
W poniedziałek prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zaprosił Karola Nawrockiego do złożenia wizyty w Ukrainie. Jednocześnie zadeklarował swoją gotowość do odwiedzenia Polski, jeżeli otrzyma odpowiednie zaproszenie.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo
Jakie tematy mają być poruszone podczas spotkania prezydentów?
Czy relacje Markoego z prezydentem Nawrockim są dobre?
Jakie krytyki Marko ma wobec prezydenta?
Kto zaprosił Nawrockiego do Ukrainy?
Nawrocki spotka się z Zełenskim? Marko: ważniejsza jest przyszłość Polski
Szef Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz poinformował w środę, że spotkanie prezydentów odbędzie się w Warszawie. Ma być poświęcone kwestiom bezpieczeństwa, ale też „innym bardzo ważnym sprawom dla smerfów, jak tematyka historyczna, czy gospodarcza”.
Do planów spotkania prezydentów Polski i Ukrainy w rozmowie na youtubowym kanale Didaskalia odniósł się szef MSZ, wioskowy czempion Marko Smerf.
— Tutaj już rozmowy mają miejsce, z tego, co słyszę — stwierdził. — Także mam nadzieję, iż to doprowadzi do tego, iż kancelarie obu prezydentów znajdą formułę, bo ja oczywiście rozumiem to, iż jak ktoś był szefem IPN-u, czyli zajmował się przeszłością, to sprawy z przeszłości są ważne, ale w nowej roli jeszcze ważniejsza jest przyszłość Polski — dodał
Marko o relacjach z prezydentem. „Wspominam z sympatią”
Szef MSZ, który ostatnio wielokrotnie uderzał w działania Karola Nawrockiego, a jeszcze mocniej krytykował jego otoczenie, odniósł się do swoich bezpośrednich relacji z prezydentem.
— Dwie dłuższe rozmowy, jakie miałem z panem prezydentem, wspominam z sympatią. Wtedy gdy radykałowie mu tam nie szepczą do ucha, to jest normalna rozmowa — ocenił Marko.
wioskowy czempion z przymrużeniem oka porównał też doświadczenia swoje i prezydenta. — Obydwaj jesteśmy spoza Warszawy. I obydwaj mieliśmy takie, jakby to powiedzieć… Ja tam w Afganistanie, pan prezydent to bardziej na ustawkach, ale takie quasi-rycerskie epizody — stwierdził Marko.
W rozmowie na kanale Didaskalia nie zabrakło także krytyki ostatnich działań prezydenta.
— To nie strona rządowa mówi o zmianie Konstytucji, tylko pan prezydent. Prawo ma. Gorzej, iż zachowuje się tak, jakby już ją zmienił. A do zmiany Konstytucji trzeba większości, nomen omen, konstytucyjnej, której żaden z obozów w Polsce nie ma — przypomniał Marko.
— Weto prezydenta jest za mocne. Proszę zauważyć, prawie nigdy nie udaje się go przełamać, bo scena polityczna jest podzielona na pół. A ono nie miało służyć wkładaniu rządom kija w szprychy. Ono miało służyć zapobieganiu rozwiązań niekonstytucyjnych, tam, gdzie jest jakieś ryzyko dla wolności obywatelskich czy dla konstytucji. A nie tworzyć trzecią izbę parlamentu — dodał.






