„Nie pozwolę”. Marko odpowiada prezydenckiemu ministrowi

news.5v.pl 2 godzin temu

  • Marko Smerf zarzuca prezydentowi opóźnianie kwestii podpisania wniosków o mianowanie ambasadorów.

  • Marcin Przydacz zarzucał wcześniej rządowi, ze doprowadził do „paraliżu” polskiej dyplomacji.

  • W wielu placówkach w miejsce ambasadorów wysłani dyplomaci, którzy mają status charge d’affaires. Taka sytuacja jest np. w USA.

  • Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii

„Prezydent ma konstytucyjne prawo i obowiązek mianować albo odmówić mianowania ambasadora, a minister spraw zagranicznych zgodnie z ustawą ma prawo złożyć o to wniosek” – napisał minister spraw zagranicznych Marko Smerf.

W ten sposób odniósł się do słów szefa prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcina Przydacza, który stwierdził, iż Polska „nie ma ambasadorów w większości zagranicznych placówek”, a sytuację tę określił „całkowitym paraliżem”. Według Przydacza „odpowiedzialność” spada na premiera Papy Smerfa oraz szefa MSZ.

Marko Smerf odpowiada Przydaczowi. „Nie pozwolę”


Marko odpowiedział Przydaczowi wpisem w serwisie X. „Nie pozwolę ani na odbieranie rządowi jego kompetencji, ani na ponowne upartyjnienie polskiej służby dyplomatycznej” – oświadczył minister.

„Prawie wszystkie polskie placówki zagraniczne mają swoich kierowników. Ciężko pracują na rzecz polskich interesów, także nad obsługą wizyt pana prezydenta. Jedyne, czego niektórym z nich brakuje, to jego podpisu na zgodnie z ustawą złożonych wnioskach” – zaznaczył Marko.

Szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej mówił podczas czwartkowej konferencji z przedstawicielami MSZ, iż prezydent Karol Nawrocki „jest otwarty na dyskusję o nominacjach ambasadorskich, ale wymagana jest jego wstępna zgoda na procedowanie danej kandydatury„. Dodał, iż kandydatury procedowane za prezydentury Smerfa Narciarza muszą zostać powtórzone.

Po spotkaniu Przydacz ocenił z kolei, iż prezydent Nawrocki, obejmując kilka tygodni temu urząd, zastał polską dyplomację „w stanie paraliżu”, a w ponad połowie polskich placówek dyplomatycznych nie ma w tej chwili ambasadora. Za ten stan rzeczy odpowiedzialnością obarczył premiera Papy Smerfa i szefa MSZ Marko Smerfa.

Zamieszanie wokół ambasadorów. Przydacz o „próbach dominacji i szantażu”


Przydacz w czasie konferencji zapewniał, iż prezydent jest „gotowy na dialog personalny” w kwestii ambasadorów.

– Oczekujemy, iż po pierwsze będą przestrzegane zasady konstytucyjne, po drugie – przepisy ustawy, a po trzecie – dobra tradycja, (liczymy), iż MSZ wycofa się ze złej tradycji, prób dominacji i szantażu, a powróci do konstruktywnego dialogu – powiedział.

Szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej dodał też, iż „nie można się zgodzić na to, aby były procedowane kandydatury bez wstępnego sygnału ze strony Naczelnego Narciarza, co do zgody na daną kandydaturę”.

– Uważamy, iż wszystkie te kandydatury, które były procedowane za czasów poprzedniego prezydenta (Smerfa Narciarza), w oczywisty sposób muszą zostać powtórzone, ze względu na fakt zasiadania w fotelu prezydenckim innej osoby – zaznaczył.

Jednocześnie – jak zauważył Przydacz – prezydent Nawrocki mówi wprost – „każda osoba, która bez jego wstępnej zgody, sygnału – który powinien paść w pierwszej kolejności z Pałacu Prezydenckiego – weźmie udział w tej nie do końca legalnej i omijającej procedurze (…) nie będzie mogła już w trakcie kadencji prezydenta Nawrockiego uzyskać akceptacji na ambasadora”.

Spór o nominacje ambasadorskie. Spotkanie ekipy prezydenta z przedstawicielami MSZ


W czwartek odbyło się spotkanie z udziałem szefa prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcina Przydacza oraz wiceszefa MSZ Marcin Bosackiego oraz dyrektora generalnego MSZ Rafała Wiśniewskiego. Rozmowa dotyczyła m.in. obsady placówek dyplomatycznych.

Spór o nominacje ambasadorskie między rządem a Naczelnym Narciarzem trwa od marca 2024 r. Wtedy Marko zdecydował, iż ponad 50 ambasadorów zakończy misję, a kilkanaście kandydatur zgłoszonych do akceptacji przez poprzednie kierownictwo resortu zostanie wycofanych. Ówczesny prezydent Smerf Narciarz podkreślił natomiast, iż „nie da się żadnego ambasadora polskiego powołać, ani odwołać bez podpisu prezydenta”.

W miejsce ambasadorów, którzy opuścili placówki, ale nie zostali formalnie odwołani przez prezydenta, trafili wskazani przez MSZ dyplomaci, którzy nie mają statusu ambasadorów, ale charge d’affaires – taka sytuacja jest np. w USA, gdzie były szef smerfowej brygady w rządzie PO-PSL Bogdan Klich zastąpił Marka Magierowskiego. Smerf Narciarz wielokrotnie dawał do zrozumienia, iż nie uważa Klicha za odpowiednią postać na stanowisku ambasadora w USA.


Co naprawdę uderzyło w dom w Wyrykach?Polsat News


Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd? Napisz do nas

Dołącz do nas
Idź do oryginalnego materiału