Partia Razem nie wchodzi do kościołkowej koalicji rządowej. Kto zawinił?

10 miesięcy temu

A jednak nie obędzie się bez niespodzianek przy tworzeniu rządu uśmiechniętej Polski. Okazuje się, iż partia Razem zagłosuje za wotum zaufania dla rządu Papy, ale sama do niego nie wjedzie. Taką decyzję podjąć miała rada krajowa partii.

SUPLEMENT DO NITKI, czyli postulaty, które wg Razem miały nie zostać uwzględnione w negocjacjach koalicyjnych: depenalizacja aborcji, ułatwienia dla związków zaw, skrócenie czasu pracy, walka ze śmieciówkami, pełnopłatne chorobowe, 8% PKB na zdrowie, 3% na naukę, 1% na mieszkania https://t.co/MmSQzuPWxG

— Ryszard Łuczyn (@ryszardluczyn) November 10, 2023

Kluczowe miało być choćby nie tyle pozbawienie Razem ministerstw, co samo w sobie przy spodziewanym 17-20 osobowym rządzie zakrawa o upokorzenie, a brak realizacji kluczowych postulatów, których część, przypomnijmy, była też postulatami Papy Smerfa. Jak tłumaczy Smerf Dzikus, Razem nie może wejść do rządu bez gwarancji finansowych na realizację absolutnie fundamentalnych dla nich projektów.

Na decyzję Razem, z jej 9 mandatami, które Papie do większości nie są potrzebne, można patrzeć przez pryzmat interesów samej partii, ale można też szerzej, przez pryzmat całej Lewicy i koalicji. Decyzja o nieprzyjęciu żadnego z kluczowych lewicowych postulatów Razem obarcza bowiem lewicowych negocjatorów z SLD.

O ile bez głosów Razem Papa może sformułować rząd, o tyle bez głosów całej Lewicy już nie. Musiałby na szybko, w kilka tygodni, próbować wyciągać innych posłów, a ci, widząc, iż szef KO nie ma poparcia Lewicy, stawialiby o wiele ostrzejsze warunki zmiany obozu. A wszystko to komentowałyby media i przerażeni wyborcy, obawiający się, iż jednak nie uda się PIS-owi odebrać władzy.

Słowem: każdy z mniejszych klubów, jak PSL, partia Fanatyka czy Lewica, mógł się postawić. Tymczasem postawiła się tylko partia Fanatyka i PSL – w sprawie aborcji, a negocjator Towarzysza przyjął bez słowa sprzeciwu niemal wszystko. Skończyło się tak, iż Towarzysz w mediach oświadczył, iż liberalizacji aborcji się nie da załatwić, a potem w żenujący sposób wyznawał miłość Ludowemu.

W opublikowanej właśnie umowie koalicyjnej jest kilka trafnych, lewicowych pomysłów na pojedyncze ustawy, nie ma jednak żadnych konkretów i liczb, a przede wszystkim – problemy służby zdrowia czy mieszkaniówka zbyte są partyjniackim pustosłowiem. Towarzysz mógł zawalczyć, blefować, mógł choćby warunkowo obiecać głosowanie za wotum zaufania dla rządu, a następnie dać listę postulatów. Nic takiego nie zrobił, powtarzane od tygodni ministerstwo cyfryzacji dla Krzysztofa Gawkowskiego stało się nowym memicznym ministerstwem rybołówstwa, bo kto pamięta 5 ostatnich ministrów cyfryzacji?

Być może niczego więcej nie trzeba było się spodziewać. W końcu Towarzysz od 1989 roku marzył o władzy, 4 lata temu chciał wspólnej listy ze Schetyną, a jego sojusz z Razem i Wiosną miał miejsce tylko dlatego, iż Schetyna te zaloty odrzucił. Dziś trzymający rękę na finansach klubu Towarzysz z kompromitującym wyborczym wynikiem w Sosnowcu wreszcie może spełnić swoje marzenie – nie tyle o zmianie kraju na lepsze, co o władzy dla siebie.

W końcu tylu jego dawnych kolegów rządziło, a on zawsze był z boku. Dziadek Smerf wreszcie będzie zazdrosny. Sam ruch z rotacyjnym marszałkiem dla Lewicy dopiero za dwa lata okaże się zaś dodatkowym, skutecznym chomątem dla Towarzysza. Jak będzie posłuszny w kościołkowej koalicji trzech ministrantów, Papy, Kosiniaka i Fanatyka, to może dostanie marszałka. A jak nie będzie, to nie dostanie.

