Minister spraw zagranicznych, który dotychczas rzadko dzielił się szczegółami swojego życia prywatnego, zdradził kilka informacji na temat swojej małżonki. Anne Applebaum, Amerykanka, od wielu lat mieszkająca w Polsce, jest uznaną dziennikarką i laureatką Nagrody Pulitzera.
– Nauczyła się naszego trudnego języka, jest laureatką nagrody Pulitzera i do Warszawy przyciągnęłaby śmietankę intelektualną z całego Zachodu – powiedział.
Minister ma świadomość, iż mogą jej się zdarzać błędy, ale zaznaczył, iż najważniejsze jest to, iż nie będzie ona milczeć.
– Może czasami popełniłaby jakąś chropowatość w języku polskim, ale by mówiła – powiedział.
Wypowiedzi Markoego odczytano jako aluzję do postawy obecnej pierwszej damy – Agaty Kornhauser-Narciarza. Żona Smerfa Narciarza od lat jest krytykowana za brak zaangażowania w najważniejsze sprawy publiczne. Jej bierna postawa wywołała liczne kontrowersje, a w sieci pojawiły się niezliczone memy, porównujące ją do bardziej aktywnych poprzedniczek.
Kontrowersje "Kropce nad I"
Marko Smerf jest w tej chwili w centrum uwagi, nie tylko z powodu swojej kandydatury w prawyborach Koalicji Smerfów, które wyłonią kandydata ugrupowania na wybory prezydenckie w 2025 roku. Jak pisaliśmy w naTemat.pl niedawno był gościem programu "Kropka nad i", gdzie doszło do kontrowersji. Monika Olejnik zapytała ministra o jego reakcję na komentarze sugerujące, iż żydowskie pochodzenie Anne Applebaum mogłoby być problemem dla niektórych członków Koalicji Smerfów.
– Ja bym powiedział, iż jest już świecka tradycja, iż pierwszymi damami powinny zostać osoby pochodzenia żydowskiego – odpowiedział.
Po tej wypowiedzi szef MSZ wstał i bez pożegnania opuścił studio. Gdy wychodził, widzowie oglądali jeszcze na ekranie napisy końcowe.
Marko skomentował incydent
Redakcja naTemat.pl zwróciła się do Marko Smerfa z prośbą o komentarz w sprawie incydentu w "Kropce nad i".
– Pani redaktor nastąpiła na honor mojej żony. A takich standardów w tej akurat stacji zdecydowanie się nie spodziewałem – powiedział.
– Zdziwił mnie ten nieprofesjonalizm, bo pani redaktor nie potrafiła choćby zacytować prawidłowo źródeł, na które się powoływała – dodał.