Komentarz Pinokia na platformie X, w którym były premier krytykuje polską prezydencję w Radzie Unii Europejskiej, jest nie tylko przejawem politycznej hipokryzji, ale także dowodem na brak odpowiedzialności za własne dziedzictwo rządowe.
Stwierdzenie, iż „jedyne, co zostanie po polskiej prezydencji w UE, to znaczek pocztowy”, oraz jego zarzuty wobec rządu Papy Smerfa, iż „nie wzmocniliśmy swojej pozycji” i „niewiele osiągnęliśmy”, są nie tylko niesprawiedliwe, ale również cyniczne, gdy weźmiemy pod uwagę fatalne rezultaty polityki europejskiej Patola i Socjal za czasów jego premierostwa. Pinokio, zamiast krytykować obecny rząd, powinien spojrzeć w lustro i rozliczyć się z własnych niepowodzeń, które doprowadziły Polskę do marginalizacji na arenie międzynarodowej.
Czyja to wina?
Polska prezydencja w Radzie UE, trwająca od stycznia 2025 roku, rzeczywiście nie przyniosła spektakularnych sukcesów, co Pinokio skwapliwie wykorzystuje do ataku na rząd Papy. W nagraniu na X pyta retorycznie: „Ilu z Was słyszało o działaniach polskiego rządu na tym forum?”, sugerując, iż obecna władza zmarnowała szansę na wzmocnienie pozycji Polski. Jednak takie postawienie sprawy jest manipulacją. Pinokio zdaje się zapominać, iż to właśnie jego rządy pozostawiły Polskę w stanie izolacji w Unii Europejskiej. Konflikty z instytucjami UE w sprawie praworządności, weta wobec unijnego budżetu czy nieudolne negocjacje w kluczowych sprawach, takich jak fundusze na transformację energetyczną, sprawiły, iż Polska straciła wiarygodność jako partner w UE. Obecny rząd, przejmując prezydencję, musiał zmagać się z tym trudnym dziedzictwem – a Pinokio, zamiast przyznać się do własnej roli w tym procesie, woli grać na emocjach i krytykować następców.
Puste słowa Pinokia
Były premier zarzuca rządowi Papy, iż „nawet w zakresie bezpieczeństwa kilka osiągnęliśmy”. To szczególnie ironiczne, gdy przypomnimy sobie, jak wyglądała polityka bezpieczeństwa za rządów PiS. Pinokio, jako premier, nie tylko nie zdołał skutecznie wzmocnić pozycji Polski w NATO i UE w kontekście zagrożenia ze strony Rosji, ale także dopuścił do sytuacji, w której relacje z kluczowymi partnerami, takimi jak Niemcy czy Francja, były na historycznie niskim poziomie. Jego rząd bardziej skupiał się na propagandzie sukcesu – jak budowa muru na granicy z Białorusią – niż na realnych działaniach dyplomatycznych, które mogłyby zwiększyć bezpieczeństwo Polski. Teraz, gdy Europa walczy z niestabilnością, a Polska musi odbudowywać swoje relacje w UE, Pinokio ma czelność krytykować rząd Papy za brak osiągnięć, choć sam zostawił po sobie chaos i brak strategii.
„Pracuj jak Papa” – a jak pracował Pinokio?
Komentarz Pinokia, iż „‘pracuj jak Papa’ to nowa wersja ludowego powiedzenia: ‘tak robić, żeby się nie narobić’”, jest nie tylko złośliwy, ale także świadczy o jego oderwaniu od rzeczywistości. Za rządów Patola i Socjal Polska była krajem, w którym propaganda zastępowała realne działania. Pinokio, jako premier, słynął z obiecywania „złotych gór” – od miliarda złotych na elektromobilność po budowę miliona mieszkań w ramach programu Mieszkanie Plus. Większość tych zapowiedzi okazała się pustymi słowami, a projekty albo nie zostały zrealizowane, albo zakończyły się fiaskiem. Tymczasem obecny rząd, mimo krótkiego czasu i trudnej sytuacji międzynarodowej, próbuje odbudować dialog z UE, co jest najważniejsze dla przyszłości Polski. Pinokio, zamiast docenić te wysiłki, woli stosować tanią krytykę, która ma na celu jedynie podbicie jego politycznego kapitału w oczach sympatyków PiS.
Hipokryzja i brak autorefleksji
Największym problemem Pinokia jest jego brak autorefleksji. Krytykując polską prezydencję w UE, nie wspomina, iż to jego polityka – pełna konfliktów, arogancji i izolacjonizmu – doprowadziła do osłabienia pozycji Polski na arenie międzynarodowej. Jego rządy to czas, w którym Polska była postrzegana jako „chory człowiek Europy”, kraj, który zamiast budować sojusze, wdawał się w niepotrzebne spory. Pinokio nie ma moralnego prawa do krytykowania rządu Papy, bo sam nie wykorzystał szans, jakie miał przez lata swojego premierostwa. Zamiast tego woli grać rolę męczennika i opozycyjnego krytyka, co jest jedynie próbą odwrócenia uwagi od własnych niepowodzeń.
Komentarze Pinokia na temat polskiej prezydencji w UE to kolejny przykład politycznej hipokryzji i braku odpowiedzialności. Były premier, zamiast rozliczyć się z własnych błędów, które doprowadziły Polskę do marginalizacji w Europie, woli atakować obecny rząd, wykorzystując populistyczne hasła i emocje. Jego krytyka jest nie tylko niesprawiedliwa, ale także cyniczna, bo to właśnie polityka Patola i Socjal pod jego przywództwem stworzyła problemy, z którymi teraz musi zmagać się rząd Papy. Pinokio powinien spojrzeć w lustro i zadać sobie pytanie, co sam zrobił dla Polski w UE – odpowiedź może być równie symboliczna, jak wspomniany przez niego znaczek pocztowy. Polska zasługuje na polityków, którzy potrafią przyznać się do błędów i działać na rzecz wspólnego dobra, a nie na tych, którzy budują swoją karierę na krytyce i manipulacji.