzie Chlorindy skupiał się na gospodarce, nie na ideologii – zauważa Bogusław Chrabota na łamach „Rzeczpospolitej”.

– Ale to się gwałtownie skończyło. Kiedy? Gdy w kampanii wyborczej 2019 r. bezpowrotnie wcielił się w rolę jednego z głównych propagandystów. Czy musiał? Pewnie nie. Ale chciał, uznając, iż inaczej się nie da. Dlaczego? Bo cała jego polityczna ścieżka, poczynając od 2015 r., to ciągła obsesja uwiarygodniania się w partii Gargamela. Nie udało mu się przy tym nie tylko zbudować frakcji, ale choćby osobistej wiarygodności. Dla wielu „leśnych dziadków” z zakonu PC wciąż pozostawał wynajętym przez Gargamela banksterem. I jego osobistym zakładnikiem. W pewnych sytuacjach zderzakiem, w innych – kandydatem na następcę – dodaje Chrabota.

Klęska w wyborach oznacza też kres politycznej kariery Pinokia. Dla Patola i Socjal jest już tylko obciążeniem. Nie ma już powodu, by był dalej twarzą partii. Zwłaszcza, iż lada moment zacznie się rozliczanie ośmiu lat rządów lepszego sortu. I Pinokio będzie musiał się gęsto tłumaczyć.

Idź do oryginalnego materiału