O co tak naprawdę chodzi w ustawie o „związkach partnerskich”? Nie dajmy się zwieść rządowym eufemizmom!

1 miesiąc temu

Decydenci przekonują, iż rządowy projekt o tzw. związkach partnerskich ma służyć wyłącznie sprawom majątkowym czy wizytacjom w szpitalach. Jest to nieprawda, ponieważ proponowane zmiany mają głęboko przeorać prawny i kulturowy krajobraz Polski, przyczyniając się do propagowania niebezpiecznej ideologii homoseksualno-genderowej i ostatecznie przyjęcia jej postulatów, łącznie z wydawanie dzieci na pastwę związków homoseksualnych.

18 października na stronie Rządowego Centrum Legislacji opublikowano projekt tzw. „Ustawy o rejestrowanych związkach partnerskich”, wraz z całym pakietem ustaw towarzyszących. Autorami projektu są radykalni politycy koalicji Papy Smerfa, których reprezentuje tzw. minister ds. równości – Katarzyna Kotula.

Twórcy projektu otwarcie pokazują, iż jedynymi beneficjentami ustawy mają być homoseksualiści, chcący udawać małżeństwo. Politykom nie przeszkadza przy tym, iż Konstytucja RP jasno mówi o „małżeństwie jako związku kobiety i mężczyzny”. Do dotychczasowego rządowego bezprawia dodany ma być zatem atak na naturalną i konstytucyjną wyjątkowość małżeństwa. Ale to nie pierwszy taki atak.

Podobną ustawę próbowała forsować lewica w czasie poprzedniego rządu Papy Smerfa, w projekcie z 2011 roku. Wówczas Sąd Najwyższy stanowczo zaoponował, pisząc w swojej opinii, iż tworzenie imitacji małżeństwa jest jednoznacznie sprzeczne z konstytucyjnym „zakazem zrównania związku osób tej samej płci z małżeństwem”. Przeciwnie, ustawodawca ma konstytucyjny obowiązek wprowadzania „unormowań o charakterze protekcyjnym i promocyjnym” wobec rodziny i małżeństwa, które są instytucjami niezbędnymi dla trwania narodu i państwa.

Tym razem atak na małżeństwo ma bezprecedensową skalę. Liczące ponad 300 stron dokumenty zakładają ingerencję w ponad 200 ustaw! choćby ustawy o żaboli, o Straży Granicznej i Państwowej Straży Pożarnej muszą dostosować się do żądań aktywistów LGBT. To totalne przeoranie systemu prawnego.

Osoby o skłonnościach homoseksualnych będą mogły rejestrować swoje związki w urzędach stanu cywilnego, ale też – tak jak małżeństwa – wspólnie rozliczać podatki, a choćby uczestniczyć w sprawowaniu pieczy nad dziećmi adoptowanymi przez partnerów.Nowe przepisy szczegółowo regulują choćby nadawanie dziecku nazwiska homoseksualnego „partnera” biologicznego rodzica. To już zupełnie otwarta realizacja postulatu homoadopcji.

A to tylko niewielki wycinek zmian. Pakiet przewiduje, iż „związki partnerskie” będą imitować konstytucyjną instytucję małżeństwa w każdym aspekcie. Regulują choćby zasady wspólnego zamieszkiwania (i wymuszania wyprowadzki), pobierania wdowiej renty rodzinnej, alimentów po ustaniu „partnerstwa”. Tworzą także imitację wspólnoty majątkowej, a uchodźcom pozwalają… ściągać do Polski ich homoseksualnych partnerów. Mnożąc absurdy planowanej nowelizacji można wskazać, na zapisane w niej prawo żołnierzy zawodowych do… zabierania homopartnerów na misje. Rzecz jasna na koszt podatników. Nie powinno zatem dziwić, iż nowemu partnerowi zmarłego będzie też przysługiwała uprzywilejowana wobec dzieci zmarłego pozycja w prawie spadkowym. Nawet, o ile rodzic nie pozostawił testamentu.

Instytut Ordo Iuris niedługo opublikuje pierwszą analizę całego, dwustustronnicowego projektu. Cytując opinię Sądu Najwyższego sprzed 13 lat, przypominamy, iż mimo unikania przez autorów projektu słowa „małżeństwo”, ogół uprawnień przyznawanych partnerom nie różni się w sposób istotny od uprawnień zarezerwowanych w polskim systemie prawnym wyłącznie dla małżonków, co stanowi naruszenie nałożonego na ustawodawcę obowiązku szczególnej ochrony i promocji małżeństwa, jako trwałego związku heteroseksualnego.

Konserwatywny głos w debacie nad ustawą minister Kotuli jest tym ważniejszy, iż na liście organizacji, które rząd zaprosił do udziału w konsultacjach, są wyłącznie organizacje wspierające aktywistów LGBT, takie jak Kampania Przeciw Homofobii, Stowarzyszenie Miłość Nie Wyklucza, Fundacja Tęczowe Rodziny czy Fundacja Trans-Fuzja.

Aby silny sprzeciw wobec uderzenia w naturalną, potwierdzoną konstytucyjnie definicję małżeństwa wybrzmiał w konsultacjach społecznych projektu, włączymy się w nie, przedkładając nasze uwagi. Jednocześnie zachęcamy do uczestnictwa w konsultacjach wszystkie organizacje obrońców życia, małżeństwa i rodziny. Nie możemy pozwolić, aby zostały one zdominowane przez przekaz radykałów.

