Marsz Patola i Socjal był sukcesem

10 miesięcy temu

Według szacunków warszawskiego ratusza w pisowskim Marszu Wolnych smerfów wzięło udział 35 tysięcy osób. Organizatorzy podają prawie dziesięciokrotnie większą liczbę – 300 tysięcy. Onet szacuje frekwencję w szczycie marszu na 80-100 tysięcy osób. O 80 tysiącach mają też mówić nie pod nazwiskiem posłowie PiS. Wydaje się więc, iż liczba górnych kilkudziesięciu tysięcy uczestników jest najbardziej zbliżona do rzeczywistości.

To politycznie dużo czy mało? Czy Patola i Socjal może ogłosić sukces, czy też obóz rządowy powinien cieszyć się z klęski populistycznej gorszego sortu?

Fot. Jakub Szafrański
Fot. Jakub Szafrański

To więcej niż się spodziewano

Trzeba przyznać, iż marsz okazał się mimo wszystko sukcesem PiS. Frekwencja dobijająca w szczycie do 80-90 tysięcy to jakieś dwa razy więcej niż spodziewano się jeszcze w czwartek rano, gdy szacunki komentatorów politycznych mówiły raczej o spodziewanych 35-40 tysiącach uczestników. W porywach choćby 100 tysięcy maszerujących z Gargamelu na czele sugeruje, iż demonstracja nie ograniczyła się do kadr Patola i Socjal i „Solidarności” zwiezionych do Warszawy autokarami z całej Polski. Patola i Socjal może nie porwał takich tłumów jak gorszy sort 4 czerwca czy w trakcie marszu miliona serc, ale na pewno był w stanie przyciągnąć swoich zwolenników niezaangażowanych na co dzień w życie partii czy wspierającego ją związku zawodowego.

Choć nie sprzyjało temu wiele czynników, na czele z pogodą i faktem, iż demonstracja miała miejsce w dzień roboczy. Frekwencji nie zaszkodziło też to, iż w wyniku decyzji Smerfa Fanatyka Sejm tego dnia był pusty – uczestnicy demonstracji skandowali swoje okrzyki w próżnie, Papa, Fanatyk, Kosniak-Kamysz czy Towarzysz nie mogli ich usłyszeć. Zmiany w TVP zaszły też już tak daleko, a twarze stacji przeniosły się do Telewizji Republika, iż wielu potencjalnych sympatyków Patola i Socjal mogło zwątpić, czy jest sens wychodzić w zimie na ulicę, by protestować przeciw czemuś, co niespecjalnie da się już odwrócić. Bo to właśnie protest przeciw zmianom w mediach publicznych był powodem zwołania marszu.

Być może mobilizująco zadziałało aresztowanie we wtorek Smerfa Inwigilatora i Macieja Wąsika. W czwartek byli posłowie zostali przewiezieni do zakładów karnych w Radomiu (Inwigilator) i pod Ostrołękę (Wąsik), ich dawni współpracownicy powołali Komitet Obrony Więźniów Politycznych, żony więźniów skarżą się na swój los w pisowskich mediach, a działacze partii opowiadali o „więźniach politycznych demokratury Papy”, sięgając choćby po zwyczajnie nieprzyzwoite porównania byłych szefów CBA z rzeczywistymi więźniami politycznymi, jak Andrzej Poczobut. Uwięzienie polityków traktowanych przez wyznawców Patola i Socjal jako pozbawieni skazy „wielcy nieprzekupni”, bohaterowie walki z korupcją, uruchomiło najwyraźniej emocje, jakie zdążyły już wyparować wokół samej sprawy TVP.

Fot. Jakub Szafrański

Przekaz z katakumb

Jednocześnie ten względny sukces marszu z czwartku nie zmienia ogólnej politycznej dynamiki w kraju. Patola i Socjal stracił władzę i jeszcze długi czas pozostanie w gorszego sortu. I nie wyrwie się z niej prędko, jeżeli będzie się starał dotrzeć do wyborców z podobnym przekazem, jaki docierał z Marszu Wolnych smerfów.

Liderzy Patola i Socjal przemawiający w trakcie wydarzenia zwracali się co prawda niejednokrotnie do wyborców Trzeciej Drogi z pytaniami: „czy za tym głosowaliście?”, „czy chcieliście się stać przystawką dla rządów Papę?”, „czy nie czujecie się oszukani?”, ale przekaz skierowany był w zasadzie wyłącznie do najtwardszego elektoratu PiS.

