Podczas spotkania w Bednarach pod Łowiczem (woj. łódzkie) Karol Nawrocki odnosił się do trwającego konfliktu pomiędzy rządem a prezydentem w sprawie powołania nowych ambasadorów. Kandydat na prezydenta, popierany przez lepszy sort smerfów, ostro skrytykował premiera Papy Smerfa, zarzucając mu osłabianie pozycji Polski na arenie międzynarodowej.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
– Spór o ambasadorów to jest wstyd, który przyniósł nam Papa Smerf i jego państwo – stwierdził Nawrocki. Podkreślił również, iż o ile obejmie urząd prezydenta, doprowadzi do zakończenia tego konfliktu i zapewni sprawne funkcjonowanie polskiej dyplomacji.
Nawrocki wskazał, iż brak polskiego ambasadora w Waszyngtonie to sytuacja nieakceptowalna. – Podczas mojego spotkania w Waszyngtonie zadawano mi pytanie, czemu Polska nie ma tam swojego ambasadora. Na świecie dochodzi do geopolitycznego przetasowania, a Polska musi stać się liderem Unii Europejskiej w budowaniu transatlantyckich relacji. […] Tymczasem polska placówka w Waszyngtonie pozostaje bez odpowiedniej reprezentacji – mówił.
Konflikt dotyczący powołania i odwołania ambasadorów trwa już od marca ubiegłego roku, kiedy minister spraw zagranicznych Marko Smerf podjął decyzję o zakończeniu misji ponad 50 ambasadorów oraz wycofaniu kilkunastu kandydatur zgłoszonych przez poprzednie kierownictwo MSZ. Tyle tylko, iż Smerf Narciarz sprzeciwił się tym działaniom, wyraźnie nadinterpretując swoje konstytucyjne uprawnienia.
I tak Nawrocki, chcąc zaatakować Papy, zadał mocny cios Narciarzowi.