„Nóż”, czyli jak Salman Rushdie nie dał się uciszyć pomimo muzułmańskiego zamachu

2 tygodni temu

33 lata od wydania fatwy na życie Salmana Rushdiego zaatakował go islamski nożownik. W książce Nóż. Rozważania po próbie zabójstwa pisarz opowiada o tym dramatycznym wydarzeniu. – Zmieniłem się w dziwoląga zawdzięczającego sławę niefortunnym wypadkom w życiu – mówi.

Kiedy Salman Rushdie jesienią 1988 roku opublikował Szatańskie wersety, był cenionym autorem trzech innych powieści, w tym dyptyku Dzieci Północy i Wstyd. Mijało sześć lat, odkąd uhonorowany został Bookerem, ale adekwatnie przez cały czas szukał swojego miejsca w literackim świecie. Jego pozycję miała ugruntować czwarta powieść – właśnie Szatańskie wersety – w której zawarł swoje doświadczenia człowieka żyjącego na styku kultur – muzułmańskiego Hindusa wychowywanego od 13. roku życia w brytyjskich szkołach.

Jak pisał Rushdie w swojej autobiografii zatytułowanej Joseph Anton, w Szatańskich wersetach próbował przedstawić pasjonującą go od dzieciństwa historię powstania najmłodszej z wielkich monoteistycznych religii – islamu. Wychowany w muzułmańskiej, choć niespecjalnie religijnej rodzinie Rushdie opisał w Szatańskich wersetach Mahometa jako zwykłego człowieka podlegającego wahaniom i emocjom. Tytułowe szatańskie wersety to apokryficzny fragment Koranu dopuszczający oddawanie czci lokalnym boginiom z Mekki, który Prorok miał wykreślić z pierwotnej wersji tekstu jako podyktowany przez kuszącego go diabła.

Przez kilka miesięcy po publikacji książki w Wielkiej Brytanii doszło do kilku muzułmańskich demonstracji przeciwko powieści, ale nic nie zapowiadało tego, co stało się w walentynki 1989 roku. 14 lutego przywódca irańskiej rewolucji ajatollah Chomeini nakazał wiernym zabicie autora Szatańskich wersetów oraz wszystkich, którzy przyczynili się do wydania książki „obrażającej islam”. O fatwie poinformowała Rushdiego telefonicznie reporterka BBC, pytając, co to za uczucie, dowiedzieć się, iż ciąży na nim wyrok śmierci. – Nie jest przyjemnie – odpowiedział pisarz, nie zdając sobie jeszcze sprawy, iż jego życie właśnie nieodwracalnie się zmieniło.

Pierwszą noc po ogłoszeniu wyroku Rushdie spędził jeszcze we własnym domu, ale następnego ranka wraz z żoną rozpoczęli wielomiesięczną tułaczkę po wynajętych domach-kryjówkach. Kontakty z byłą żoną, synem i resztą rodziny zostały drastycznie ograniczone, podobnie jak spotkania z przyjaciółmi. Ochraniający go pracownicy Scotland Yardu stali się na dziesięć lat nieodłącznymi towarzyszami samotności pisarza. Wożono go pancernym samochodem, nie miał prawa samodzielnie zrobić kroku czy wykonać telefonu. Już drugiego dnia musiał wymyślić nazwisko, pod którym zameldują go w przydrożnym motelu. Tytułowy Joseph Anton z jego autobiografii to kombinacja imion jego ulubionych pisarzy – Josepha Conrada i Antoniego Czechowa – a zarazem pseudonim, pod którym Rushdie faktycznie żył przez ponad dziesięć lat.

Pisarz nie czuł się winny – uważał, iż w swojej książce opisał powszechnie znane fakty historyczne. Nie liczył na sprawiedliwą ocenę w Indiach i świecie islamskim, gdzie książka została zakazana i czytelnicy nie mogli się z nią zapoznać, ale łudził się, iż zsekularyzowany świat Zachodu stanie po jego stronie, w obronie wolności słowa. Po latach wspomina, iż trafił ze swoimi oczekiwaniami na moment najgorszy z możliwych, apogeum poprawności politycznej wobec świata islamu, czas zabiegania o głosy rosnącej w siłę muzułmańskiej społeczności w Europie. Wielka Brytania, której był obywatelem, nie podjęła w jego obronie żadnych kroków dyplomatycznych, choć zapewniała mu ochronę, której koszty wypominały mu co jakiś czas brukowce. Rushdie przeciwko sobie miał nie tylko bulwarową prasę, ale też niektórych kolegów pisarzy.

