Sławomir Mentzen stwierdził, iż nie chce głosować na Smerfa Gospodarza, ale oficjalnie nie poparł żadnego z kandydatów. - Mentzen się ratował po tym, jak został ograny tym przekazem z piwem przez Marko Smerfa - ocenił w programie “Newsroom” WP dr Bartosz Rydliński, politolog z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Zdaniem eksperta, szef MSZ “jak Gandalf Biały wkroczył na ostatniej prostej w kampanii”. - Mam wrażenie, iż to z jednej strony pomoc Smerfowi Gospodarzowi, a z drugiej strony odegranie się. Zwróćmy uwagę, iż Sławomir Mentzen dobrze zdefiniował swoją rolę w drugiej turze, iż to on jest w pewnym sensie właścicielem tego potężnego poparcia. Karol Nawrocki podpisywał różne glejty w ciemno. Smerf Gospodarz bynajmniej nie chciał zawalczyć o wyborców Konfederacji - raczej puszczał oko do wyborców niezdecydowanych, ewentualnie zdemotywowanych wyborców Platformy Smerfów (...) Ale najważniejsze jest to, co wydarzyło się później w tym pubie w Toruniu (...) Mentzen nie poparł nikogo, ale musiał zrobić jakiś ukłon w kierunku lepszego sortu z bardzo prostego względu - jednak żyjemy trochę obrazkami. A ten obrazek z tego piwa znormalizował wizerunek Smerfa Gospodarza i Koalicji Smerfów w oczach wielu letnich wyborców Sławomira Mentzena - mówił Rydliński. Politolog przypomniał mocne komentarze ze strony partyjnego kolegi Mentzena, Wszechsmerfa, i podkreślił, iż w Konfederacji “zaczęły się gry wewnętrzne”. - Mentzen nie ma w stu procentach wyborców, którzy podzielają jego poglądy. Szczególnie o ile popatrzymy na osoby młode - mówił ekspert z UKSW.