Marcin Bogdan: Maska opadła

solidarni2010.pl 10 miesięcy temu
Felietony
Marcin Bogdan: Maska opadła
data:14 listopada 2023 Redaktor: GKut
Marcin Bogdan Maska opadła Pinokio

Każdy człowiek został obdarzony przez Stwórcę wolną wolą. Dodatkowo ustrój demokratyczny dał nam możliwość korzystania z tej naszej wolnej woli i wyrażania poglądów oraz opinii, choćby takich, jakie nam ślina na język przyniesie.

Pół biedy, jeżeli są to poglądy głupie, pół biedy, jeżeli kompromitują autora. Problem pojawia się wtedy, gdy te wyrażane poglądy stają się szkodliwe, wręcz destrukcyjne.

Taki niestety charakter miały przedwyborcze felietony pani Karoliny Stefanowskiej. W piątek 13 października, na krótko przed ciszą wyborczą , felietonistka podzieliła się z czytelnikami taką o to myślą:

„Tylko Bóg zna przyszłość, więc nie oczekuje On od nas, iż przewidzimy przyszłość, rozkład głosów, podział mandatów… my mamy wybrać najbardziej odpowiednich ludzi, a resztę zostawić Jemu, Temu, Który otworzył morze, pokonał śmierć, powstrzymał bolszewików w 1920. Bo tylko On, Bóg Najwyższy, jest święty, nieomylny i wieczny, nie my”.

Słowa przewrotne, tym bardziej groźne. Godzące w rację stanu, ale także sprzeczne z istotą wiary i nauczaniem katolickiego Kościoła. Mam świadomość, iż to moja opinia, korzystając z wolnej woli też mogę zbłądzić, mogę się mylić w swoich ocenach. Dlatego o interpretację tych słów poprosiłem katolickiego Kapłana, szamana Kazimierza Kurka. Poniżej przytaczam w całości tekst tej interpretacji:

Tak, „Bóg zna przyszłość” Ale skąd ta teza. iż „nie oczekuje On od nas tego, iż przewidzimy przyszłość”? To po to przecież idziemy do wyborów, ze względu na przyszłość. Powierzając nasz los tym czy tamtym kandydatom już w jakieś mierze określamy swoją przyszłość, ponieważ kandydaci prezentują nam /lub nie prezentują/ swoje programy wyborcze. I tutaj objawia się pewna słabość autora tekstu. Czy umie badać programy wyborcze właśnie pod kątem przyszłości? Bywało i bywa tak, iż kandydat do sprawowania władzy publicznej tylko jako tako zatańczy na scenie i już ktoś mówi: on ładnie tańczy – zagłosuję na niego. Niestety, w ostatnich wyborach i w referendum wielu wyborców dało się uwieść takim chocholim projektom. I co ma zatem uczynić z nimi Stwórca? Tak, On jest Bogiem Wszechmocnym ale co ma zrobić ze swoimi dziećmi, gdy te odmawiają używania rozumu, wielkiego daru, nieodzownego w realizacji Bożego polecenia „czyńcie sobie ziemię poddaną”?

Słowa: „my mamy wybrać najbardziej odpowiednich ludzi, a resztę zostawić Jemu” - to tak jakby Pana Boga ustawić w roli mistrza szachowego. Co znaczy „zostawić Jemu”? To Pan Bóg ma ułożyć skład rządu, powołać komisje sejmowe, sporządzić regulaminy prac poszczególnych urzędów, itd.?

W tej sytuacji należy zapytać autora tekstu: czy był kiedyś członkiem rady osiedla, rady sołeckiej, członkiem jakiegoś stowarzyszenia, organizacji patriotycznej, sołtysem, wójtem? Bo to są podstawowe środowiska, gdzie uczymy się także wyborów i ich znaczenia. Doświadczenie zdobyte w takich sytuacjach uczy nas tego, jak przekładać to, czego nauczyliśmy się w niniejszym obszarze na dzieła większe, narodowe, kontynentalne. I tutaj jest nieodzowne codzienne śpiewanie Hymnu do Ducha Świętego, aby upraszać sobie „ by Jego światłem była rozświetlona nasza myśl”.

