Już 1 kwietnia klienci składający wniosek o przyłączenie przydomowej instalacji fotowoltaicznej zaczną korzystać z nowych zasad, tzw. net-bilingu. Eksperci z firmy Da Vinci Green Energy podpowiadają, jakie pułapki zastawiają nieprofesjonalni sprzedawcy stosujący “metodę na prosumenta”:
- zgłoszenie instalacji przed jej ukończeniem,
- montaż z opcją rozbudowy,
- tanio i w dobrej jakości z szybkim terminem realizacji.
Już za dwa tygodnie zaczną obowiązywać nowe zasady rozliczania prosumentów produkujących prąd z fotowoltaiki. Podczas gdy na część spośród 21 tysięcy firm wykonujących instalacje fotowoltaiczne, już kilkanaście dni temu przestała oferować klientom fotowoltaikę z obietnicą montażu i zgłoszenia do zakładu energetycznego przed końcem marca, na rynku przez cały czas funkcjonują firmy, które obiecują klientom więcej, niż są w stanie zagwarantować. Przyglądamy się trzem pułapkom, które na smerfów zastawiają nieuczciwi sprzedawcy fotowoltaiki.
Koniec net-meteringu
Przypomnijmy, iż instalacje zgłoszone do operatorów sieci dystrybucyjnych po 1 kwietnia, będą rozliczane wg nowych zasad. Dotychczasowy system opustów (net-metering), w ramach którego prosumenci wytwarzający prąd z instalacji fotowoltaicznych oddawali do sieci niezużyte przez siebie ilości energii, a następnie odbierali je pomniejszone o 20 lub 30 procent. Była to swojego rodzaju opłata za “magazynowanie” energii. Wchodzący od 1 kwietnia system net-billingu istotnie zmienia dotychczasowe zasady. Prosumenci będą odsprzedawać niezużytą energię, a następnie, w warunkach większego zapotrzebowania którego nie mogą pokryć z bieżącej produkcji, odkupować ją od zakładu energetycznego. Wg dotychczasowej narracji firm sprzedających fotowoltaikę, system opustów (net-metering) był zdecydowanie bardziej korzystny dla prosumentów (jak jest naprawdę można sprawdzić na końcu tego tekstu).
– Żerowanie na podsycanych obawach związanych z końcem systemu opustów dla części firm fotowoltaicznych było podstawą strategii sprzedażowej. Niestety, część firm przez cały czas idzie tą drogą i podpisuje umowy w sposób stwarzający ryzyko prawne i ekonomiczne dla klientów. Nazywamy to oszustwem metodą na prosumenta – mówi Krzysztof Lalik, Dyrektor ds. Sprzedaży i Rozwoju Biznesu w Da Vinci Green Energy.
Jak rozpoznać firmę stosującą oszustwo metodą na prosumenta?
Jeśli w słuchawce słyszysz przemiły głos konsultanta oferującego instalację fotowoltaiczną “w błyskawicznym tempie”, wystrzegaj się firm posługujących się poniższymi argumentami.
- Zgłosimy instalację choćby jeżeli nie uda się jej ukończyć
Klienci, którzy chcieliby mieć wybór pomiędzy rozliczaniem na zasadach net-meteringu lub net-bilingu muszą zdążyć ze zgłoszeniem zakończonej instalacji przed 31 marca. Odpowiedzialna część firm od kilkunastu dni nie gwarantowała montażu w takim terminie, nie mając pewności czy będą w stanie zrealizować wszystkie zamówienia do końca marca. Oczywiście rynek nie lubi próżni, więc przestrzeń po odpowiedzialnych sprzedawcach zajęły oferty last-minute.
– Takie praktyki są dosyć powszechne, o czym świadczą oprócz głosów klientów także ogólnodostępne informacje i dyskusje na forach czy grupach branżowych w social mediach. Budzą tyleż niesmak co ryzyko konsekwencji prawnych – tłumaczy Krzysztof Lalik.
