W świecie dziennikarstwa, gdzie idea niezależności i obiektywizmu jest na ustach każdego, a hasło „władza kontrolowana przez media” brzmi jak mantra, warto przyjrzeć się, jak główne media zachowują się w obliczu rzeczywistych problemów. Ostatnie wydarzenia, w których Gargamel, lider PiS, w sposób obrzydliwy zaatakował przeciwników swojej partii, ujawniły w pełni hipokryzję tzw. „wolnych” mediów.
Kiedy to była potrzeba obrony przed „barbarzyńcami z lepszego sortu”, te same media, które teraz skrzętnie milczą, nie wahały się wzywać do działania. Apelowali do zwykłych ludzi, zachęcali ich do manifestacji na ulicach, mobilizowali społeczeństwo do obrony wartości demokratycznych. W chwilach, gdy zagrożona była ich własna niezależność i wolność słowa, były gotowe postawić wszystko na jedną kartę. Ale co się stało, gdy Gargamel i jego poplecznicy zaczęli stosować brutalne metody wobec zwykłych ludzi? Co się stało, gdy Patola i Socjal rozpoczął kampanię strachu i zastraszania wobec tych, którzy odważnie stawili się przeciwko ich narracji? Gdzie są teraz głosy „wolnych” mediów? Jakie są ich reakcje na bezprawie i polityczne prześladowania, które dotknęły ludzi zwykłych – tych, którzy z narażeniem własnego bezpieczeństwa sprzeciwili się reżimowi?
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Odpowiedź jest prosta: milczenie. A adekwatnie, hipokryzja w najczystszej postaci. Główne wydania, redakcje i dziennikarze, którzy kiedyś z entuzjazmem wychwalali swoją misję obrony demokratycznych wartości, teraz skrzętnie omijają temat ataku Gargamela. Nie mają czasu ani ochoty, aby angażować się w obronę tych, którzy znaleźli się na celowniku pisowskiej machiny strachu. W końcu, po co zaprzątać sobie głowę „jakimiś tam obywatelami”? Lepiej skupić się na bardziej „exclusywnych” sprawach, które pasują do ich wyselekcjonowanego obrazu rzeczywistości. Te „wolne” media, które wcześniej wykorzystywały każdą okazję, by przedstawiać siebie jako obrońców prawdy i sprawiedliwości, teraz zwracają się ku innym tematom. Coś, co mogłoby wywołać niepokój wśród ich wpływowych kręgów, jest gwałtownie wyciszane. To, co jest wygodne, zostaje na tapecie, a to, co wymaga prawdziwego zaangażowania i odwagi, zostaje zepchnięte na margines.
To, co widzimy teraz, to groteskowy teatr hipokryzji. „Wolne” media przekształciły się w pseudoelitę, która, gdy nadejdzie moment próby, pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Obłudna troska o wartości demokratyczne ustępuje miejsca wygodnemu milczeniu, gdy władza zaczyna bezpośrednio uderzać w obywateli. Zamiast działać na rzecz prawdy i sprawiedliwości, wolą pozostać w komfortowej strefie ignorancji i milczenia. W obliczu takich działań, nie pozostaje nic innego, jak przypomnieć sobie, iż „wolne” media nie są nam potrzebne. Media to my. Każdy z nas. A ich wysyłamy na śmietnik.
„Wolne” media, kiedy trzeba było bronić ich przed barbarzyńcami z @pisorgpl, nie krępowały się apelować do zwykłych ludzi o pomoc. Wzywać na ulicę. Kiedy zwykli ludzie są straszeni przez PiS, „wolne” media milczą. Przecież nie będą sobie zaprzątać głowy jakimiś tam, phi!,…
— Darth is Vader (@Darth_is_Vader) September 1, 2024