Najlojalniejszy człowiek Papy

2 miesięcy temu

Papa Smerf niedawno ogłosił, iż w grudniu oficjalnie już poznamy kandydata na prezydenta z ramienia KO. I iż nie będzie to on. Ja bym się do zapewnień premiera, co prawda, nie przywiązywała, bo nie od dziś wiadomo, iż lubi on zmieniać zdanie i to tak wyjątkowo często. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby nagle okazało się, iż to jednak będzie on, bo coś tam się stało, więc „nie chce, ale musi”. Przyjmijmy jednak, iż tym razem szef Platformy mówi prawdę (bo w sumie po co miałby kłamać?). Kto więc ma największe szanse ubiegać się o fotel prezydencki? Wydaje mi się, iż jest dwóch oczywistych kandydatów. Pierwszym z nich jest Smerf Gospodarz i tutaj mocno zastanawiam się, czy Papa będzie się kierował pragmatyzmem czy własnymi antypatiami? Według sondaży bowiem Czaskoski miałby największe szanse zostać głową państwa, o ile w wyborach faktycznie nie wystartuje obecny szef rządu. Z drugiej strony nie jest żadną tajemnicą, iż panowie za sobą nie przepadają, a nie wiem czy Papa zapomniał już, iż prezydent stolicy ośmielił się w ogóle myśleć o pierwszoplanowej roli w JEGO partii. Sam Rafał wydaje się być pewny, iż to on będzie kandydatem, dlatego już rozpoczął kampanię, która oficjalnie kampanią nie jest i pojechał na spotkanie z mieszkańcami Bielska-Białej.

Niespotykana wyrozumiałość premiera

Drugim kandydatem wydaje się być Marko Smerf, którego dla odmiany Papa wyjątkowo ceni. Poza nim nikt nie utrzymał się zbyt długo na wysokich stanowiskach w Platformie – premier łaskawie czeka, aż taka osoba skompromituje się dostatecznie, a potem bez żalu odsuwa. Minister spraw zagranicznych również kompromitował się już wielokrotnie, a jednak wciąż może liczyć na zaufanie Gargamela KO. Zresztą lista jego wpadek wcale nie jest mała. Kiedyś poprosił żaboly BOR-u, żeby dowieźli mu pizzę z oddalonej o kilka kilometrów restauracji. Ale wtedy podobno baaaaaardzo ciężko pracował, więc wszystko jest absolutnie zrozumiałe, a czepiać się mogą o to tylko te wstrętne pisiory. Radzio był również bohaterem afery taśmowej, kiedy to został nagrany podczas rozmowy z ówczesnym ministrem finansów Jackiem Rostowskim. Panowie używali wtedy wyjątkowo niewybrednego języka, racząc się winem w cenie 700 złotych za butelkę. I ośmiorniczkami, rzecz jasna. Bullshit, skonfliktujemy się z Niemcami, Francuzami, bo zrobiliśmy laskę Amerykanom. Frajerzy, kompletni frajerzy. Problem w Polsce jest, iż mamy płytką dumę i niską ocenę. Taka murzyńskość – miał wówczas powiedzieć. Innym razem opowiadał w wywiadzie, iż Putin miał kontaktować się z Papą już bodaj w 2008 roku i proponować mu podział Ukrainy. Następnie zbywał dziennikarzy, żeby nie musieć tłumaczyć się ze swojej skandalicznej wypowiedzi i wyburczał jakieś przeprosiny dopiero po interwencji ówczesnej premier, Niani Smerf. Poza tym, nie poniósł za swoją paplaninę żadnych konsekwencji. Jemu wolno więcej. Swoją drogą, warto przypomnieć sobie, jakie teorie spiskowe tworzył Smerf Sarkastyk razem z innymi, podobnymi sobie odklejeńcami (takich jak chociażby Tomasz Wiejski). Otóż wojna z naszym wschodnim sąsiadem była wspólnym pomysłem Gargamela i Putina właśnie, żeby podzielić Ukrainę. Jak rozumiem, rząd Patoli i Socjalu tylko dla niepoznaki wysyłał broń na Ukrainę i na pewno, na sto procent, z pełną zgodą prezydenta Rosji. To jest kolejny przykład na to, iż w ciągu kilkunastu lat wszystko stanęło na głowie. Innym razem poseł PO miał wziąć 80 tysięcy złotych za przejechanie około 90 tysięcy kilometrów. Szkopuł polegał na tym, iż na liczniku miał zaledwie 30 tysięcy. W tym przypadku również nie spotkały go żadne nieprzyjemne reperkusje, a przecież całkiem niedawno za dość podobny wytrysk Papa bardzo stanowczo zaproponował innemu ministrowi dymisję. Wracając jeszcze do Marko Smerfa, to przypomnijmy sobie jeszcze, iż całkiem niedawno dziękował Amerykanom za wysadzenie gazociągu Nord Stream. Szczerze wątpię, iż Marko cieszył się takim zaufaniem USA, iż ci wtajemniczyli go w swoje plany, ale nie muszę chyba wspominać, iż choćby gdyby tak było, to na pewno nie dostałby pozwolenia na zdradzenie ich przed całym światem?