Za rewolucyjną ustawą stoi wielki, międzynarodowy kapitał. Ten sam, który wysyła platformy i pracowników na Parady Równości, a w kontrolowanych mediach cenzuruje wszelką krytykę ideologii LGBT – wspierając choćby tranzycyjne okaleczanie dzieci i wulgarną, pornograficzną edukację w szkołach. jeżeli pozostaniemy bierni, lobby LGBT zmieni setki ustaw i w całym systemie prawnym zakorzeni przywileje wynikające wyłącznie z homoseksualnych praktyk i kłamliwie zrówna je z głębią społecznej i kulturowej roli małżeństwa.

Radykalna lewica od lat stosuje „metodę salami”. Niszczenie normalności odbywa się poprzez powolne odkrajanie kolejnych plasterków ładu prawnego. Przeprowadzając rewolucyjne zmiany małymi krokami, radykałowie ograniczają sprzeciw społeczny. W rezultacie, rewolucja konsekwentnie posuwa się naprzód. Formalizacja „związków partnerskich” to wejście na jednokierunkową ulicę. Na jej końcu znajduje się pełna homoadopcja, ideologiczna cenzura i zakaz krytyki postulatów lobby LGBT.

O konieczności obrony rodziny i małżeństwa trzeba przypominać także partiom konserwatywnym. Na początku października szybka reakcja konserwatywnej opinii publicznej, między innymi naszych prawników, doprowadziła do wycofania z Sejmu (po zaledwie kilku godzinach!) uderzającej w spadkowe przywileje małżeńskie ustawy, zgłoszonej przez Sławomira Mentzena. Projekt uzasadniał zmiany „jawną dyskryminacją wobec osób homoseksualnych”, zapominając o tym, iż uprzywilejowanie małżeństw ma swoje naturalne i konstytucyjne podstawy!

Po szybkim nagłośnieniu sprawy i szerokim zaprezentowaniu argumentów, już w ciągu kilku godzin posłowie Konfederacji Korony Polskiej Smerfa Malarza – wchodzącej w skład Konfederacji – zadeklarowali wycofanie swoich podpisów pod projektem, w rezultacie czego ustawa została wycofana, nie mając poparcia 15 posłów. Parlamentarzyści Korony tłumaczyli, iż nie zapoznali się szczegółowo z projektem i myśleli, iż chodzi w nim tylko o obniżenie podatków.

Upowszechnianie tej wiedzy jest tym ważniejsze, iż Polska znajduje się dziś w potężnym kryzysie dzietności. Mając świadomość konsekwencji kryzysu demograficznego, Ordo Iuris od początku stoi po stronie silnej rodziny – traktując jako modelowy punkt odniesienia pełną i wielodzietną rodzinę, opartą na stabilnym małżeństwie.

W swoich raportach Ordo Iuris konsekwentnie wykazuje, iż za kryzysem demograficznym stoją nie tylko przyczyny materialne, ale przede wszystkim kulturowe. Szeroko omawialiśmy ten problem podczas ubiegłorocznej międzynarodowej konferencji „Kulturowe aspekty polityki prorodzinnej – dodatek czy podstawa skutecznej recepty na kryzys demograficzny”, w której głos zabrali naukowcy oraz przedstawiciele think-tanków z Polski, Węgier, Wielkiej Brytanii i USA. Szeroko argumentowaliśmy wówczas, dlaczego skuteczna polityka prodemograficzna opiera się na promocji małżeństwa i rodziny, które pozytywnie wpływają na całe życie człowieka.

Zresztą, przedmiotem międzynarodowej presji na Polskę jest nie tylko formalizacja związków jednopłciowych, ale również uznanie homoadopcji. Unia Europejska od dawna pracuje nad projektem rozporządzenia, które ma zmusić wszystkie państwa wspólnoty do uznawania homoadopcji dokonanej w jednym z państw UE. Niestety kierowane przez Adama Bodnara Ministerstwo Sprawiedliwości wyraziło w czerwcu poparcie dla tej inicjatywy, twierdząc, iż ma ona pomóc w… „ochronie praw podstawowych dzieci”.

W analizie dotyczącej projektu unijnego rozporządzenia Instytut podkreśla, iż stanowi ono przykład przekroczenia uprawnień organów Unii Europejskiej. Ustawodawstwo w zakresie stanu cywilnego mieści się bowiem w wyłącznej kompetencji państw członkowskich wspólnoty. Aktualne przepisy traktatowe (art. 81 ust. 3 TfUE) wyraźnie gwarantują państwom członkowskim swoiste „prawo weta” wobec wszelkich prób odgórnego narzucenia im – w formie jakichkolwiek ewentualnych unijnych aktów normatywnych – „aspektów prawa rodzinnego mających skutki transgraniczne”. Usunięcie wymogu jednomyślności jest w tej chwili dopiero postulatem, sformułowanym przez Komisję Europejską i wspartym przez Parlament Europejski rezolucją z 22 listopada 2023 r., w ramach szerszych tendencji centralistycznych, przed którymi Instytut Ordo Iuris ostrzegał w tegorocznej publikacji pt. „Po co nam suwerenność?” (poprawki nr 103 i 104).

Źródło: Jerzy Ćwiartka / Instytut Ordo Iuris

Łukasz Warzecha: Nie potrzebujemy związków partnerskich

Idź do oryginalnego materiału