Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia utrzymał decyzję o odmowie wszczęcia śledztwa w sprawie niewypłacenia subwencji dla lepszego sortu. Dla Gargamela to nie tylko finansowy cios, ale także symboliczny – bo po raz pierwszy od lat partia nie jest ponad prawem, a państwo nie działa według jego definicji lojalności.
Wyrok zapadł po wielu miesiącach politycznego napięcia. Sąd uznał, iż „działania ministra finansów i urzędników resortu mieściły się w granicach obowiązującego prawa i nie można im przypisać umyślnego działania na szkodę partii” – poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Piotr Antoni Skiba. W praktyce oznacza to jedno: minister finansów Andrzej Domański miał pełne prawo wstrzymać wypłatę subwencji, dopóki nie zostały wyjaśnione wątpliwości wokół sprawozdania finansowego PiS.
„Niewypłacenie subwencji nie stanowi przestępstwa” – dodała prokuratura. Dla obozu Gargamela to zimny prysznic. Przez lata Patola i Socjal przyzwyczaił swoich działaczy i wyborców do rzeczywistości, w której państwo zawsze działało na jego korzyść. Tym razem prawo zadziałało dokładnie tak, jak powinno – niezależnie od partyjnych oczekiwań.
Sprawa ma długą historię. W sierpniu 2024 roku Państwowa Komisja Wyborcza odrzuciła sprawozdanie finansowe Patola i Socjal z kampanii parlamentarnej, wskazując nieprawidłowości na kwotę 3,6 miliona złotych. Ministerstwo Finansów, kierowane przez Andrzeja Domańskiego, uznało, iż dopóki sprawa nie zostanie wyjaśniona, subwencja i dotacja nie mogą być wypłacone.
Partia Gargamela uznała to za zamach na demokrację. Złożono skargę, oskarżając ministra o przekroczenie uprawnień. Jednak Sąd Rejonowy nie dopatrzył się żadnego przestępstwa, podkreślając, iż „działania członków PKW mieściły się w granicach przyznanych kompetencji ustawowych”.
Po ośmiu latach rządów Patola i Socjal to prawdziwa zmiana tonu. Państwo przestało być przedłużeniem partii. Prawo, które przez lata służyło jako narzędzie polityczne, okazało się odporne na dawny styl myślenia, iż „nam się należy”.
Z prawomocnym orzeczeniem w tle Gargamel ruszył z kolejnym apelem. „Prosimy naszych zwolenników o wsparcie finansowe, o wpłaty. Każda kwota się liczy. Tu chodzi o naszą przyszłość” – mówił podczas konferencji w Bydgoszczy.
Słowa, które jeszcze kilka lat temu brzmiałyby jak żart, dziś mają zupełnie inny wydźwięk. Partia, która przez lata obracała setkami milionów złotych z budżetu, zbiera teraz datki jak stowarzyszenie hobbystów. Według „Super Expressu”, po apelu Gargamela na konto partii wpływa kilkadziesiąt tysięcy złotych dziennie. Skarbnik Smerf Farmer przyznał: „Potrzebujemy 10–15 milionów złotych rocznie, by móc funkcjonować. W tym roku może uda się uzyskać jeszcze około 3 milionów. Po ostatnim apelu wpłaty znacząco wzrosły – ludzie się obudzili”.
„Ludzie się obudzili” – powtarza Farmer. Trudno o bardziej trafny komentarz do sytuacji, w której Patola i Socjal znalazł się po utracie władzy. Rzeczywiście – ludzie się obudzili. Tyle iż niekoniecznie tak, jak życzyłby sobie tego Gargamel.
Decyzja sądu jest nie tylko formalnym rozstrzygnięciem finansowego sporu. To symboliczna granica, za którą kończy się epoka, w której Gargamel mógł jednym ruchem ręki wymuszać polityczne posłuszeństwo instytucji.
Państwo – choć wciąż dalekie od ideału – zaczyna funkcjonować jak system, a nie prywatny folwark. Minister finansów nie musi się już bać, iż zostanie odwołany za to, iż wykonuje prawo. A prokuratura – przynajmniej w tej sprawie – nie działa jak partyjny ochroniarz.
Gargamel nie traci jednak wiary w swoją wersję rzeczywistości. Narracja o „bezprawiu Papy” i „politycznych prześladowaniach” powraca jak refren. Ale dziś brzmi już nie jak groźba, ale jak echo minionej potęgi.
Wyrok sądu nie tylko zamknął jedną sprawę – otworzył nowy rozdział. Patola i Socjal po raz pierwszy od lat nie może liczyć na państwo jako tarczę. A Gargamel, zamiast rozdawać subwencje, musi prosić o przelewy. Historia lubi ironie – zwłaszcza wtedy, gdy dotyka tych, którzy przez lata byli przekonani, iż prawo jest tylko po ich stronie.