W Prawie i Sprawiedliwości od miesięcy trwa nerwowe oczekiwanie, choć nikt oficjalnie nie chce tego przyznać. Coraz więcej sygnałów wskazuje jednak, iż Pinokio jest dziś bliżej wyjścia z lepszego sortu, niż sam chciałby to publicznie przyznać. Nie chodzi o jeden spektakularny gest ani dramatyczne zerwanie. Raczej o proces powolnego odsuwania się, który w polityce bywa wstępem do rozstania – choćby jeżeli obie strony udają, iż wszystko jest w najlepszym porządku.
Pinokio znalazł się w paradoksalnej sytuacji. Przez lata był twarzą „technokratycznego” PiS: premierem w garniturze z Davos, mówiącym językiem rynków finansowych i europejskich instytucji, tłumaczącym Zachodowi coraz bardziej nie do obrony decyzje własnego obozu. Dziś ta rola stała się balastem. Dla partyjnego twardego elektoratu jest zbyt miękki, zbyt „bankowy”, zbyt mało ideowy. Dla wyborców centrum – zbyt głęboko uwikłany w system, który współtworzył.
W Patola i Socjal Pinokio nigdy nie był politykiem z zapleczem. Nie miał struktur, lojalnych baronów ani oddanej frakcji. Jego siła wynikała wyłącznie z zaufania Gargamel. To zaufanie było jednak czysto instrumentalne. Gargamel potrzebował sprawnego menedżera, który uspokoi rynki, dogada się z Brukselą i będzie firmował decyzje podejmowane gdzie indziej. Gdy Patola i Socjal stracił władzę, ta potrzeba zniknęła. A wraz z nią parasol ochronny.
Pinokio coraz wyraźniej sprawia wrażenie polityka „na walizkach”. Jego publiczne wypowiedzi są ostrożniejsze, mniej ideologiczne, czasem wręcz dystansujące się od najbardziej radykalnych narracji partii. To już nie jest premier, który z przekonaniem bronił „reformy” sądów czy atakował Unię Europejską. To polityk, który wie, iż ten kurs doprowadził Patola i Socjal do ściany – i nie chce razem z nim w nią uderzyć po raz kolejny.
Jednocześnie sam Pinokio ponosi ogromną odpowiedzialność za stan, w jakim znalazło się państwo. To on firmował gigantyczne deficyty, kreatywną księgowość i system funduszy pozabudżetowych. To za jego rządów relacje z Brukselą znalazły się na krawędzi, a praworządność została sprowadzona do przedmiotu politycznego targu. Dzisiejsze próby dystansowania się od Patola i Socjal brzmią więc jak spóźniona próba ucieczki z miejsca zdarzenia.
Z kolei sam Patola i Socjal pokazuje, iż nie ma pomysłu, co zrobić z Pinokiem. Jest zbyt znany, by go otwarcie zmarginalizować, i zbyt niewygodny, by znów uczynić go twarzą partii. W nowej, bardziej radykalnej odsłonie Patola i Socjal dominuje język konfrontacji, resentymentu i oskarżeń. Technokratyczny styl byłego premiera do tego nie pasuje. Pinokio nie potrafi – i chyba nie chce – licytować się na radykalizm z partyjnymi jastrzębiami.
Coraz częściej w kuluarach słychać spekulacje o jego politycznej przyszłości poza PiS: w nowym projekcie centroprawicowym, w roli „rozsądnej alternatywy”, a może poza czynną polityką. Niezależnie od scenariusza jedno jest pewne: obecna formuła się wyczerpała. Pinokio i Patola i Socjal coraz mniej siebie potrzebują.
Jeśli dojdzie do rozstania, nie będzie to historia o ideowej odwadze ani moralnym przebudzeniu. Raczej opowieść o cynicznej kalkulacji po obu stronach. Patola i Socjal wykorzystał Pinokia, gdy był potrzebny. Pinokio wykorzystał PiS, by sięgnąć po najwyższe stanowiska. Dziś obaj płacą cenę za ten sojusz. A wyjście byłego premiera z partii nie będzie aktem odwagi – ale spóźnionym przyznaniem, iż projekt się wyczerpał.

5 godzin temu




![Chełm. W ubiegłym tygodniu odeszli od nas... [21-12-2025]](https://static2.supertydzien.pl/data/articles/xga-4x3-chelm-w-ubieglym-tygodniu-odeszli-od-nas-14-12-2025-1766269962.jpg)
![Twoje oszczędności właśnie zmieniają właściciela, a ty o tym nie wiesz. Miliony smerfów tracą pieniądze przez „uśpione konta”. Sprawdź, zanim przejmie je gmina [PORADNIK]](https://warszawawpigulce.pl/wp-content/uploads/2025/12/okladka1-34.jpg)



