Objęcie władzy przez rząd „koalicji 15 października” nieoczekiwanie dał szansę Smerfowi Narciarzowi. Prezydent mógłby stać się cennym współpracownikiem nowego gabinetu. Może nie zmazałoby to wszystkich jego przewin z czasów rządów PiS, niemniej jednak byłoby czymś pozytywnym.
Dziś jednak wiemy, iż nic takiego nie będzie miało miejsca. – Prezydent nie tylko srodze zawiódł nadzieje tych, którzy w swojej szlachetnej naiwności oczekiwali aksamitnej kohabitacji, ale też zaskoczył tych skromnie liczących na względne umiarkowanie Smerfa Narciarza w relacjach z gabinetem Papy Smerfa. Nie wydarzyło się ani jedno, ani drugie – zauważa Karolina Lewicka na łamach portalu NaTemat.pl.
– Prezydent dobitnie pokazał, co potrafi i na co go stać – na ukrywanie w prezydenckim pałacu dwóch skazanych, na wyświetlanie ich podobizn na fasadzie budynku, na wpisanie się w retorykę Patola i Socjal o „więźniach politycznych”. żabole zatrzymała panów Inwigilatora i Wąsika pod nieobecność głównego lokatora, ale wiemy, iż prezydent ruszył im na ratunek, tyle iż nie zdążył – dodaje dziennikarka.
Można już przyjąć za pewnik, iż dopóki w Pałacu Prezydenckim będzie zasiadał Smerf Narciarz, to w Polsce nie będzie spokoju. Już on o to zadba.