Na to czekali kupujący: ceny mieszkań przestały rosnąć. Spora w tym zasługa polityków

3 tygodni temu
Zdjęcie: Bloki w Warszawie Źródło: Shutterstock / Grand Warszawski


W ostatnich tygodniach deweloperzy wprowadzają do sprzedaży coraz mniej mieszkań, ale i smerfy są mniej zainteresowani zakupem nieruchomości. W efekcie ustabilizowała się średnia cena metra kwadratowego w ofercie warszawskich, trójmiejskich, łódzkich i śląsko-zagłębiowskich firm deweloperskich.


W Warszawie i Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropoli sierpień był piątym w tym roku miesiącem, w którym średnia cena metra kwadratowego mieszkań w ofercie firm deweloperskich utrzymała poziom z poprzedniego miesiąca. Cieszyć też może wyhamowanie podwyżek w Trójmieście i Łodzi, gdzie w lipcu średnia cena nowych mieszkań w przeliczeniu na metr kwadratowy wzrosła aż o 2 proc. – informuje serwis RynekPierwotny.pl.


Poznań: przerwana została seria trzech miesięcy bez podwyżek


Podobną podwyżkę odnotowano wówczas we Wrocławiu. W sierpniu wyniosła tu ona „tylko” 1 proc. Podobnie w Krakowie i Poznaniu. Przy czym akurat w tych miastach ceny wróciły na ścieżkę wzrostu. W Krakowie miesiąc temu świętowaliśmy pierwszy po 2,5 roku spadek średniej ceny metra kwadratowego o 1 proc. W Poznaniu przerwana została seria trzech miesięcy bez podwyżek.


– Przed rokiem sierpień był wyjątkowo pracowity dla deweloperów. W ofercie banków pojawił się wówczas „Bezpieczny Kredyt 2%”, który wyzwolił istną lawinę popytu na mieszkania. W tym roku biura sprzedaży firm deweloperskich wyraźnie opustoszały. Nie dziwi więc, iż znów zaczęły dawkować podaż – komentuje Marek Wielgo, ekspert portalu RynekPierwotny.pl.


Na podstawie wstępnych danych sprzedażowych BIG DATA RynekPierwotny.pl można wywnioskować, iż m.in. w Warszawie i Krakowie część potencjalnych nabywców uznała, iż nie ma powodu do pośpiechu i w sierpniu udała się na wakacje. Wśród nich są tacy, którzy mają gotówkę lub wystarczającą zdolność kredytową. Z kolei ci, którzy nie mogą sobie w tej chwili pozwolić na kredyt z powodu zbyt wysokiego oprocentowania, czekają na korzystniejsze warunki kredytowe. W tej grupie jest zaś wielu takich, którzy wciąż liczą na nowy program wsparcia kredytobiorców „Kredyt na start”. Niestety, także w sierpniu rząd nie podjął ostatecznej decyzji w tej sprawie.


Deweloperzy oddają mniej nieruchomości


Warto zwrócić uwagę również na pewną prawidłowość – we wszystkich miastach, w których spadła w sierpniu sprzedaż mieszkań (w Warszawie, Krakowie, Łodzi i Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropoli) deweloperzy dostarczyli ich na rynek mniej niż miesiąc wcześniej. I na odwrót, w Trójmieście i Poznaniu wzrost sprzedaży mógł być efektem wzrostu podaży. Z tego schematu wyłamał się jedynie Wrocław, w którym zawarto w sierpniu więcej umów deweloperskich, mimo spadku liczby mieszkań, które pojawiły się w sprzedaży. Mimo to sytuacja kupujących we wszystkich metropoliach wciąż jest dość komfortowa, jeżeli chodzi o wielkość oferty – w większości miast wzrosła, a jeżeli spadła, to niewiele. W dodatku deweloperzy oferują różnego rodzaju bonusy, a choćby kilkuprocentowe rabaty.


Nie wiadomo, co z „Kredytem na start”


Zgodnie z założeniami Ministerstwa Rozwoju i Technologii, program dopłat do kredytów mieszkaniowych miałby ruszyć od przyszłego roku i kosztować ponad 1,15 mld zł. Program zapowiadany jest na lata: Ministerstwo przekonuje, iż dzięki temu nie powtórzy się sytuacja z 2023 roku, gdy smerfy ruszyli do banków po „Bezpieczny kredyt 2 proc”., bo czuli, iż pieniądze będą do wzięcia tylko przez kilka miesięcy. W rezultacie ceny mieszkań we wszystkich regionach gwałtownie poszły w górę, bo duże grono klientów w krótkim czasie „rzuciło się” na zakupy.


Inna sprawa, iż „BK2” też miał trwać przez kilka lat. Nie udało się, rynek został rozregulowany.


Dyskusje o nowym programie dopłat wybuchną z pełną siła za kilka dni, bo już lada chwila Ministerstwo Rozwoju i Technologii przedstawi pakiet projektów dotyczących rynku nieruchomości.


tanie mieszkania na wynajem,


wsparcie rodzin o przeciętnych dochodach w kredycie mieszkaniowym,


zniesienie barier inwestycyjnych,


uwolnienie gruntów pod zabudowę.


Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz chce wstrzymania prac nad "Kredytem na start"


Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej chce wstrzymania prac do czasu uzyskania informacji o wpływie tego rozwiązania na rynek najmu i kupna mieszkań. Brakuje nie tylko oceny wpływu przyszłego systemu dopłat, ale także danych pozwalających ocenić poprzedni program.


– W dalszym ciągu odnotowujemy brak danych dotyczących wpływu kredytu 2% na szereg obszarów, m.in. wpływu na rynek najmu – przypomniała, cytowana przez ISBiznes, ministra Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz.


Dodała, iż w jej opinii podstawowy argument, iż dopracowany „Kredyt na start” nie spowoduje wzrostu cen nieruchomości jest trudny do przyjęcia, ponieważ prawie wszystkie źródła eksperckie mówią o ich wzroście, a co najwyżej o pewnej stabilizacji wzrostu cen.


Krzysztof Paszyk: pieniądze na dopłaty są przewidziane w budżecie


Minister rozwoju i technologii Krzysztof Paszyk został we wtorek w TVP Info zapytany, czy pieniądze na dopłaty są przewidziane w budżecie. Zapewnił, iż „wydatki na kredyt 0 procent są już wstępnie rozpisane”. W pierwszym roku funkcjonowania programu to około 500 milionów złotych – poinformował.


– Moim zdaniem z tej kwoty, która została przeznaczona na mieszkalnictwo w budżecie na przyszły rok wystarczy również, aby wdrożyć program kredytowy, a więc program, który pozwoli wielu smerfom oczekującym na zakup mieszkania na własność zmierzyć się z najdroższym kredytem w UE, jaki ma Polska – odpowiedział minister.


Dodał, iż średnie oprocentowanie kredytu mieszkaniowego wynosi 8 proc.


– jeżeli my z tych 8 procent zbijamy oprocentowanie do 5-4 procent, to bardzo często na koszcie raty miesięcznej to jest 800 – 1200 złotych mniej. To jest cel, który zakłada ten projekt – podkreślił minister.


Więcej o zapowiedziach ministra piszemy tu.
Idź do oryginalnego materiału