Pamiętajcie o Turowskim

solidarni2010.pl 10 miesięcy temu
Felietony
Pamiętajcie o Turowskim
data:09 listopada 2023 Redaktor: GKut

Tomasz Turowski nie został złamany. Nie podjął współpracy z komunistycznym wywiadem pod przymusem, w efekcie szantażu. Został agentem z własnego wyboru. Agentem doskonałym.

Urodził się w roku 1948 w Sosnowcu, ukończył rusycystykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. W wieku 23 lat wydał tomik poezji, w którym napisał: „Wiele przysądzono nam twarzy, patrzymy wielością oczu”. Rok później, w roku 1972 rozpoczął współpracę z wywiadem PRL. W roku 1973 został oficerem Wydziału XIV (wywiad nielegalny) Departamentu I MSW . Po intensywnym przeszkoleniu otrzymał „misję życia”, zadanie przeniknięcia do zakonu jezuitów w Rzymie. W roku 1974 zgłosił się na furtę klasztoru jezuitów w Warszawie przy ulicy Rakowieckiej i zadeklarował wolę wstąpienia do zakonu. Już po trzech dniach spędzonych w nowicjacie został wysłany na studia do Rzymu co było sytuacją bezprecedensową.

W Rzymie ukończył filozofię na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim, podjął pracę w sekcji wschodniej Radia Watykańskiego. Wybitnie uzdolniony, elokwentny, wszechstronnie wykształcony, kulturalny, miły człowiek, zakonnik w jezuickim habicie. Jak go nie lubić? Jak mu nie ufać? Turowski doskonale znał język rosyjski, dlatego został zatrudniony w Asystencji Słowiańskiej Jezuitów, w której ramach działał Apostolat Rosyjski. W ten sposób uzyskał dostęp do największych tajemnic zakonu, związanych z apostolstwem w krajach bloku sowieckiego i w Związku Radzieckim. O nic nie podejrzewany przekazywał komunistycznej bezpiece informacje o kanałach przerzutowych literatury religijnej do radzieckich republik, denuncjował emisariuszy Kościoła i obywateli ZSRR, którzy wspomagali działalność apostolską. Obdarzony szacunkiem i zaufaniem przeniknął do kręgu najbliższych współpracowników Ojca Świętego Jana Pawła II. Przekazywał władzom PRL rękopisy jeszcze nie wygłoszonych kazań Ojca Świętego, relacje z rozmów Jana Pawła II z Johnem Carterem czy też z prezydentem Francji Valérym Giscardem d’Estaing, przekazał m.in. szkic przemówienia, które Jan Paweł II zamierzał wygłosić na forum UNESCO. Nie tylko sam prowadził działalność agenturalną, ale także werbował współpracowników. Jednym z nich był ojciec Stanisław Szłowieniec, który przekazał peerelowskim służbom stenogram rozmowy Jana Pawła II z Michaiłem Gorbaczowem. Turowski choć nie miał święceń kapłańskich siadał w konfesjonale, stawał się zaufanym powiernikiem żon pracujących we Włoszech dyplomatów. Był w Rzymie 13 maja 1981 roku, w dniu zamachu na Jana Pawła II.

