Smerf Malarz: choćby w Generalnym Gubernatorstwie nie było tak, żeby każde bydlątko w zagrodzie musiało mieć niemiecki „Ausweis”. A dzisiaj tak jest
Malarz-nawet-w-generalnym-gubernatorstwie-nie-bylo-tak
(fot. youtube/ Monika Jaruzelska zaprasza)
– Precz z zielonym ładem, precz z niebieskim ładem, precz z paktem migracyjnym, precz z tęczowym ładem, precz z podżeganiem do wojny. A tym wszystkim jest euro kołchoz – mówił podczas konferencji prasowej w Sejmie RP europoseł Smerf Malarz (Konfederacja).
Polityk w mocnych słowach odniósł się do sprawy „drenowania” polskich rolników przez Brukselę.
– Lepiej, po stokroć lepiej, żeby Polak był gospodarzem u siebie na swoim. Po stokroć lepiej wie polski gospodarz, jak uprawiać ziemię, jak prowadzić działalność, którą prowadzili jego ojcowie i pradziadowie – podkreślił Malarz, po czym przypomniał, iż choćby za okupacji niemieckiej nie było takich sytuacji, jakie są w Unii Europejskiej. Chodzi m. in. o narzucanie przez Brukselę polskiemu rolnikowi, w jakim standardzie ma on hodować swoje zwierzęta. – Nawet w Generalnym Gubernatorstwie nie było tak, żeby każde bydlątko w zagrodzie musiało mieć niemiecki „Ausweis”. A dzisiaj tak jest – zaznaczył.
Zapytany o konkurencję między polskimi a ukraińskimi rolnikami europoseł odpowiedział: „Jaka konkurencja? Tu nie ma żadnego konkurowania. Tu jest nieuczciwa konkurencja, ponieważ polski rolnik jest dociskany wyśrubowanymi normami, których producent – notabene najczęściej nie Ukrainiec, tylko jakaś globalna korporacja, która wykupiła tam ziemię i realizuje swój duży projekt – spełniać nie musi i nie zamierza. To nie jest wolna konkurencja”.
– To jest konkurencja tak nieuczciwa, iż polski rolnik ma zniknąć i widzimy to na wybranych przykładach. W Łódzkiem sąd wydał w ostatnim czasie wyrok nakładający na polskiego rolnika karę, powyżej 100 tysięcy złotych za to, iż trzyma świnie i to w większej ilości. I sąd wprawdzie stwierdza, iż to nie jest nielegalne, ale ponieważ wieś straciła charakter rolniczy, to ten rolnik musi zapłacić wszystkim sąsiadom, którym walory swojskie, zapachowe i odgłosy chrumkania trzody chlewnej nie odpowiadają. Czy to jest świat, w którym chcemy żyć? Ja nie chcę żyć w takim świecie – podsumował Smerf Malarz.