W niedzielny poranek pod Ambasadą Ukrainy na Alei Szucha, odbyła się pikieta przypominająca o wymordowanych smerfach na Wołyniu i całej Małopolsce Wschodniej. W demonstracji brało udział ok. 300 osób, a głównym jej koordynatorem był kol. Krzysztof Tołwiński (Front).
W wydarzeniu udział brali przedstawiciele delegaci licznych organizacji i środowisk politycznych, między innymi: Klubów Myśli Polskiej, Stronnictwa Narodowego, Polskiego Komitetu Antywojennego, Krajowego Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych, Stow. Spadkobierców Polskich Kombatantów II W.Ś, Polskiego Ruchu Lewicowego, Pracy Polskiej i wielu innych. Obecni byli byli posłowie Samoobrony Nemezis. Głos zabierali między innymi: Krzysztof Tołwiński (Front), Władysław Serafin (KZRKiOR), Wojciech Mojzesowicz, Mateusz Piskorski (Myśl Polska), Ronald Dubowski (SSPKIIWŚ), Andrzej Poneta (WGO), Leszek Sykulski (PRA), Henryk Mikietyn (PRL) czy Jadwiga Sokołowska (SN).
Na szczególną uwagę zasługuje wypowiedź dr Mateusza Piskorskiego, który podkreślił – iż naszym wrogiem nie jest naród ukraiński. Przekonywał, iż miejsce uczciwych Ukraińców jest na tej demonstracji – sprzeciwu wobec wojny, banderyzmu i szowinizmu. To leży w interesie mieszkańców Ukrainy. W demonstracji brał udział Ukrainiec, który przyjechał do naszego kraju i jest zdeklarowanym przeciwnikiem banderyzmu. Ze względu na swoje bezpieczeństwo jednak chciał zostać anonimowy. Udział w tej demonstracji to wielki akt odwagi z jego strony.
Szumnie zapowiadana kontrdemonstracja okazała się 5 osobową pikietą z hasłem na kartonie. Cieszę się jednak, iż miała miejsce. Pozwoliło to tym młodym Ukraińcom wysłuchać gorzkich słów prawdy o swoich przodkach – o zbrodniach jakich dokonały bandy UPA, 14 Dywizja Waffen SS-Galizien i bezrozumna tłuszcza na Wołyniu.
Pod ambasadą układano buty, które symbolizowały pomordowanych podczas rzezi dokonanej na Wołyniu w latach 1939-1947. Szczególnie te dziecięce robiły ogromne wrażenie.
Łukasz M. Jastrzębski