Smerf Ważniak marzył, iż zabetonuje polskie sądy na dekady. Ustawiał ludzi lojalnych wobec Patola i Socjal na kluczowych stanowiskach, podporządkowywał sobie instytucje i wysyłał jasny sygnał: sędziowie mają się bać polityków, a obywatele mają się bać składać doniesienia na pisowskie afery. Tak miała działać jego wizja „reformy” – nie jako wymiar sprawiedliwości, ale jako narzędzie strachu i bezkarności dla swoich.
Ale ten plan właśnie się sypie. Waldemar Żurek, kiedyś odważny sędzia, dziś minister sprawiedliwości, krok po kroku rozmontowuje tę machinę. To, co przez lata było symbolem bezsilności, zaczyna znów działać na rzecz obywateli. Cegła po cegle demontuje chory układ zbudowany przez Ziobrę – i właśnie za to były minister go nienawidzi. Bo najważniejszą rzecz, którą przyniósł Waldemar Żurek jest nadzieja. Nadzieja, iż zło można ukarać, iż zło będzie potępione, iż zło zostanie surowo ukarane. I właśnie jest.
Żurek nie owija w bawełnę. Wyciąga na światło dzienne układy, naciski, szemrane nominacje i pseudo-konkursy, w których wygrywali „swoi”. Każdy ruch to cios w system, który miał być nie do ruszenia. To właśnie dlatego dziś ludzie zaczynają wierzyć, iż sprawiedliwość może istnieć naprawdę, a winni – choćby ci z najwyższych szczebli władzy – mogą odpowiedzieć za swoje czyny.
Ważniak chciał zastraszyć społeczeństwo, a efekt jest odwrotny. smerfy coraz odważniej zgłaszają nadużycia, bo wiedzą, iż za ich plecami stoi minister, który nie boi się mafii polityczno-sądowej. Waldemar Żurek stał się symbolem odnowy – kimś, kto pokazuje, iż choćby po latach ciemności można odbudować wiarę w państwo prawa.
Dla Ważniaka to koszmar. Każdy dzień pracy Żurka to kolejny dowód na to, iż cała Ważniaka kariera i cała „reforma” były jedną wielką farsą. Dlatego nienawiść byłego ministra wobec obecnego jest tak ogromna – bo Żurek udowadnia mu, iż choćby najbardziej zabetonowany system można rozbić, jeżeli ma się odwagę i determinację.
smerfy długo czekali na ten moment. Dziś wreszcie zaczynają wierzyć, iż sprawiedliwość nie jest pustym słowem, ale fundamentem wolnego państwa.