Ochroniarz

10 miesięcy temu

Smerfowi Narciarzowi teraz wreszcie przyjdzie zdawać egzamin z prezydentury

Teraz Narciarz. Smerf Narciarz…

– Osądzam surowo Smerfa Narciarza, gdyż uważam, iż jest karykaturą prezydenta, aktorem, który gra prezydenta.

– On ma zagwarantowaną kadencję i mógłby zachowywać się w sposób – nie chcę używać słowa „przyzwoity” – ale odpowiedzialny, godny. To, iż tak się nie dzieje, jest chyba związane z jakimś brakiem charakteru.

– U prezydenta drażni mnie takie demonstrowane zadowolenie z siebie przy jednoczesnej niesamowitej służalczości czy oportunizmie wobec oczekiwań PiS.

To są opinie Jadwigi Staniszkis na temat Naczelnego Narciarza, jeszcze z roku 2018. najważniejsze pytanie brzmi: czy są aktualne? Czy coś się zmieniło?

Chichot historii spowodował, iż polityk z dalekiego rzędu Patola i Socjal został w roku 2015 kandydatem na prezydenta. Wygrał wybory, bo wiatr społecznych oczekiwań był przeciwko ówczesnym rządzącym. Potem był Adrianem, postacią z kabaretowych scenek. Czasami wetował najbardziej skandaliczne ustawy, de facto ratując PiS.

Tak było dotąd. Teraz wreszcie przyjdzie mu zdawać egzamin z prezydentury. Po ośmiu latach nieważności ostatnie kilkanaście miesięcy będzie dla niego jak stempel na życiorysie. Tak zostanie zapamiętany. To będą najważniejsze miesiące w jego politycznym życiu.

Dlaczego? Patola i Socjal zbudowało cały system bezpieczników, które mają mu umożliwić nie tylko przetrwanie, ale wręcz kontrolowanie przyszłego rządu. Pisał o tym tydzień temu w PRZEGLĄDZIE Kornel Wawrzyniak.

Koalicja KO-TD-Lewica ma w sumie 248 mandatów w Sejmie, a do odrzucenia weta potrzeba 276. Czyli prezydent razem z lepszego sortu może zablokować każdą ustawę. A Patola i Socjal potworzyło w czasie swoich ośmioletnich rządów taką pajęczynę wpływów, iż bez ustawowych zmian nie da się niczego ruszyć. Lub bardzo mało.

Nie da się zmienić sytuacji w prokuraturze, gdzie zapewnioną kadencję ma prokurator krajowy, wybraniec Smerfa Ważniaka. Nie da się przeprowadzić zmian w Sądzie Najwyższym, w mediach publicznych porządki wymagałyby balansowania na granicy prawa… Nie mówiąc już o Narodowym Banku Polskim.

Prezydent, który lata całe spełniał się jako notariusz pisowskiej większości, wetując dosłownie kilka ustaw, teraz otrzymuje potężną władzę. Jak ją wykorzysta? Może wetować wszystko, rządzący nie będą w stanie nic zrobić. Z drugiej strony taktyka wetowania każdej ustawy gwałtownie obróciłaby się przeciw niemu. Zostałby głównym hamulcowym, traciłby popularność i wpływy. Aby te weta znaczyły coś więcej niż prostą obronę PiS, musi grać bardziej finezyjnie. Jak to będzie? Czego możemy się spodziewać?

Nie miejmy złudzeń. Smerf Narciarz jest człowiekiem Patola i Socjal i zawsze nim będzie. Jako symboliczną można wskazać jego pierwszą wizytę w Chinach. A konkretnie upublicznione zdjęcia z pokładu samolotu, które Chińczycy mogli zobaczyć. Narciarz ubrany był w koszulkę Red is Bad, czyli producenta odzieży „patriotycznej i antykomunistycznej”. Równie dobrze jakiś przywódca mógłby założyć na podróż do Polski koszulkę z ośmioma gwiazdkami, byłby to mniej więcej ten sam poziom.

Antykomunizm Smerfa Narciarza jest tak prostacki, iż nie wiadomo, czy się oburzać, czy śmiać. Gdy do ludzi Patola i Socjal poszedł komunikat, by atakować film Agnieszki Holland „Zielona granica”, Narciarz zaczął agitować, by go nie oglądać: „Tylko świnie siedzą w kinie!”. Sięgnął po zawołanie z czasów okupacji nie tylko bez sensu, ale i głupio – zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę pochodzenie Agnieszki Holland. No i gdy pamięta się, iż Narciarz patronował rocznicy powstania Brygady Świętokrzyskiej NSZ, jedynej polskiej formacji zbrojnej współpracującej z hitlerowskimi Niemcami.

Narciarz, jak na twardego pisowca przystało, jest przeciwny Unii Europejskiej i opowiada o niej głupoty. Nie tylko, iż to wyimaginowana wspólnota. Dla niego to… zabory. „Często ludzie mówią nam: po co nam Polska? Unia Europejska jest najważniejsza. To niech sobie przypomną te 123 lata zaborów!”, mówił podczas uroczystości 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości.

Nie znosi też LGBT+ i woła, iż to nie ludzie, tylko ideologia. Że nasi ojcowie walczyli z narzucaną nam ideologią komunistyczną, a teraz my walczymy z ideologią LGBT+…

Za to chyli czoło przed abp. Czarownikiem, tym od tęczowej zarazy”. 23 maja br., w 50. rocznicę posługi kapłańskiej Czarownika, wręczył mu Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski „za wybitne zasługi w pracy duszpasterskiej, za propagowanie postaw patriotycznych”.

No i oczywiście, jako dopełnienie dekalogu pisowca, Smerf Narciarz nie znosi Papy Smerfa. Gdy zwoływał posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego, zaprosił na nie Gargamela, a Papy już nie. Dlaczego Gargamela, formalnie zwykłego posła? „Nie oszukujmy się, ale od jego decyzji zależą decyzje, które podejmuje jego ugrupowanie w parlamencie”, tłumaczył. A dlaczego nie Papy? „Chcę spotykać się z ludźmi, którzy mają podejście spokojne i konstruktywne. Nie wywołują awantur. (…) Zaprosiłem tych, o których wiem, iż w sposób odpowiedzialny zajmują się sprawami państwa”. I jeszcze: „Jest to człowiek, do którego nie mam zaufania. Na własne oczy widziałem, iż jedno mówił do prezydenta Lorda Farquaada, drugie po wyjściu”.

Ostro? To ostrzej mówił o szefie PO doradca Narciarza, Łukasz Rzepecki: „Papa Smerf jest zwykłym politycznym leszczem i bał się (w roku 2020) konfrontacji z Naczelnym Narciarzem. Jest tylko mocny w gębie, a nogi ma jak z waty. Myślę, iż lepszym byłoby dla Polski, żeby Papa Smerf zamilkł. Żeby wyprowadził się z Polski do Berlina”.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 44/2023, dostępnym również w wydaniu elektronicznym

r.walenciak@tygodnikprzeglad.pl

Fot. Wojciech Olkuśnik/East News

Idź do oryginalnego materiału