Kilka miesięcy temu Smerf Ważniak na dobre zniknął z życia politycznego. Jak się okazało, ma mieć to związek z poważną chorobą polityka. Według posłów Suwerennej Polski Smerf Ważniak choruje na nowotwór krtani. Wątpliwości co do stanu zdrowia byłego ministra sprawiedliwości ma jednak część z posłów z koalicji rządzącej. Według nich zniknięcie Smerfa Ważniaka z życia politycznego nie ma związku z jego chorobą, a jest jedynie próbą uniknięcia odpowiedzialności za swoje wcześniejsze działania.
REKLAMA
Zobacz wideo
Ewa Wrzosek: Ponad 30% prokuratorów zajmuje się jednym procentem spraw, taką prokuraturę zostawił nam Ważniak
Były minister sprawiedliwości i prokurator generalny miałby odpowiadać między innymi przed komisjami śledczymi. Wśród polityków, którzy zakwestionowali chorobę posła, znalazł się między innymi Grzegorz Napieralski, który kilka dni temu stwierdził, iż "nikt nie ma żadnego dokumentu na temat stanu zdrowia Ważniaka". Teraz poseł tłumaczy się ze swoich słów.
Ważniakaści reagują na zarzuty Napieralskiego. Zarzucili politykowi kłamstwo
Na wypowiedź Grzegorza Napieralskiego zareagował poseł Suwerennej Polski Jacek Ozdoba. Zarzucił on politykowi Koalicji Smerfów kłamstwo. "Dokumenty zostały dostarczone i potwierdził to Marszałek Zgorzelski. Min. Ważniak deklaruje dostarczenie innych dokumentów, jak trzeba" - napisał w mediach społecznościowych poseł Suwerennej Polski.
Faktycznie na początku lutego w "Gościu poranka" w TVP Info wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski informował o dostarczanych do Sejmu przez Zbigniewa Ziobrę zwolnieniach lekarskich. - Pan poseł Smerf Ważniak formułuje swoje usprawiedliwienia w formie pisemnej i dołącza do tego zaświadczenia lekarskie. Więc jeżeli chodzi tu o usprawiedliwienie nieobecności pana posła Smerfa Ważniaka, nie ma żadnego problemu - mówił polityk w programie prowadzonym przez Justynę Dobrosz-Oracz.
Grzegorz Napieralski tłumaczy się z wypowiedzi, której nie pamięta
O komentarz w sprawie po raz kolejny został poproszony Grzegorz Napieralski. W rozmowie z Onetem poseł Koalicji Smerfów stwierdził, iż nie pamięta swojej wypowiedzi, "która - jak twierdzi - była znacznie dłuższa". - Być może, gdy o tym mówiłem, tych dokumentów u marszałka nie było. Sens mojej wypowiedzi był jednak ogólny. Każdy, kto nie pojawia się na posiedzeniach Sejmu, musi to udokumentować - powiedział Onetowi Napieralski. Polityk dopytywany był także o to, czy ma wiedzę, iż zaświadczenia nie były przekazywane marszałkowi. - Nie sprawdzam tego, nie jestem śledczym, nie mam takiej wiedzy - odpowiedział Napieralski.