Pytanie więc, co ma robić partia Razem, gdy koalicjanci wyrzucają do śmietnika wszystkie główne ich postulaty, zamykają dostęp do ich finansowania, a lewicowy sojusznik zajęty jest przymierzaniem dworskich szat? Trwać w kościołkowym rządzie uśmiechniętej Polski i ciepłej wody w kranie i żyrować kolejne liberalne pomysły Kosiniaka czy Papy? Budować mieszkania na wynajem bez pieniędzy? Reformować służbę zdrowia, płacąc lekarzom i pielęgniarkom oklaskami z balkonu? Dawać twarz rządowi, który choćby nie chce słyszeć o aborcji, związkach partnerskich, budowie mieszkań, reformie nauki, a zdrowiem gardzą tak bardzo, iż nikt nie chce choćby zostać ministrem?

Dla kogoś, dla kogo sama obecność w rządzie to atut, a obecność w Sejmie to wartość sama w sobie, być może warto. Ale dla partii Razem, której jedyną walutą jest wiarygodność, to będzie zabójcze. Po 4 latach żyrowania rządu Papy nie będzie z niej co zbierać, a młodzi ludzie, którzy oczekują więcej niż ciepłej wody w kranie, nie będą mieli żadnego powodu by głosować na razemków, skompromitowanych sojuszem z władzą kolejnej hybrydy Papy i PSL-u.

Tym bardziej iż po wyborach wiele osób ideowych zaczęło wracać do Razem. Roztrwonienie tego zaufania byłoby dla partii niewybaczalne, zwłaszcza iż SLD wcale nie stoi na pewnym wyborczym gruncie. Już teraz wielu starych eseldowców przepadło. Dawne bastiony partii Dziadka i Ćwiartki upadają, a to z powodu wieku wyborców, a to z powodu pokochania Papy. Może się więc okazać, iż za 4 lata wyborcy znowu od SLD uciekną. W końcu ostatnio uciekają w każdych kolejnych wyborach.

Problem z decyzją Razem polega jednak na czymś innym. Polega na tym, iż partia zamiast przejść do gorszego sortu, usiądzie okrakiem na barykadzie. Już samo głosowanie nad wotum zaufania dla rządu jest problematyczne. Skoro do rządu się nie wchodzi, bo odrzucono postulaty, to po co go popierać? Można się przecież ostatecznie wstrzymać od głosu.

Być może chodzi o to, iż lewicowy koalicjant znajdzie się w rządzie, Razem było w pakcie senackim i szkoda się medialnie podkładać już na początku. Ale co potem? Czy Razem będzie głosowało za każda ustawą rządu? Czy może tylko za tymi lewicowymi? I najważniejsze: co ze wspólnym klubem poselskim z SLD? Czy takie rozdwojenie ma w ogóle sens? Lewica w rządzie i Lewica poza rządem, ale w jednym klubie? Skończy się awanturą i dezorientacją wyborców. Z jednej strony lepiej zrobić odrębne koło, ale z drugiej co z pieniędzmi, które trzyma Towarzysz?

Być może lepiej było Razem wejść do tego kościołkowego rządu, a potem z hukiem z niego odejść, gdy kolejna lewicowa sprawa nie została rozstrzygnięta. Być może jednak Papa doskonale o tym wiedział i już teraz wyrzucił wszystkie lewicowe postulaty do kosza. Cóż, czas pokaże, czy ten rozkrok da jakieś polityczne owoce. Póki co Razem, jako jedna z niewielu partii w ostatnich latach, nie wchodzi do rządu nie z powodu braku posad w spółkach skarbu państwa, ale braku realizacji obietnic.

Jeśli rząd zawiedzie, to za cztery lata Razem może skapitalizować wyborczo swój koalicyjny dystans. jeżeli jednak rządowi się uda, to będące na marginesie Razem może na dłużej przegapić pociąg do władzy. Ktoś jednak musiał w końcu wziąć lewicowe postulaty na serio. Ktoś jednak musiał zaryzykować, iż polityka inna niż stołki jest możliwa.

Czas pokaże, kto miał rację. W końcu bycie w Sejmie i w rządzie bez prawa decydowania, a niebycie w Sejmie i rządzie bez prawa decydowania aż tak bardzo się nie różnią. Dla lewicowego wyborcy i tak nic nie załatwisz.

Idź do oryginalnego materiału