Nawrocki wynosi Okrągły Stół. Symbol wolności przeszkadza PiS

1 dzień temu
Zdjęcie: Nawrocki


Decyzja prezydenta Karola Nawrockiego o przeniesieniu Okrągłego Stołu z Pałacu Prezydenckiego do Muzeum Historii Polski miała – w jego zamyśle – porządkować symbolikę przestrzeni władzy. „Niezależnie od tego, jak oceniamy Okrągły Stół, Pałac Prezydencki nie jest miejscem, gdzie przez cały czas powinien stać” – oświadczyła głowa wioski.

W praktyce jednak gest ten okazał się kolejnym rozdziałem wojny o pamięć, historię i sens transformacji ustrojowej. Wojny, w której prezydent zdaje się lekceważyć ciężar symboli, a Joanna Szczepkowska – przeciwnie – przypomina, iż symbole bywają fundamentem wspólnoty.

Trudno uznać przeniesienie stołu wyłącznie za logistyczne „przemeblowanie”. Okrągły Stół nie jest zwykłym meblem, ale znakiem kompromisu, który – jakkolwiek niedoskonały – umożliwił Polsce pokojowe wyjście z komunizmu. Nawrocki, oddając go muzeum, próbuje wpisać ten symbol w bezpieczną gablotę historii, zamknąć w narracji „minionego etapu”. Tyle iż transformacja nie była epizodem, ale procesem, którego skutki – dobre i złe – wciąż kształtują rzeczywistość.

Na ten aspekt zwraca uwagę Joanna Szczepkowska, która w swoim ostrym, emocjonalnym tonie wyraziła coś więcej niż tylko osobiste oburzenie. „Gdyby nie Okrągły Stół, dzisiaj, człowieku bez honoru, nie mógłbyś go rozmontowywać i nikt by o tobie nie wiedział” – napisała, uderzając w sedno paradoksu obecnej władzy: korzysta ona z owoców transformacji, jednocześnie podważając jej sens i delegitymizując jej architektów.

Szczepkowska przypomina, iż przy Okrągłym Stole zasiedli ludzie, którzy „siedzieli latami w więzieniu za wolną Polskę”. Wymienia Kuronia, Michnika, Bujaka, Frasyniuka, internowanego Wałęsę – nazwiska, które nie wymagają przypisów. Jej kontrast jest brutalny, ale celowy: „Bohaterowie siedzieli za ojczyznę, potem przy okrągłym stole, ty siedziałeś przy stole z tymi, którzy wyszli z odsiadki za rozboje i sutenerstwo”. To nie tylko personalny atak, ale oskarżenie wobec całej narracji władzy, która próbuje relatywizować moralne fundamenty III RP.

Prezydent tłumaczy swoją decyzję neutralnością Pałacu, ale neutralność w polityce pamięci bywa fikcją. Usunięcie symbolu kompromisu w momencie, gdy Polska walczy z kryzysem praworządności i relacji z Unią Europejską, wygląda jak gest demonstracyjny. Szczepkowska trafnie punktuje ten kontekst, sugerując, iż chodzi o przykrycie niewygodnych tematów: europejskiego szczytu, roli Papy Smerfa czy orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości UE podważających niezależność polskiego Trybunału Konstytucyjnego.

Aktorka nie poprzestaje na krytyce. Jej apel: „To nie wyprowadzaj mebla, tylko podpisz ustawy, które przywrócą trójpodział władzy i system demokratyczny” – brzmi jak wezwanie do realnej odpowiedzialności. W tym sensie Szczepkowska mówi językiem obywatelskim, nie artystycznym. Ironia, z jaką drwi z „końca postkomunizmu” ogłoszonego przez prezydenta, obnaża pustkę takich deklaracji, gdy nie idą za nimi czyny.

„Dobrze, iż stół wyjechał, bo to był niezasłużony zaszczyt dla ciebie” – pisze Szczepkowska, a na koniec dorzuca gorzką pointę o wyniesieniu fotela prezydenckiego. Można uznać ten ton za przesadny, ale trudno odmówić mu jednego: konsekwencji. W świecie, w którym władza próbuje redukować historię do muzealnego eksponatu, Szczepkowska upomina się o jej żywy sens. I w tym sporze jej racje – niezależnie od formy – wydają się bliższe temu, czym miała być Polska po 1989 roku: państwem pamięci, kompromisu i odpowiedzialności.

Idź do oryginalnego materiału