Apteka nie dla pacjentów.
Upadający rząd Patoli i Socjalu przegłosował ukrytą zmianę prawa, która stworzyła lokalne monopole apteczne. W efekcie z rynku zniknęło od 2000 do 3000 tysięcy aptek.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Tzw. ustawa Apteka dla Aptekarza 2.0 zmieniła prawo w taki sposób, aby pozbyć się z rynku konkurencji dla lokalnych aptekarzy-biznesmenów. Skutkiem – oprócz zniknięcia choćby 3 tys. aptek – był wzrost ceny leków dla pacjentów, którzy wpadli w ręce lokalnych monopoli.
Do sprawy odniósł się prof. Arkadiusz Radwan, autor raportu oceniającego skutki wprowadzenia ustawy-wrzutki PiS.
– Wprowadzono limit 4 aptek na jednego właściciela bądź spółki, której właścicielem są włącznie farmaceuci. To uniemożliwia tworzenie większych sieci, które obejmują 4 apteki. Co więcej, mamy bardzo arbitralne, wzięte z sufitu ograniczenie procentowe. Nie może być jeden podmiot prowadzącym apteki w ilości ponad 1 procenta w województwie – wymienia prof. Radwan.
W praktyce oznacza to, iż firma wyczerpująca pisowski „limit” aptek w Krakowie nie może otwierać kolejnych punktów np. w pobliskich miastach. Dla klientów w Krakowie to bez znaczenia, ale dla firm blokada przed wejściem do miasteczka, gdzie działają apteki lokalnego, zaprzyjaźnionego z władzą potentata.
A tym samym to lokalny gigant narzuca ceny i kształtuje rynek. Wbrew interesowi pacjentów.
Co ciekawe, plan, który wdrożył w życie PiS, już w przeszłości był blokowany przez Trybunał Konstytucyjny. Pierwsze zakusy na wolny rynek w Polsce sięgają lat 90., jednak to co nie udało się postkomunistom udało się PiS.
Ustawa wprowadziła też ograniczenia bazujące na demografii i geografii – o ile na aptekę przypada mniej niż 3 tys. mieszkańców i odległość 500 metrów. A tym samym obok drogiej apteki lokalnego farmaceutycznego monopolisty nie powstanie konkurencja.
– Trochę pod pozorem rozwiązań antymonopolowych tworzy się mechanizm, który wręcz sprzyja lokalnym monopolom. Możemy sobie wyobrazić małe miasteczko gminne, w którym mamy 4 apteki, które należą do jednego właściciela. I nikt nie może pojawić się z zewnątrz i stanowić dla nich konkurencji. Bo po pierwsze mają ograniczenia w liczbach bezwzględnych – czyli maksymalnie 4 apteki. Po drugie mamy ograniczenia odległościowe, demograficzne. To nam betonuje niektóre rynki lokalne i widać to w liczbach – wskazuje prof. Radwan.
W Polsce liczba aptek spadła z ok. 13 tys. do ok. 11 tys. podkreślił profesor.
– Na regulacji Apteka dla Aptekarza korzystają przede wszystkim duże sieci farmaceutyczne, które są mniej widocznym, ale bardzo ważnym graczem na rynku farmaceutycznym w Polsce. Rynek farmaceutyczny dzieli się na hurtowy i detaliczny. Detaliczny to rynek apteczny, który widzą pacjenci. Natomiast to co wpływa na dostępność leków i ich cenę to w dużej mierze jest interakcja między rynkiem hurtowym a detalicznym. Czyli krótko mówiąc: jaką pozycję negocjacyjną ma apteka względem hurtownika. o ile popatrzymy na liczby, to rynek hurtowy w Polsce jest bardzo silnie skoncentrowany. 10 największych podmiotów kontroluje ponad 90 proc. rynku. 3 podmioty kontrolują ponad 70 proc. To są liczby, które pokazują bardzo dużą koncentrację na rynku hurtowym. Natomiast na rynku detalicznym, czyli aptecznym mamy daleko idące rozdrobnienie. Ten rynek jest bardzo rozdrobniony – poza tymi małymi monopolami. To tworzy pejzaż, który jest korzystny dla hurtowni, dla niektórych małych monopoli aptecznych, a jest bardzo niekorzystny dla pacjenta – wskazuje prof. Radwan.