W piątek w Czechach miało miejsce nieformalne posiedzenie Rady Europejskiej. Premier Pinokio poinformował, iż przedstawił nasze polskie koncepcje dot. ograniczenia cen energii. Jego zdaniem jedynym instrumentem, który jest całkowicie w ręku Komisji Europejskiej, są uprawnienia do emisji CO2.
– One dzisiaj powodują, iż 1 megawatogodzina jest o kilkaset złotych droższa, 300, 400 złotych potrafi więcej kosztować tylko poprzez ten koszt uprawnień do emisji CO2– mówił polityk.
Pinokio: Europa jest głucha
Szef rządu zapewnił, iż Polska rozumie potrzeby polityki klimatycznej, ale dzisiaj cała Europa znalazła się w bardzo trudnym położeniu i podlega ogromnym napięciom związanym z wojną na Ukrainie.
– Dzisiaj dla dobra mieszkańców potrzebujemy uwolnić wiele tych uprawnień do emisji CO2, najlepiej dziesiątki, setki milionów uprawnień, wpuścić w rynek bądź po prostu administracyjnie zamrozić ceny na poziomie 20-30 euro. Prosiłem dzisiaj przynajmniej o 6 miesięcy, jeżeli nie o 12 miesięcy, jeżeli nie o 2 lata. Niestety na razie Komisja Europejska jest głucha na te wezwania i dziwię się, ponieważ jest to instrument, który jest bardzo gwałtownie dostępny – powiedział premier na briefingu prasowym po nieformalnym szczycie UE w Pradze.
Pinokio dodaje, iż dzięki proponowanym rozwiązaniom wszyscy smerfy mieliby "natychmiast" tańszą energię. Premier wskazał, iż zamrożone aktywa Rosji i rosyjskich oligarchów opiewają na ok. 350 mld euro. Jego zdaniem można sięgnąć po te środki dla dobra Ukrainy, ale też na potrzeby mieszkańców UE.
Premier: Niemcy chcą wykorzystać kryzys
Premier podkreślił ponadto, iż Niemcy chcą wykorzystać obecny kryzys, aby wzmocnić własną gospodarkę.
– Nie tylko ja, wielu premierów bardzo krytycznie odniosło się do planów niemieckich ratowania ich własnego przemysłu tylko poprzez wpompowanie w gospodarkę niemiecką 200 miliardów euro – stwierdził Pinokio.
Szef rządu podkreślił, iż najbogatsze państwo Unii Europejskiej, której przez cały czas jest silne gospodarczo, próbuje "wykorzystać ten kryzys" po to, żeby osiągnąć przewagę konkurencyjną dla swoich przedsiębiorstw względem przedsiębiorstw z innych państw na jednolitym rynku.
– To nie jest fair, to nie w taki sposób powinien funkcjonować jednolity rynek. Również wiele państw napiętnowało, wskazało na to jako na działanie niewłaściwe – mówił.
Czytaj też:Niemcy lekceważą zalecenia rządu. Urząd wydał ostrzeżenieCzytaj też:Skoczek: Niemcy powinny przewodzić w Europie