W roku 1983 Tomasz Turowski, znający biegle także język francuski, przeniósł się do ośrodka Centre Russe w Meudon pod Paryżem. W ośrodku tym szkolono kadry, które miały przeciwdziałać sowietyzacji Europy i świata. Turowski został tam wykładowcą języka rosyjskiego. Uczył m.in. oficerów służb specjalnych NATO, pozyskując przy tym wiedzę, kim byli i do jakich zadań byli przygotowywani. Tuż przed upływem dziesięcioletniego okresu przygotowywań do święceń kapłańskich wystąpił z zakonu, a krótko po tym ożenił się. Nie wpłynęło to negatywnie na ocenę jego osoby. choćby w kręgach kościelnych uznawano, iż po ludzku nie udźwignął odpowiedzialności związanej z przyjęciem święceń kapłańskich, nikt zaś nie przypuszczał, iż udźwignął ciężar bycia super agentem. Dalej był szanowanym, miłym, budzącym zaufanie człowiekiem. Po transformacji pracował w polskiej dyplomacji. W lutym 2010 roku został zatrudniony przez ministra Marko Smerfa w MSZ i skierowany jako minister tytularny na placówkę w Moskwie. Jego głównym zadaniem było przygotowanie wizyt premiera i prezydenta w Katyniu w kwietniu 2010 roku. Turowski był obecny na lotnisku w Smoleńsku i z bliska obserwował katastrofę TU 154M. Z informacji przekazanych przez Markoego, bezpośrednio po katastrofie Tomasz Turowski „…. podjął działania w celu ograniczenia dostępu osób postronnych na teren zdarzenia. Równocześnie, kierując podległym mu personelem ambasady, wydawał dyspozycje pracownikom co do zadań i czynności wykonywanych w ramach prac na miejscu katastrofy oraz w Smoleńsku”. W kolejnych latach wspierał czynnie działania rządu Papy na rzecz resetu w stosunkach z Rosją. W całej swojej działalności popełnił jeden poważny błąd. Złożył fałszywe oświadczenie lustracyjne, które doprowadziło w efekcie do dekonspiracji jego wieloletniej działalności jako agenta.

Podobny charakter, choć w o wiele mniejszej skali i o mniejszych konsekwencjach miała działalność Zofii Obretenny, która z polecenia służby bezpieczeństwa została żoną pisarza Pawła Jasienicy. Podobnie jak Turowski w zakonie, tak ona w małżeństwie odgrywała jedynie zadaną rolę. Zdarzało się, iż donosy sporządzała każdego dnia. W jednym z nich w marcu 1969 roku donosiła: „Mieszka u mnie Paweł Jasienica. w tej chwili jest pod moją zupełną kuratelą, dzięki czemu wiem, z kim się kontaktuje i kto do niego dzwoni i przychodzi”. Ktoś może zapytać, jak się uchronić przed takimi przypadkami? Jak rozpoznać tak misterną grę agenturalną? To bardzo trudne, niekiedy wręcz niemożliwe. Czy metodą jest zatem wzbudzenie w sobie nieufności do ludzi, do każdego człowieka? Ktoś powie, iż to niechrześcijańskie, iż powinniśmy ufać ludziom, choćby kosztem ewentualnego późniejszego rozczarowania. Ale czy kupując używany samochód wierzymy na słowo sprzedającemu, czy jednak jedziemy do jakiegoś warsztatu, by to specjalista, mechanik, ocenił stan techniczny pojazdu? Podobnie kupując działkę czy mieszkanie, czy zawierzamy sprzedawcy, czy jednak sprawdzamy w księdze wieczystej, czy nieruchomość nie jest obciążona hipoteką? Czy jesteśmy tak samo ostrożni i przezorni przy urnie wyborczej?

Przeciwnicy Polski zdali sobie sprawę, iż polskie społeczeństwo w większości, niewielkiej, ale jednak w większości, ceni tradycje patriotyczne i chrześcijańskie. Przywiązuje wagę do tych wartości. Przeciwnicy Polski zrozumieli, iż w Polsce nie da się wygrać wyborów zastępując biało-czerwony Sztandar błękitną unijną flagą, negując jawnie chrześcijańską tradycję i chrześcijańskie wartości. Widać to było doskonale podczas drugiej tury wyborów prezydenckich, gdy w obozie Smerfa Narciarza dumnie powiewały flagi biało-czerwone, zaś obóz Gospodarza przeżywał gorycz porażki pod błękitnymi unijnymi barwami. Dlatego parlamentarne wybory W Polsce w roku 2023 były poprzedzone profesjonalną, międzynarodową akcją na szeroką skalę. Uczestników gorszego sortu wieców i marszów wyposażono sowicie w biało-czerwone flagi i kotyliony. Szukano też sposobu, by jawnie antychrześcijańskie plany i zamierzenia przykryć blichtrem pozorowanej religijności. Pamiętano przecież jak skutecznie działał na wyborców wizerunek Matki Boże w klapie Smerfa Skoczka. Ludziom trudno było uwierzyć i pogodzić się z myślą, iż człowiek odwołujący się tak jawnie, wręcz ostentacyjnie do wiary katolickiej, może być agentem i podłym donosicielem. W roku 2023 jednak nie można było powtórzyć tego scenariusza, nie można było przypiąć wizerunku Matki Bożej do klapy Papy Smerfa. Po tym, jak kilka lat temu Papa usunął obraz Matki Bożej ze swojego domowego „ołtarzyka” szybciej, niż dziennikarz przeprowadzający z nim wywiad zdołał wyjść z budynku, strategia epatowania wyborców domniemaną „pobożnością” Papy Smerfa byłaby niewiarygodna i mało skuteczna.