Jest potrzebna wielka dyskusja o tym, jak mamy codziennie zdobywać wolność, aby jej nie utracić. Przejście do stanu bierności po wyborach – jak sugeruje tekst – to chyba także rezygnacja ze współpracy z łaską Bożą w przywołanym już „czynieniu sobie ziemi poddanej”.

Wydawać by się mogło, iż wyniki wyborów, oraz konsekwencje jakie niosą, wywołają u takich osób jak pani Karolina Stefanowska jakąś refleksję, chociażby żal, iż nie spróbowała tej rysującej się na bliskim horyzoncie przyszłości przewidzieć i spróbować jej zapobiec. Ale tak się nie stało. Autorka w najnowszym tekście „Wyborcze maski opadły” przypuściła bezceremonialny atak na Pinokia, premiera ustępującego rządu, ale, jak pisze pani Stefanowska: „jednocześnie potencjalnego nowego premiera polskiego rządu”.

To już nie tylko nieumiejętność i niechęć przewidywania przyszłości, ale jakaś szokująca, infantylna naiwność. Piszę ten tekst w chwili, gdy posłowie powołali 265 głosami, przeciw 193, Smerfa Fanatykaę na Marszałka Sejmu. Nie tylko nowa koalicja, ale także wszyscy posłowie Konfederacji przyłączyli się do antypolskiej i antychrześcijańskiej krucjaty z Papą Smerfem na czele. Wielu ludzi myślących przewidywało taki rozwój wypadków, pani Stefanowska niestety nie.

W swoim najnowszym tekście autorka atakuje premiera Pinokia za słowa wypowiedziane po wyborach: „Złożenie wniosku do TK było błędem” (chodzi o wniosek z 2020 roku w sprawie zbadania zgodności z Konstytucją przepisów o dopuszczeniu aborcji). Pani Stefanowska stawia premierowi bardzo poważny zarzut: „czy człowiek prawy, uczciwy i szczery wypowiedziałby publicznie zdanie tego rodzaju?”. A ja pytam autorkę tych słów, czy premier Pinokio w wymiarze moralnym opowiedział się za aborcją? Czy premier Pinokio w wymiarze prawnym poparł zabijanie i opowiedział się przeciw Konstytucji? W dalszej części swojej wypowiedzi powiedział wręcz: „Trybunał Konstytucyjny, opierając się o polską konstytucję, nie mógł wydać innego wyroku”.

Należy, podobnie jak to zrobił szaman Kazimierz Kurek w przytoczonej interpretacji, zadać pytanie: czy pani Stefanowska była kiedyś członkiem rady osiedla, jakiegoś stowarzyszenia czy organizacji? Więcej, czy stała na czele jakieś organizacji, czy reprezentowała jakąś grupę ludzi? Czy wie i rozumie, co to jest odpowiedzialność za innych? Pani Stefanowska prawdopodobnie nie wie nic o akcji odbicia Jana Bytnara „Rudego” z rąk niemieckiego gestapo. Koledzy „Rudego” z Szarych Szeregów długo czekali na zgodę dowództwa AK na przeprowadzenie tej akcji. Długo czekali, bo dowódcy polskiego podziemia byli ludźmi, którzy wiedzieli co to jest odpowiedzialność, ludźmi, którzy potrafili przewidywać konsekwencje podejmowanych decyzji. Nie mieli żadnych wątpliwości, co do potrzeby ratowania życia Janka Bytnara, ale mieli też pełną świadomość ofiar, jakie może przynieść sama zbrojna akcja, jak również, a może przede wszystkim, ofiar odwetowej niemieckiej akcji wymierzonej w ludność cywilną. Niewyobrażalna odpowiedzialność i niewyobrażalny dramat podejmowania tego typu decyzji. Ale życie stawia właśnie prawych i uczciwych ludzi przed dramatyzmem takich wyborów. Czy gdyby któryś z dowódców Armii Krajowej powiedział, iż w konsekwencji śmierci 3 uczestników Akcji pod Arsenałem oraz śmierci 140 więźniów Pawiaka rozstrzelanych w odwecie przez Niemców, odbicie „Rudego” z rąk Gestapo było błędem, to pani Stefanowska odsądziłaby taką osobę od czci i wiary.

