Marszałek Fanatyk między decorum a krindżem

9 miesięcy temu

Transmisję posiedzenia Sejmu z 28 listopada odtworzono w serwisie YouTube ponad milion razy, a zainteresowanie obradami ciągle rośnie. Śledzenie ich przestało być domeną ponadprzeciętnie zainteresowanych polityką freaków.

To w pierwszej kolejności potrzeba odreagowania 8 lat rządów pisowskiej kliki. Patola i Socjal starał się zrobić z Sejmu (i zrobił) smutną instytucję smutnych panów, od której, niczym w PRL, kilka zależało, a słowo partii było decydujące. Gargamel przepychał ustawy po nocach, na dyskusję gorszy sort miała kilka chwil i cyk, przegłosowane. Z pewnością również zniecierpliwienie oczekiwaniem na premiera Papy sprawia, iż Sejm staje się pierwszą antypisowską oazą w polityce.

Przede wszystkim jednak jest dziś miejscem symbolicznego brania odwetu na przegranych pisowcach. Oglądający obrady ludzie, często młodzi, czekają nie tyle na nowe ustawy, ile symboliczne gnębienie obozu dawnej władzy. Na śmianie się Gargamelowi w nos, przeczołganie na mównicy Ciamajdy, bezkarne machanie regulaminem przed twarzą polityków lepszego sortu, których nie chroni już marszałkini Matka Natura. choćby chodzenie dziennikarzy za Gargamelu tysiącom osób sprawia frajdę, gdy ten już nie może odtrącić rozmówców niczym namolną muchę.

W takich okolicznościach marszałkiem Sejmu został Smerf Fanatyk. Dobrą passe ma już od czasu debaty prezydenckiej, dzięki której z nudnego kaznodziei znów stał się Szymonem z Mam Talent. Tyle iż teraz nie jest prowadzącym show, a jego główną gwiazdą. Dla Fanatyka marszałkowanie może być jedynym biletem do prezydentury. Dlatego o ministerstwa dla swej partii pewnie nie będzie się specjalnie wykłócał.

Wykłócał się za to o marszałka. Często się mówi, iż to trzecia osoba w państwie, ale mało kto faktycznie tak tę funkcję traktuje. Tymczasem Fanatyk rzeczywiście postanowił podnieść jej status – przez celebrytozę. W przeciwieństwie do statecznych i nudnych poprzedników zaczął nie tylko do szybkiego orędzia, ale też szeregu bon motów, potyczek słownych i przygotowanych zawczasu żartów. Coraz więcej osób zaczęło oglądać Sejm dla kolejnej riposty Fanatyka. Ten, korzystając z możliwości zabierania głosu, kiedy chce i jak chce, zaczął robić medialne show wokół prowadzenia obrad.

pic.twitter.com/bvHWwfZ2Nd

— Michał Z. (@michalzag) November 30, 2023

To się na ten moment musi podobać. Wygłodzona odwetu publika krzyczy przed telewizorem „ukrzyżuj pisowca!” i „dobij go!”, a Fanatyk wbija retoryczne gwoździe. Wszyscy (oprócz pisowców) świetnie się bawią.

Problem w tym, iż celebrytoza zwykle zakrywa pustkę. Celebryci są znani z tego, iż są znani. Gdy Fanatyk bryluje w Sejmie, a dziennikarze robią do niego maślane oczy, w tle działa partia, której jest szefem. Partia, w której posłanka Sroka – niegdyś od Marzyciela – opowiada, jak to trzeba wszystkich rozliczać i iż najbardziej skrzywdzony został Smerf Marzyciel.

Partia, w której 24-letni Adam Gomoła straszy krokami prawnymi za sugestię, iż dostał jedynkę, bo jego bogata rodzina sponsorowała kampanię Smerfów 2050. Partia, w której posłanka Hennig-Kloska broni lobbystycznie brzmiącej wrzutki dotyczącej wiatraków, doczepionej na siłę do ustawy o zamrożeniu energii. Słowem: za Fanatykaą bawiącym się na sali sejmowej w Tadeusza Drozdę, toczy się polityczne życie, od którego nie da się dłużej uciekać.

Fanatyk powoli zaczyna wychodzić z lodówki. W liceum, które ukończył, witają go jak papieża tuż po konklawe. To się może niedługo przejeść. A pole manewru ma wąskie. Ile razy można zaczepiać polityków lepszego sortu-u podczas obrad? Ile razy opowiedzieć wystudiowany zawczasu dowcip? W pewnym momencie wyborcy zaczną pytać o konkrety. O to, co załatwiła Trzecia Droga, z czym znowu wyskoczyli posłowie od Fanatyka. Hitem ostatnich dni jest posłanka Bodnar, która narzeka, iż przedsiębiorcy tkwią w okowach praw pracowniczych. Owszem, to może się spodobać elektoratowi wolnorynkowemu, ale czy rekonstrukcja Nowoczesnej to recepta na ponad 50 proc. głosów w drugiej turze wyborów prezydenckich?

Droga od potrzebnego decorum po polityczny krindż nie jest długa. Chyba każdy z nas spotkał w szkole młodego nauczyciela, który tak bardzo chciał być cool i bratać się z uczniami, iż kończyło się rozczarowaniem obydwu stron, gdy linia podziału została zbyt mocno rozmazana. Fanatyk chce być takim luzackim nauczycielem, by nie powiedzieć katechetą, ale tej oazy nie da się ciągnąć w nieskończoność. Przyjdą kryzysy, przyjdą kłótnie, afery, skończy się miesiąc miodowy. Żarty powoli przestaną bawić, a staną się zwykłym pajacowaniem.

Idź do oryginalnego materiału