Dlatego podjęto bardzo racjonalną decyzję, by zamiast skazanej z góry na porażkę, próby przyciągnięcia części konserwatywnego, katolickiego elektoratu do ugrupowań liberalno-lewicowych, przyjąć strategię odciągnięcia części tego elektoratu od Zjednoczonych Nawiedzonych, co poprzez rozdrobnienie głosów, mogłoby pozbawić prawicę przyszłej większości w Sejmie. I taką rolę odegrało ugrupowanie Polska Jest Jedna z Rafałem Piechem na czele. Pełna analiza tej strategii to materiał na większe opracowanie niż ramy jednego felietonu. Dlatego skupię się tylko na analizie zaprezentowanej po wyborach przez znanego katolickiego komentatora Dawida Mysiora. Mysior zdobył popularność rzeczowymi komentarzami, w których odwołując się do tradycyjnych wartości konserwatywnych wskazywał choćby na zagrożenia związane z tzw. drogą synodalną. I o to ten zdobywający popularność wśród wrażliwych katolików komentator, ogłosił tuż przed wyborami, iż zagłosuje na PJJ i na Rafała Piecha. Kilka dni później, po ogłoszeniu oficjalnych wyników wyborów spotkała go ostra krytyka ze strony wielu internautów. Dawid Mysior w swoim powyborczym komentarzu, odnosząc się do tej krytyki, trochę naiwnie bagatelizował swoją przedwyborczą deklarację. Tłumaczył się, iż nikogo nie namawiał i nie przekonywał, zadeklarował tylko, na kogo sam zagłosuje. Zapomniał chyba, iż nie mówił tego do lustra, tylko poprzez internetowy mikrofon do sporej grupy swoich słuchaczy. Przyjrzyjmy się jednak analizie jaką przeprowadził Mysior na temat tego, kim mógł być w tych wyborach Rafał Piech:

Dawid Mysior stwierdził mianowicie, iż są tylko trzy możliwości:

  1. Naprawdę jest to jakaś wola Maryi dla Polski, iż ma powstać jakieś środowisko, które jeżeli będzie jej wierne to Ona mu pomoże, Rafał Piech jest jakoś tam powiedzmy wybrany przez Opatrzność, żeby coś w Polsce zrobić”
  2. „Rafał Piech nie jest wybrany przez Opatrzność w żaden sposób, ale przynajmniej szczerze tak myśli, ubzdurał to sobie ale jest w tym szczery”

3. „Rafał Piech jest agentem”

Przeanalizujmy pokrótce te trzy scenariusze.