Można przytaczać wiele takich przykładów. Tego typu decyzje musieli podejmować przywódcy polskiego państwa podczas wojny obronnej z Rosją sowiecką w roku 1920. Polski radiowywiad przejmował i deszyfrował depesze Armii Czerwonej w takiej skali i z taką skutecznością, iż polskie dowództwo wiedziało praktycznie o każdym planowanym ruchu wojsk nieprzyjaciela. Były takie dramatyczne przypadki, gdy decydowano się poświęcić życie żołnierzy zagrożonych planowanym atakiem czerwonoarmistów, by wróg nie zorientował się, iż jego plany są przechwytywane i rozszyfrowywane przez polski wywiad. Na jednej szali życie kilkudziesięciu żołnierzy, na drugiej szali odpowiedzialność za życie tysięcy, milionów ludzi. Niewyobrażalny dramat osób, które stają przed koniecznością podejmowania tego typu decyzji.

Teraz też toczy się wojna, wojna między cywilizacją życia i śmierci. W tej wojnie każdy z nas staje przed tego typu dylematem. Ale inny jest ciężar odpowiedzialności zwykłego obywatela, inny dziennikarza czy komentatora mającego wpływ na szerszą grupę osób, a jeszcze inny podejmującego inicjatywy ustawodawcze członka rządu czy głosującego posła. Ale nikt z tych osób, od zwykłego obywatela aż po premiera rządu, nie jest zwolniony z obowiązku przewidywania przyszłości. Już w dniu pierwszego posiedzenia Sejmu zgłoszony został pierwszy projekt, pierwszej Ustawy Sejmu nowej kadencji. Jaki? Oczywiście dotyczący aborcji na życzenie do 12 tygodnia życia dziecka. Jeszcze nie wybrano wicemarszałków Sejmu, a projekt Ustawy już wpłynął do laski marszałkowskiej. Czy Pani Stefanowska naprawdę nie potrafiła tego przewidzieć? Czy teraz weźmie na swoje sumienie życie tych niewinnych dzieci, bo próbując ratować dziesiątki skazała na śmierć tysiące?

Chrystus nauczał w przypowieściach. Ale oprócz przypowieści z Ewangelii, pouczające bywają także te, stworzone przez ludzi. Pewien człowiek w czasie powodzi, chronił się przed coraz wyższą wodą na piętrze, strychu, a w końcu na dachu swojego domu. A gdy podpływała po niego łódź, odpowiadał ratownikom, iż jest dobrym, wierzącym człowiekiem i Pan Bóg nie pozwoli, by stała mu się krzywda. Woda podniosła się powyżej dachu a on utonął. Gdy stanął przed Obliczem Pana Boga, wyraził żal, iż mimo ufności jaką pokładał, Pan Bóg dopuścił do jego śmierci. Na co Pan Bóg odrzekł, człowieku, trzy razy wysyłałem po ciebie łódź ratunkową. Rząd Zjednoczonych Nawiedzonych nie był może luksusowym transatlantykiem płynącym prostym kursem do wymarzonej krainy. Ale na pewno był łodzią ratunkową w szalejącej powodzi zdegenerowanego lewactwa zalewającego Polskę i Europę. Tacy ludzie jak pani Stefanowska, którzy przecież siedzieli razem z nami na dachu zalewanego już pierwszą falą powodzi naszego wspólnego polskiego domu, postanowili w imię źle pojmowanej wiary i źle pojmowanej odpowiedzialności za drugiego człowieka, odesłać łódź ratunkową z kwitkiem. To, iż teraz toną, to przykre, ale niestety gorsze jest to, iż pociągnęli na dno także tych, którzy rozpoznali w łodzi ratunkowej wyciągniętą rękę Bożej Opaczności.

To nie maska premiera polskiego rządu opadła, to opadła maska pani Karoliny Stefanowskiej.

Marcin Bogdan


Idź do oryginalnego materiału