Spór w niemieckiej koalicji o kontrowersyjną kandydaturę do Trybunału Konstytucyjnego przerodził się w próbę sił, odzwierciedlającą nową rzeczywistość niemieckiej polityki.
Koalicyjny rząd CDU/CSU i SPD miał wczoraj (11 lipca) wybrać w Bundestag trzech nowych sędziów do szesnastoosobowego Trybunału Konstytucyjnego.
Spór wokół kandydatury Frauke Brosius-Gersdorf – kandydatki SPD, której liberalne poglądy na temat aborcji wzbudziły sprzeciw wśród konserwatywnych posłów – zmusił jednak partnerów koalicyjnych do porzucenia głosowania, po tym, jak kilkudziesięciu posłów CDU/CSU zagroziło zablokowaniem jej kandydatury.
Nieudane głosowanie to nie tylko cios w spójność nowej niemieckiej koalicji, ale także w autorytet kanclerza Friedricha Merza i lidera frakcji chadeckiej Jensa Spahna, którzy wcześniej sygnalizowali poparcie dla kandydatury Brosius-Gersdorf.
Szerzej rzecz ujmując, spór wewnątrz frakcji konserwatystów już na tak wczesnym etapie kadencji pokazuje, iż konfliktowa atmosfera, która charakteryzowała poprzednią koalicję – i ostatecznie doprowadziła do jej rozpadu – wcale się, wbrew nadziejom wielu wyborców, nie skończyła.
Centrowy sojusz dysponuje jedną z najwęższych większości w powojennej historii Niemiec, bo partie zarówno skrajnej prawicy, jak i lewicy zyskały na popularności.
Ta sytuacja skłoniła frakcje wewnątrz CDU i SPD – dwóch partii, które dominowały w niemieckiej polityce od czasu wojny – do porzucenia bardziej umiarkowanego kursu w nadziei na odzyskanie utraconego poparcia.
Walka o kandydaturę do Trybunału to tylko najnowszy przykład tego zjawiska – i prawdopodobnie nie ostatni. Koalicję czekają bowiem kolejne spory o inne kontrowersyjne kwestie, takie jak pobór do wojska czy polityka migracyjna.
Wartości konserwatywne
54-letnia profesor prawa Brosius-Gersdorf opowiadała się za liberalizacją restrykcyjnego niemieckiego prawa aborcyjnego, które w niektórych przypadkach penalizuje aborcję – choć przepisy te nie są rygorystycznie egzekwowane.
W ubiegłym roku, jako członkini eksperckiej komisji ds. reformy prawa aborcyjnego, postulowała całkowitą dekryminalizację aborcji.
Opowiadała się także za możliwością wprowadzenia obowiązku szczepień podczas pandemii COVID-19 i publicznie popierała zakaz działalności Alternatywy dla Niemiec. W ostatnich dniach przedstawiciele prawej strony sceny politycznej oskarżali ją o brak bezstronności.
Konserwatywni posłowie – z których wielu sprzeciwia się liberalizacji przepisów aborcyjnych – krytykowali jej kandydaturę, choć przeważnie nieoficjalnie.
Jeden z posłów nazwał ją anonimowo „wrogiem życia”, a inny uznał ją za „niewybieralną” i „maksymalnie niekompetentną” ze względu na jej poglądy dotyczące szczepień.
Błędne kalkulacje większości
Mimo tego sprzeciwu zarówno kanclerz, jak i Spahn – lider frakcji CDU w Bundestagu – zapewniali jeszcze na początku tygodnia, iż ich partia poprze kandydaturę Brosius-Gersdorf.
W czwartek zaczęło jednak być jasne, iż obaj nie docenili skali oporu w swoich szeregach i iż nie uda się uzyskać wymaganej większości dwóch trzecich głosów.
Po pilnym spotkaniu wczoraj rano CDU oficjalnie poprosiło o przełożenie głosowania, powołując się na niesprawdzone oskarżenia o plagiat w pracy doktorskiej kandydatki.
Koalicja zdecydowała się wówczas na odłożenie głosowania, co wywołało wściekłość wśród posłów SPD. Los kandydatur pozostaje niepewny.
Szef klubu parlamentarnego SPD Dirk Wiese stwierdził, iż nigdy by nie przypuszczał, iż w Niemczech będą miały miejsce tak spolaryzowane debat o wyborze sędziów, jak ma to miejsce w Stanach Zjednoczonych czy w naszym kraju.
– Zachowanie frakcji CDU/CSU jest dla mnie absolutnie niezrozumiałe – powiedział poseł SPD Macit Karaahmetoglu, przewodniczący komisji ds. porządku obrad Bundestagu.
Opozycja uznała nieudane piątkowe głosowanie za „katastrofę” dla koalicji – jak określiła to liderka Zielonych w parlamencie, Britta Haßelmann.
Za impas obwiniła „przede wszystkim” Spahna i Merza, dodając, iż do podobnej sytuacji podczas wyborów sędziów nigdy dotąd nie doszło.
Wszystkie oczy zwrócone na Merza
Ewidentny rozłam w sprawie praw do aborcji znów stawia pod znakiem zapytania stabilność większości rządzącej w parlamencie.
W kwietniu Friedrich Merz w pierwszej turze głosowania w Bundestagu nie uzyskał wystarczającego poparcia dla swojej kandydatury na kanclerza – co najmniej 18 posłów jego własnej partii zagłosowało przeciwko. Ostatecznie został wybrany, ale dopiero w drugiej turze.
Poparcie ze strony socjaldemokratów również nie jest oczywiste. Jako zagorzały konserwatysta Merz od dawna nie cieszy się jakąś ogromną popularnością w lewicowym skrzydle SPD.
Wydarzenia z tego tygodnia są kolejnym sygnałem, iż polityka społeczna coraz częściej staje się kością niezgody między dwoma niemieckimi koalicjantami.
W ostatnich tygodniach kontrowersje wywołała decyzja przewodniczącej Bundestagu Julii Klöckner o wycofaniu oficjalnego wsparcia Bundestagu dla berlińskiej parady równości – ku oburzeniu posłów SPD.