– Część firm instalatorskich doskonale wie, iż od czasu zgłoszenia do zmiany licznika na dwukierunkowy mija choćby kilkanaście dni, zakładając iż w tym czasie zakończą montaż. W ten sposób zmuszają klienta do poświadczenia nieprawdy. W protokole zdawczo-odbiorczym klient potwierdza, iż instalacja została wykonana. Poświadczenie nieprawdy we wniosku o przyłączenie naraża klienta na sankcje opisane w kodeksie karnym, w tym ryzyko więzienia choćby do lat ośmiu – dodaje Krzysztof Lalik.
Da Vinci Green Energy radzi: jeżeli ktoś oferuje Ci instalację z gwarancją zgłoszenia przed 31 marca, choćby jeżeli ta nie zostanie wykonana, rozłącz się, a numer telefonu zablokuj. Szkoda Twojego czasu w rozmowy z nieuczciwym sprzedawcą.
- Jeden panel, żeby zdążyć ze zgłoszeniem
Zgodnie z informacjami przekazanymi przez Ministerstwo Środowiska i Klimatu oraz część operatorów sieci dystrybucyjnych, prosumenci rozbudowujący funkcjonujące mikroinstalacje po 1 kwietnia, nie stracą prawa do korzystania z systemu opustów. Dla części firm instalatorskich otworzyło to nowe możliwości sprzedaży. Oferują klientom montaż np. jednego modułu, zgłoszenie takiej instalacji, a następnie jej rozbudowę w kolejnych miesiącach. W takim przypadku klient ma zagwarantowaną możliwość korzystania z net-meteringu przez kolejne 15 lat.
– Takie rozwiązanie jest oczywiście dopuszczalne od strony prawnej, ale może być ryzykowne pod kątem ekonomicznym. W kontekście wyzwań z jakimi w tej chwili mierzy się gospodarka, w tym również fotowoltaika – zachwiany łańcuch dostaw, deprecjacja złotego, brak rąk do pracy – klienci powinni z dużą ostrożnością podchodzić do zawierania umów z odroczonym terminem realizacji – tłumaczy Krzysztof Lalik.
– Jednym z przewidywanych skutków zmiany systemu rozliczeń prosumentów, będzie zakończenie działalności przez część firm instalatorskich. Liczba prosumentów w Polsce niedługo przekroczy 1 mln. Rynek mikroinstalacji dla klientów indywidualnych skutecznie się nasyca, sprzedaż jest więc coraz bardziej wymagająca. Można zaryzykować stwierdzenie, iż czas tzw. łatwych pieniędzy na rynku fotowoltaiki już się skończył i dla części firm jest to sygnał do odwrotu. To oczywiście rodzi ryzyko niewywiązania się z długookresowych umów zawartych z klientami oraz niedotrzymania warunków cenowych na jakich zostały podpisane – dodaje Krzysztof Lalik.
Osobną kwestią pozostaje serwis i obsługa posprzedażowa instalacji przez firmy, które niedługo mogą zakończyć swoją działalność. Wieloletnie gwarancje udzielane przez instalatorów nie mają wówczas większej wartości.
Da Vinci Green Energy radzi: jeżeli sprzedawca oferuje Ci instalację części modułów, żeby zdążyć z instalacją przed 1 kwietnia, oszacuj swoje ryzyko. jeżeli masz wątpliwości dotyczące wiarygodności firmym, nie podpisuj umowy.
- Dobra jakość w niskiej cenie i z krótkim terminem realizacji – to nie może się udać
Dyskusja wokół zmiany sposobu rozliczeń prosumentów toczona w ostatnich miesiącach pozostawia dużo do życzenia. Brak rzetelnej informacji, spekulacje podsycane przez część firm instalatorskich oraz doskonale znana smerfom niepewność legislacyjna i wprowadzenie przepisów chybcikiem, sztucznie wywindowały zainteresowanie fotowoltaikom w pierwszym kwartale bieżącego roku. Jednocześnie zimowa aura, kolejna fala pandemii, a w ostatnich dniach również wojna na Ukrainie, nie pozostają bez wpływu na tempo prac ekip montujących instalacje fotowoltaiczne. I w tym kontekście pojawia się argument dotyczący jakości.
