Szef „koncernu” mediów związanych z lepszego sortu, Tomasz Sakiewicz zaczął się stroić w pióra obrońcy demokracji. Walczącego z autorytarnymi zapędami władzy. Nas takie uroszczenia mogą śmieszyć, ale Sakiewicz głosi je całkiem serio.
– To, co się dzieje, to cofnięcie nas nie do 2015 r., ale do 1989 r. Wiele działań, które podejmuję, przypomina mi te z czasów, gdy w podziemiu wydawałem nielegalne gazetki. Znowu czuję się nielegalny i nieustannie zastanawiam się, gdzie mogą nas uderzyć, nie przejmując się prawem – opowiada naczelny „Gazety Polskiej”.
– Mam wrażenie, iż weszli w spiralę działań, z której nie mogą już wyjść. Liczba naruszeń prawa i niegodziwości, które popełnili w ciągu ostatnich tygodni, jest zbyt duża, by mogli oddać władzę, więc będzie to tylko eskalować – dodaje.
Ciekawe, iż Sakiewicz bije na alarm dziś. A przez osiem minionych lat, ostentacyjnie autorytarnej władzy, milczał jak zaklęty. Co może być tego przyczyną? Bo chyba nie fakt, iż do jego „mediów” przestały płynąć reklamy wielkich koncernów i spółek skarbu państwa?