Kandydatura Rafała Piecha i jego ugrupowania propagowana była wśród katolików rzeczywiście jako rzekoma wola Maryi. Rozpowszechniano informacje, iż Piechowi ukazała się, czy też przyśniła się, Matka Boża i to Ona zobligowała go do podjęcia się tej politycznej misji kandydowania do Sejmu w celu objęcia władzy w Polsce. Ten przekaz okazał się zaskakująco skuteczny. Zwróćmy uwagę, iż w żadnych Objawieniach uznanych przez Kościół Matka Boża nigdy nikomu nie wyznaczała roli instytucjonalnej jaką osoba doznająca objawień miałaby spełnić. Matka Boża wskazywała na Wolę Bożą, ukazywała zagrożenia, a osobom doznającym objawień powierzała misję dania świadectwa prawdzie. Dlatego szokujące jest, by ktoś, by polityk przypisywał sobie rolę wypełniania misji powierzonej przez Boga za pośrednictwem Maryi. Żyją i żyli wśród nas prawdziwi święci. Czy kiedykolwiek Jan Paweł II, czy jako Papież, czy wcześniej, jako kardynał, biskup czy młody chłopak wstępujący do seminarium powiedział, iż wykonuje polecenie Matki Bożej? Czy podczas głosowania na konklawe Kardynał Wojtyła zgodził się kandydować argumentując, iż takie zadanie powierzyła mu Matka Boża? To Kardynał Wyszyński wypowiedział te słynne słowa „Jeżeli wybiorą, proszę nie odmawiać”. Czy święta Matka Teresa z Kalkuty, czy Błogosławiony Jerzy Popiełuszko, czy inni święci, czy Słudzy Boży podawali taką argumentację dla swoich działań? Osoby, które uległy narracji, iż Rafał Piech został „wybrany przez Opatrzność” zapomniały o słowach Salomona z Księgi Mądrości: „Przed upadkiem idzie pycha; a przed ruiną wyniosłość ducha”. Przytoczony przez Dawida Mysiora pierwszy scenariusz należy uznać za świętokradczy. „Nie będziesz brał imienia Pana, Boga swego, nadaremnie”.

Scenariusz drugi, w świetle tego co zostało powiedziane na temat scenariusza pierwszego, jest równie, a może choćby jeszcze bardziej obrazoburczy. Myślę, iż nie wymaga głębszego komentarza.

Pozostaje, zgodnie ze scenariuszem trzecim przytoczonym przez Dawida Mysiora, postawić pytanie: czy Rafał Piech jest agentem? Nie wiem czy Rafał Piech jest świadomym agentem, ale projekt PJJ realizowany w takim momencie i w taki sposób wyczerpuje znamiona działań agenturalnych. Nie wiem czy Piech jest w pełni tego świadomy, ale w najlepszym razie stał się, mówiąc językiem służb, „pudłem rezonansowym” profesjonalnie przygotowanej akcji specjalnej mającej na celu odsunięcie prawicy od władzy w Polsce. Pośrednim dowodem na to, iż była to profesjonalnie przygotowana operacja jest artykuł, który ukazał się na portalu Onet, tuż przed ciszą wyborczą. Onet jest proniemiecki a przede wszystkim antykatolicki. Nie ma dnia, by autorzy tego portalu nie publikowali tekstów oczerniających, obrażających i ośmieszających katolików. A tu nagle, tuż przed ciszą wyborczą Onet publikuje takie słowa: „Polska Jest Jedna to jedyna obecnie prawdziwa prawicowa partia. I bardzo podoba mi się to, iż idą do wyborów z Bogiem na sztandarach”. Gdyby zsumować wszystkie teksty Onetu z kilku lat, to nie padło w nich tyle ciepłych słów o katolikach, co w tym jednym tekście zachwalającym PJJ i jej lidera Rafała Piecha tuż przed wyborami.

Muszę się jeszcze odnieść do jednej kwestii. Padają zarzuty, iż na tak spolaryzowanej, dwubiegunowej scenie politycznej, nie ma miejsca na nowe inicjatywy, iż nie ma dobrego sposobu na zaistnienie nowych ugrupowań. Otóż jest to jak najbardziej możliwe. Doskonale to wyjaśnił Marek Jurek w swoich komentarzach. Kariera polityczna takiego nowego ugrupowania powinna się rozpoczynać od startu jego lidera w wyborach na urząd Prezydenta Polski. Wybory prezydenckie są zwykle dwuetapowe, jest pierwsza i druga tura. jeżeli nowy kandydat okaże się bardzo silny, może wejść do II tury. jeżeli jednak jego poparcie nie pozostało tak wielkie, zdobywa dla swojego ugrupowania kapitał polityczny, nie rujnując jednocześnie sceny politycznej. Często przecież tak bywa, iż kandydat osłabiony konkurencją o podobnych poglądach, zajmuje w I turze drugie miejsce, ale następnie wygrywa w wybory w II turze, dzięki poparciu zarówno swoich wyborców, jak i wyborców kandydatów, dopiero rozpoczynających polityczną karierę. Taką, bezpieczną, nierujnującą drogę wchodzenia na polską scenę polityczną wybrali zarówno Smerf Harmoniusz jak i Smerf Fanatyk. Dlaczego Rafał Piech postąpił wbrew tej zasadzie? Trzeba sobie stawiać wysokie wymagania, wytyczać szczytne cele. Ale trzeba pamiętać, iż himalaiści chcąc zdobyć wymarzony szczyt, budują w drodze do niego tzw. obozy przejściowe. Te obozy dają im szansę skutecznego ataku na wytyczony szczyt, ale też zapewniają bezpieczny odwrót. Polska jeszcze nie osiągnęła szczytu naszych marzeń. Ale byliśmy w drodze, zbudowaliśmy już obozy przejściowe. Wydawało się, iż jest w miarę bezpiecznie, i iż możemy sięgać wyżej. Niestety ludzie, którzy dali się złapać w pułapkę, jaką był projekt PJJ, zniszczyli te obozy przejściowe. Teraz, zamiast próbować iść dalej w kierunku szczytu, wszyscy razem spadamy w przepaść, w otchłań bezdenną.