Przez wiele państw przewaliły się islamskie demonstracje, których uczestnicy domagali się głowy pisarza, Szatańskie wersety palono na stosie, zastraszano wydawców powieści listami z pogróżkami. Włoskiego tłumacza książki, Ettore Capriolo, kilkukrotnie pchnięto nożem, japoński tłumacz – Hitoshi Igarashi – został zamordowany, w budynkach kilku wydawnictw podłożono bomby. Życie w ukryciu okazało się ciężką próbą, rozpadł się drugi związek Rushdiego, on sam popadł w głęboką depresję, z której podniósł się dopiero wchodząc w kolejny konkubinat, w których narodził się jego drugi syn. Stopniowo, w miarę upływu lat, brytyjscy ochroniarze uznali, iż zagrożenie się zmniejsza, możliwe stały się podróże, niezapowiedziane wystąpienia publiczne.

Rushdie wydał kolejne książki: Harun i morze opowieści, Ostatnie westchnienie Maura, Ziemia pod jej stopami, które przyniosły mu nagrody i uznanie. Nowojorska promocja powieści Furia zaplanowana była na 11 września 2001 roku. – Zawsze powtarzałem, iż to, co mnie spotykało, jest zaledwie prologiem, wstępem do nieszczęść, które dotkną wielu, wielu ludzi – podsumował Rushdie dzień ataku na WTC w rozmowie z „Daily Telegraph”.

W lutym 2002 roku brytyjskie służby uznały, iż pisarzowi nie jest już potrzebna stała obecność ochroniarzy. Od tamtej pory Rushdie przez cały czas unikał wystąpień publicznych, starając się jednak prowadzić tak normalne życie, jak to w jego sytuacji możliwe. Jednak fatwa to edykt, którego nie da się odwołać, nagroda za głowę pisarza wciąż oficjalnie obowiązuje. Przez 33 lata od wydania fatwy choćby ją podniesiono o pół miliona dolarów – do 3,3 mln.

Po 33 latach od wydania fatwy wyrok próbował wykonać 24-letni wówczas Hadi Matar, Amerykanin o libańskich korzeniach. 12 sierpnia 2022 r. zaatakował Rushdiego podczas panelu dyskusyjnego w Chautauqua w stanie Nowy Jork, raniąc go w szyję, twarz i brzuch. Rushdie przeszedł ośmiogodzinną operację, a lekarze początkowo zakładali, iż jej nie przeżyje. Przeżył, ale w lewej ręce ma niedowład, nie widzi na prawe oko. Książka Nóż to zapis powrotu pisarza do zdrowia, ale też gest terapeutyczny. Wciąż fizycznie słaby pisarz poczuł dzięki tej książce, iż napastnik nie osiągnął swojego celu – głos Rushdiego jest przez cały czas słyszalny.

Środkiem terapeutycznym jest też opisanie dramatycznej sytuacji z poczuciem humoru. Dlaczego stałem jak sparaliżowany, gdy mnie atakowano? – zastanawia się pisarz. Stałem tam jak piniata i pozwoliłem, żeby mnie dźgnął. To było tak, jakbym był głównym daniem na jego talerzu, krwistym stekiem. Gdy lekarze rozcinali mu marynarkę Ralpha Laurena, przez głowę ofiary zamachu przebiegła myśl: Och, nie mój piękny Ralph…

Rushdie próbował zrozumieć napastnika, choć nie chciał się z nim spotkać w czasie pisania Noża. Opisując życie Matara, używa pseudonimu „A”, bo nie chce karmić jego żądzy sławy. Młody człowiek o libańskich korzeniach, który urodził się w USA, zradykalizował się podczas wizyty w Libanie i poprzez śledzenie forów internetowych muzułmańskich ekstremistów, co Rushdie nazywa „spotkaniami z Imamem Yutubi”. Z Szatańskich wersetów przeczytał tylko dwie strony, nie wiedział o swojej ofierze niemal nic więcej. Jego nazwisko nie figurowało w żadnych zestawieniach islamskich ekstremistów. Rushdie pisze: Nie wybaczę mu sam. Ale też nie odmówię mu wybaczenia, jeżeli będzie go chciał.

Jak żyje pisarz po zrealizowaniu się jego najgorszych koszmarów? Czy jestem tą samą osobą, którą byłem 11 sierpnia, czy teraz jestem kimś innym? Pod pewnymi względami oczywiście jestem zmieniony – pisze Rushdie, któremu bardzo przeszkadza ubytek wzroku. Za największą stratę uważa to, iż dramatyczna historia jego życia przesłoniła nieco jego pisarstwo. Zmieniłem się w dziwoląga, zawdzięczającego sławę nie tyle swoim książkom, ile niefortunnym wypadkom w życiu – wyznaje. Rushdie skończył w czerwcu 77 lat i deklaruje, iż chce napisać kolejne książki.

Książka Nóż. Rozważania po próbie zabójstwa ukazała się nakładem wydawnictwa Rebis w tłumaczeniu Jerzego Kozłowskiego.

Źródło: PAP / Agata Szwedowicz

Idź do oryginalnego materiału