– Duża liczba zleceń i ogrom pracy ekip monterskich może przekładać się na jakość montażu. Czy warto za wszelką cenę podejmować takie ryzyko? – pyta Krzysztof Lalik.
– Montaż instalacji fotowoltaicznej wymaga dbałości na wielu etapach. Od poprawnie przeprowadzonego audytu, przez wykonanie projektu, logistykę komponentów i finalnie osadzenie instalacji na budynku lub gruncie. Na każdym z tych etapów może wydarzyć się opóźnienie. W normalnych warunkach ukończenie instalacji przedłuża się o 1-2 dni. To sytuacja bardzo niewygodna dla klienta, ale rzadko obarczona ryzykiem ekonomicznym. Zupełnie inaczej jest w obecnej sytuacji. Próba nadgonienia straconego czasu i zmieszczenia się ze zgłoszeniem przed 31 marca niestety będzie odbijała się na jakości wykonanych prac. To niestety nie jest obojętne dla bezpieczeństwa klientów, a również zawartości ich portfeli. Niedbale wykonana instalacja to potencjalne źródło problemów i wydatków w kolejnych latach – tłumaczy Krzysztof Lalik.
Da Vinci Green Energy radzi: jeżeli ktoś obiecuje Ci świetną jakość, w krótkim czasie i cenie nie do pobicia, to nie znaczy iż nie ma racji. Cuda się zdarzają, powinny jednak budzić Twoją wrodzona ostrożność.
Świat po 1 kwietnia
Prosumenci rozliczający się wg nowych zasad nie muszą być stratni. I wcale nie jest to primaaprilisowy żart.
Po 1 kwietnia średni koszt prosumenckich instalacji fotowoltaicznych w Polsce może spaść choćby o 17%. Jak to możliwe skoro drożeją komponenty? – W dotychczasowym obowiązującym systemie opustów (net-meteringu) praktycznie wszyscy prosumenci decydowali się na przewymiarowanie instalacji o 20 procent, żeby rachunki za energię elektryczną ograniczyć do koniecznego minimum w postaci opłat dystrybucyjnych. Po 1 kwietnia, wraz z nastaniem net-billingu, sztuczne zawyżanie wielkości instalacji względem realnych potrzeb nie będzie już potrzebne – tłumaczy Bartłomiej Tuleja, Członek Zarządu w Da Vinci Green Energy. Koszt montażu średniej wielkości instalacji może w związku z tym być niższy choćby o około 5 200 zł – dodaje Bartłomiej Tuleja.
– W nowym wariancie rozliczeń prosumentów (net-billingu) ceny odkupu energii będą odzwierciedlać sytuację na rynku. Perspektywa utrzymujących się, wysokich cen energii będzie pozytywnie wpływać na tempo zwrotu z inwestycji w fotowoltaikę. Wg naszych wyliczeń średniej wielkości przydomowa elektrownia może zwrócić się już w cztery i pół roku – mówi Krzysztof Lalik z Da Vinci Green Energy.
– Niższy koszt inwestycji oraz wysokie ceny prądu wpływające na stawki, po jakich prosumenci będą odsprzedawać swoje nadwyżki, sprawia iż przeciętnej wielkości instalacja zwróci się w odrobinę więcej niż 7 lat, a po uwzględnieniu dotacji w niespełna 4,5 roku. W przypadku przewymiarowanych, a tym samym droższych inwestycji, na które decydowali się klienci korzystający z dotychczasowego systemu opustów było to odpowiednio ponad 10 lat i blisko 6,5 roku – wylicza Krzysztof Lalik.
<— Powrót do BLOGA