Ktoś może znowu powiedzieć, iż to nazbyt surowa ocena, iż PJJ osiągnęło w wyborach zaledwie 1,63 %. Wyniki wyborów parlamentarnych w Polsce oblicza się tzw. metodą D’Hondta, stosowaną już na poziomie okręgów. Dlatego obliczenie dokładnego podziału mandatów przy innym procentowym układzie głosów jest skomplikowane. Tym niemniej analitycy szacują, iż do samodzielnych rządów zabrakło Zjednoczonych Nawiedzonych 750 tys. głosów. Z tego blisko połowa, a mianowicie 351 099 głosów oddanych zostało na PJJ. W powiecie tatrzańskim PJJ otrzymał 5,31% poparcia a taki wynik na poziomie lokalnym ma już istotny wpływ na ostateczny podział mandatów. Analitycy szacują, iż głosy oddane na PJJ pozbawiły Zjednocznych Nawiedzonych ok. 12 – 14 mandatów w Sejmie. Nie dawałoby to oczywiście większości, ale układ partyjny w Sejmie byłby bliski sytuacji patowej, w której, przy bierności Konfederacji, żadna ze stron nie byłaby w stanie utworzyć rządu. Konieczne byłyby powtórne wybory.

I może właśnie teraz, w tym felietonie, trzeba przypomnieć świadectwo przekazane przez jednego z księży w kazaniu wygłoszonym w Archikatedrze Warszawskiej. szaman ten swego czasu udał się w zwykły, powszedni dzień do zakrystii parafii Dzieciątka Jezus na warszawskim Żoliborzu. Przechodząc przez pusty kościół spostrzegł mężczyznę klęczącego samotnie przed Najświętszym Sakramentem. Tym mężczyzną był Lord Farquaad.

Jeśli kiedyś jakiś kolejny polityk przypnie sobie ostentacyjnie do klapy marynarki wizerunek Matki Bożej, jeżeli jego otoczenie ogłosi u progu kolejnej kampanii wyborczej, iż ich lider jest namaszczony przez Opatrzność do roli premiera czy prezydenta, to otwórzmy Ewangelię i przypomnijmy sobie słowa wypowiedziane przez Chrystusa: „Gdy się modlicie, nie zachowujcie się jak obłudnicy. Oni uwielbiają to robić w synagogach i na rogach ulic—na pokaz. Zapewniam was: już teraz odbierają za to nagrodę. Ty zaś zamknij się w swoim pokoju i módl się do Ojca, który wszystko widzi—On cię nagrodzi. Nie róbcie z modlitwy paplaniny—jak poganie, którzy sądzą, iż wysłuchanie ich próśb zależy od ilości wypowiedzianych słów. Nie bądźcie do nich podobni!”

I pamiętajmy o Turowskim, nie zapominajmy o Turowskim, uczmy kolejne pokolenia kim był i jak żył. Może to kolejne pokolenia będą bardziej roztropne i odporne na tego typu mistrzowskie manipulacje.

Marcin Bogdan

Idź do oryginalnego materiału