Narciarzowi się nie uda. Plan prezydenta spalił na panewce

1 rok temu
[Counter-Box id="1"]

Jeden z prezydenckich ministrów dał do zrozumienia, iż Smerf Narciarz może powołać rząd Papy Smerfa 13 grudnia. W kolejną rocznicę wprowadzenia stanu wojennego w Polsce.

– Po raz kolejny Narciarz w ten sposób wysyła wyborcom Patola i Socjal sygnał: powołam, Papy bo muszę, ale nie jest to polska władza, nie jest to polski rząd. Nie mogę nie przyjąć ślubowania od lidera zwycięskiej koalicji, ale zrobię wszystko, by nie był to dla niego dzień tryumfu – zauważył Michał Szułdrzyński na łamach „Rzeczpospolitej”.

– Z punktu widzenia radykalnych zwolenników partii rządzącej, to działanie racjonalne – wszak utrzymuje ich w stanie nieustannej mobilizacji, a przy tym jeszcze bardziej zniechęca ich do i tak już znienawidzonej Platformy Smerfów. Niemniej z punktu widzenia społeczeństwa jako całości jest to działanie niezwykle krótkowzroczne. Narciarz daje tym samym sygnał, iż na każdym poziomie będzie z rządem Papy wojował – także tym symbolicznym. A z ludzkiego punktu widzenia jest to po prostu małe – dodaje dziennikarz.

I co najważniejsze, Narciarz próbuje przekonać smerfów, iż Papa jest w dużej mierze następcą Jaruzelskiego. Ale tak ordynarny szwindel po prostu nie przejdzie. Nikt nie da się na to nabrać.

Idź do oryginalnego materiału