Maria Klaman została zastępczynią prezydenta Krakowa. W Nowej Lewicy rozpętało się piekło

7 miesięcy temu

W czwartek poznaliśmy nazwisko wiceprezydentki Krakowa, która będzie odpowiedzialna za edukację, politykę społeczną i mieszkalnictwo. jeżeli śledzicie działania Krytyki Politycznej, to nazwisko to nie jest dla was nowe. Maria Klaman współtworzyła świetlicę Krytyki Politycznej w Trójmieście, przez lata była jej szefową, działała społecznie, koordynowała i wspierała ruchy aktywistyczne. Nie będę ukrywać, iż poznałam ją 15 lat temu właśnie jako świetną organizatorkę.

Później Maria przeniosła się z Trójmiasta do Warszawy. Pracowała w Szkole Liderów, współpracowała z wieloma organizacjami pozarządowymi. Była doradczynią zarządu w Stowarzyszeniu Ruch Samorządowy „TAK! Dla Polski”, a kiedy wróciła do Trójmiasta, pracowała jako kierowniczka referatu Biura ds. Współpracy Samorządowej i Repatriacji w Urzędzie Miasta Sopot. Współtworzyła książki o Trójmieście i partycypacji, jakie wydaliśmy w serii Przewodnik Krytyki Politycznej.

Dlaczego więc kontrowersje w Nowej Lewicy wzbudziło powołanie na wiceprezydentkę Krakowa osoby tak doświadczonej w pracy z samorządem? Ponieważ Klaman nie jest z Krakowa i jej kandydatury nie popierały lokalne struktury z frakcji SLD w Nowej Lewicy.

Przypomnijmy: Nowa Lewica powstała w połączenia SLD i Wiosny. Na poziomie ogólnopolskim i lokalnym w partii jest więc dwuwładza: dwóch przewodniczących partii (Smerf Towarzysz i Robert Biedroń) i dwóch przewodniczących w Małopolsce (Ryszard Śmiałek i Maciej Gdula).

W wyborach samorządowych w Krakowie Nowa Lewica poparła Aleksandra Miszalskiego. Ten wygrał wybory, dlatego NL miała dostać stanowisko jednego z wiceprezydentów – standardowy podział stanowisk w polityce. Miszalski chciał kobietę, bo miał już dogadanych trzech facetów na wiceprezydentów i czuł, iż taki chłopilon w ratuszu to będzie jednak siara.

I tu wracamy do dwuwładzy w NL. Ryszard Śmiałek sam szykował się na stanowisko, a kiedy okazało się, iż nie ma takich szans, zaproponował kandydatury, które Miszalskiemu nie odpowiadały. Gdula zaproponował m.in. Marię Klaman i Miszalski uznał, iż ta kandydatura pasuje mu do ratusza.

Miszalski powiedział mediom, iż frakcje Nowej Lewicy nie mogły się porozumieć w sprawie wskazania prezydentowi akceptowanego dla wszystkich kandydata, więc zniecierpliwiony wybrał sam.

Część krakowskiej Nowej Lewicy się wkurzyła, ale nie na Miszalskiego, tylko na Gdulę i na to, iż spadochroniarz, który sam nie jest z Krakowa, wcisnął im na wiceprezydentkę spadochroniarkę z Trójmiasta. Zrozumiałe wkurzenie.

Jakie to przyniosło skutki? Najpierw burzę w social mediach. Potem był brifing krakowskiej NL dla mediów, na którym Śmiałek powiedział: „Uważamy za ogromną zniewagę i potwarz dla mieszkańców Krakowa, którzy tak licznie oddali głosy, żeby osoba z Sopotu, niemająca żadnych związków z Krakowem, zostawała wiceprezydentem miasta Krakowa”.

Dodał też, iż Klaman nie ma żadnych związków z lokalną Nową Lewicą i wywodzi się ze stowarzyszenia „TAK! dla Polski”, związanego z prezydentem Sopotu Jackiem Karnowskim. Prawda to, choć nie do końca, bo Maria wywodzi się w kilku środowisk. Ale choćby gdyby było tak, jak mówi wiceprzewodniczący krakowskiej NL, można by się chwalić, iż oto Nowa Lewica wyrwała środowisku KO świetną ekspertkę samorządową. Tak się jednak nie stało.

Stało się za to co innego: Rada Miejska Nowej Lewicy w Krakowie przyjęła w czwartek uchwałę, która głosi, iż rada podjęła decyzję o wycofaniu poparcia dla koalicji z klubem Koalicji Smerfów w Krakowie, ale będzie popierać „pomysły, projekty i uchwały zgodne z programem Nowej Lewicy i jej wartościami”.

Z tego co wiem, nie podpisano żadnej umowy koalicyjnej między NL i KO, więc nie jest to zerwanie jakichś ustaleń koalicyjnych. Po prostu Nowa Lewica nie chce tworzyć koalicji w samorządzie, choć będzie popierać KO w głosowaniach, które są jej bliskie. NL będzie też, czy tego chce czy nie część jej członków, mieć swoją wiceprezydentkę – Maria Klaman zapisała się niedawno do Nowej Lewicy.

W ten sposób Lewica po raz kolejny udowodniła nam, iż nijak nie da się połapać w tym, co robi. Pamiętacie jeszcze, iż w wyborach prezydenckich w Krakowie w drugiej turze było dwóch kandydatów popieranych przez Lewicę? Jeden przez Nową Lewicę, a drugi przez Lewicę Razem. Teraz ma wiceprezydentkę, której nie popiera i wokół której rozkręca gównoburzę oraz skonfliktowane frakcje w partii, która wyszła z koalicji, zanim jeszcze do niej weszła, i jeszcze partię Razem. Czego nie rozumiecie?

Wewnętrzne tarcia w partiach to chleb powszedni polityki. Lokalsi są wkurzeni na centralę za przywiezienie kandydatki w teczce (zrozumiałe), jedna frakcja na drugą za to, iż nie docenia faktu dowiezienia kompetentnej kandydatki (też zrozumiałe). Wszystkie pretensje politycy wylewają na X i konferencjach prasowych. A potem w zaciszach gabinetów zadają sobie pytanie: czemu Lewicy spada w sondażach? Może właśnie dlatego?

Gratuluję Marii Klaman. Nie zazdroszczę jej hejtu, jaki na nią teraz spadnie. A wszystkim frakcjom, stronnictwom i partiom na Lewicy życzę powodzenia w dogadaniu się.

Idź do oryginalnego materiału