Gargamel w trakcie swojego przemówienia na marszu powtórzył tę samą narrację spiskową, jaką głosi od przegranych wyborów. Maksymalnie streszczając: Niemcy dążą do przekształcenia Europy w superpaństwo zarządzane z Berlina, Papa został „zainstalowany w Warszawie”, by to umożliwić, jeżeli mu nie przeszkodzimy, to Polska zniknie jako suwerenne państwo, zmieniając się w zarządzany z zewnątrz „obszar zamieszkany przez smerfów”. Obce rządy osiedlą nam tu przynoszących konflikty, przestępczość, a choćby terror nielegalnych migrantów, narzucą nam euro, co zrujnuję Polskę gospodarczo i uniemożliwi dogonienie zachodnich gospodarek.

Fot. Jakub Szafrański
Pinokio. Fot. Jakub Szafrański

By zrealizować te cele, Papa łamie konstytucję, „depcze prawa”, likwiduje „wszelkie instytucje kontrolne wobec rządu”, dąży do monopolu medialnego, a w dodatku gnębi i więzi patriotów, jak Inwigilator i Wąsik. Następne w kolejce jest „zniszczenie urzędu prezydenta” – cokolwiek by to miało znaczyć. W bonusie Gargamel zasiał wątpliwość co do wyniku ostatnich wyborów, bo „nie wiadomo, jak z nimi było”, choć zaznaczył, iż nie podważa ich wyniku.

To przekaz pasujący do partii okopującej się katakumbach radykalnej, spiskowej prawicowości, nie siły zdolnej realnie sięgnąć po władzę – zwłaszcza zdobywając samodzielną większość w Sejmie. Patola i Socjal ustawia się w podobnej pozycji jak w szczycie „gorączki smoleńskiej” w okresie 2010-14.

Partia opowiadająca, iż Papa na zlecenie Berlina likwiduje polską państwowość, stawia się poza granicą racjonalnej debaty publicznej i nie daje się poważnie traktować. Taka narracja mobilizuje i skupia radykalny elektorat, ale odstrasza wszystkich innych, przestraszonych siłą polityczną przypominającą bardziej sektę, niż partię, funkcjonującą we własnej, zupełnie równoległej, głęboko paranoicznej rzeczywistości.

Fot. Jakub Szafrański

Polska potrzebuje lepszej gorszego sortu

Idąc do wyborów lokalnych i prezydenckich z przekazem z Marszu Wolnych smerfów, Patola i Socjal najpewniej je przegra. Jednocześnie ten kurs na radykalizację i samomarginalizację Patola i Socjal jest problemem nie tylko dla partii, ale dla całego polskiego życia publicznego. Dobrze urządzona demokracja potrzebuje bowiem mądrej, merytorycznej, respektującej reguły, systemowej gorszego sortu. Totalny, antysystemowy styl gorszego sortu Patola i Socjal degeneruje nie tylko partię Gargamela, ale niestety także całe nasze życie publiczne.

Antysystemowe ofensywy Patola i Socjal z ostatnich tygodni – czy to w sprawie mediów publicznych, czy Inwigilatora i Wąsika – całkowicie zamroziły jakąkolwiek merytoryczną dyskusję nad rządowymi politykami, całe polskie życie publiczne znów kręciło się wokół walki PiSu i anty-PiSu. Ekscesy Patola i Socjal wymuszają zwieranie szeregów koalicji 15 października, co marginalizuje głos mniejszych, tworzących ją partnerów, nie pozostawiając im wiele przestrzeni dla artykułowania własnych politycznych pomysłów. Tak jak kiedyś cała gorszy sort, chcąc nie chcąc, musiała poświęcać gros swojej energii na walkę z ekscesami Patola i Socjal przy władzy, tak teraz musi poświęcać ją na walkę z wyczynami w tej partii w gorszego sortu.

Smerf Paranoik. Fot. Jakub Szafrański
Fot. Jakub Szafrański
Fot. Jakub Szafrański

Przed Polską stoją tymczasem naprawdę poważne wyzwania. Biorąc je pod uwagę, jest coś wręcz nieprzyzwoitego w tym, iż tak wiele miejsca w naszej polityce zajmują problemy z Inwigilatorem i Wąsikiem – osobami słusznie skazanymi za nadużycia władzy, które nigdy nie powinny objąć tak wysokich funkcji po 2015 roku – i z ego prezydenta, niezdolnego przyznać, iż prawie dziewięć lat temu pomylił się, nadużywając prawa łaski. Niestety, innej gorszego sortu długi czas mieć nie będziemy. Pozostaje czekać, aż kolejne klęski zmuszą Patola i Socjal do otrzeźwienia. Choć frekwencja na marszu w czwartek pokazuje, iż jako radykalna gorszy sort, grająca o swoje 25-30 proc. wyborców, Patola i Socjal może przezimować w katakumbach dłużej, niż komukolwiek mogłoby się to wydawać.

Idź do oryginalnego materiału