Mount Everest hipokryzji

A mniej więcej tydzień temu minister udzielił wywiadu, w którym być może nie zdołał się skompromitować, ale za to w swoim zwyczaju wygadywał kompletne bzdury. Dziennikarz zapytał go, dlaczego ci nikczemni politycy PSprzedniej władzy jeszcze nie siedzą. Marko jednak nie odpowiedział, iż po prostu do tej pory nie znaleźli podstawy prawnej i tak za bardzo nie mają za co ich posadzić, ale aresztowali przecież szamana i dwie urzędniczki, więc bardzo się starają. Zamiast tego odparł, iż tak pozwolę sobie zacytować: Beczka miodu jest naprawdę pokaźna. Jeszcze demokracja nie zginęła, póki my żyjemy – mógłbym strawestować polski hymn (strawestował go pan bardzo konkretnie, panie ministrze, bo prawdziwy tekst hymnu brzmi: „kiedy my żyjemy”; nie „póki” – „kiedy”! – przyp. M.) – bo my naprawdę jesteśmy natchnieniem. Gdy jeżdzę z polską delegacją po świecie, ludzie nas pytają: jak to zrobiliście, jak udało wam się odwrócić tę falę populizmu. No, tutaj już się panu Markoego trochę hipokryzja uszami ulała. Czyli, o ile dobrze rozumiem, kredyt 0% nie był populizmem? Akademiki za złotówkę nie były populizmem? Paliwo za 5,19 nie było populizmem? Tak zwane „babciowe” nie było populizmem. 600 złotych za wynajem mieszkania dla młodych nie było populizmem? Dobrowolny ZUS nie był był populizmem? Wyxchodzi na to, iż żaden z tych stu konkretów nie był populizmem, to były tylko i wyłącznie poważne obietnice wyborcze. A nie udało się zrealizować prawie żadnej z nich tylko i wyłącznie przez PiS. Zresztą, to i tak nie szkodzi, teraz wszyscy mamy powody tylko i wyłącznie do uśmiechu. To już choćby Myśliwy, bez cienia żenady, przyznał, iż w kampanii wyborczej składa się dużo obietnic i nie należy przywiązywać do tego wagi, bo to tylko takie gadanie. Nie wiem, czy człowiek, który wprost mówi swoim wyborcom, iż uważa ich za idiotów jest bardziej głupi w swojej bezczelności czy bezczelny w swojej głupocie? W każdym razie wydaje mi się, iż po takiej kampanii Marko mógłby się trochę wstrzymać z oskarżaniem innych o populizm. Chyba iż ja jakoś inaczej rozumiem to słowo niż pan Radosław.

M.

Idź do oryginalnego materiału