Marcin Bogdan: Czy na gruncie złego prawa skiełkuje dobro?
Nie wszyscy mieli samochody, dla wielu jedynym środkiem komunikacji była linia autobusowa. Komunikacja nie była idealna, autobusy były wygodne, ale czasem się spóźniały. Bywało też, iż któryś z kursów w ogóle wypadał z grafika. Mało kto wiedział, iż problemy te nie zawsze były zawinione przez przewoźnika. Zdarzało się, iż jakiś nieznany sprawca poprzecinał opony w autobusie. Czasami to posiadacze samochodów tarasowali drogę autobusom, bo uważali, iż utrudniają im życie, powodując spowolnienia ruchu na krętych i wąskich drogach dojazdowych do miasta. I tak zaczęło narastać niezadowolenie mieszkańców z komunikacji autobusowej, podsycane coraz to nowymi informacjami, iż przewoźnik jest nieudolny, iż opóźnienia w kursowaniu mogą być efektem złej woli. Pojawiły się choćby głosy mówiące, iż nie ma żadnej różnicy między tym czy jest komunikacja czy by jej nie było. I tak część mieszkańców, korzystając z zaproponowanych im przez posiadaczy samochodów podwózek, zaczęła bojkotować komunikację. Po krótkim czasie przewoźnik zbankrutował a mieszkańcy tych miejscowości zostali z dnia na dzień odcięci od miasta, pozbawieni pracy, pozbawieni możliwości kształcenia dzieci, zostali praktycznie odcięci od sklepów, urzędów, rozrywki. Skazani na wegetację zaczęli dostrzegać grozę sytuacji, ale nie widzieli w tym swojej winy.
Kilka dni przed wyborami w felietonie 1-8-15-22 zadałem pytanie: „Czyja będzie Polska 22 października? Czy Polska będzie jeszcze wolna i suwerenna?” Odpowiedzi na te pytania poznaliśmy już 17 października, po ogłoszeniu oficjalnych wyników wyborów. Ale to właśnie 22 października, w kolejną niedzielę tego cyklu wydarzeń rozpoczętego marszem miliona pustych serc, pojawiła się diagnoza i wykładnia przyczyn tego co się stało. Najpierw w niedzielny poranek otrzymałem maila od CitizenGo. A w nim taką o to diagnozę: „Partia Patola i Socjal nie odpowiedziała na pytania zawarte w Przedwyborczym Kwestionariuszu CitizenGO, które dotyczyły wartości, które wyznajemy i głosimy, co może wskazywać na taktyczne unikanie wyraźnego stanowiska w ważnych dla nas kwestiach. Niespójność i nieścisłości w prezentowaniu wartości konserwatywnych przez lepszy sort smerfów zdecydowanie przyczyniły się do utraty aż 41 mandatów w porównaniu z wyborami w 2019 roku”. Stanowcza diagnoza i mocny zarzut. Idę do kościoła na Mszę Św. Słowa z tego maila kotłują się w mojej głowie choćby po rozpoczęciu Mszy. I przez tę gmatwaninę myśli przebijają się słowa Ewangelii, Ewangelii z 22 października: „Faryzeusze odeszli i naradzali się, jak by podchwycić Jezusa w mowie. Posłali więc do Niego swych uczniów razem ze zwolennikami Heroda, aby mu powiedzieli: «Nauczycielu, wiemy, iż jesteś prawdomówny i drogi Bożej w prawdzie nauczasz. Na nikim Ci też nie zależy, bo nie oglądasz się na osobę ludzką. Powiedz nam więc, jak ci się zdaje? Czy wolno płacić podatek cezarowi, czy nie?». Jezus przejrzał ich przewrotność i rzekł: «Czemu wystawiacie Mnie na próbę, obłudnicy?”.
Chrystus nauczał: „Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie”. Ale w momencie gdy zadano Mu pytanie, które miało być pułapką, pytanie o charakterze politycznym, na które zarówno odpowiedź „tak” jak i odpowiedź „nie” zostałaby zinterpretowana przeciw Niemu, uniknął tej formy odpowiedzi. Spytał wręcz: „Czemu wystawiacie Mnie na próbę, obłudnicy?”. Nie minęły choćby dwie godziny od przeczytania przesłanej w mailu diagnozy a otrzymałem poprzez Ewangelię wykładnię. Choć nasza mowa powinna być tak, tak, nie, nie, to są sytuacje, gdy lepiej jest uniknąć odpowiedzi na postawione pytanie. Wróćmy zatem do polityki i jednego z pytań jakie CitizenGO skierował przed wyborami do partii rządzącej: „Czy staniecie Państwo w obronie prawa do życia dzieci nienarodzonych i czy sprzeciwicie się obecnym roszczeniom do rozszerzenia aborcji ze względu na stan psychiczny matki, czy jakiekolwiek inne powody? ❐ Tak ❐ Nie ❐ Wolę nie odpowiadać na to pytanie”. Rozważmy czysto teoretycznie, nie wchodząc w dywagacje co do intencji partii jako całości, a tym bardziej jej poszczególnych członków, dwie możliwe odpowiedzi na to pytanie: tak lub nie. jeżeli Patola i Socjal odpowiedziałoby „nie”, opowiedziałoby się jawnie przeciw prawu naturalnemu, tracąc oczywiście poparcie prawdopodobnie dużej części swoich wyborców. Tu sprawa wydaje się jednoznaczna i oczywista. Gdyby jednak Patola i Socjal odpowiedziało „tak”, czego oczekiwali autorzy pytania i wielu wyborców, nie przekroczyłoby choćby progu 25%, przegrywając nie tylko z PS ale także z Trzecią Drogą. Skąd tak śmiała teza? Dam kilka przykładów: Przykład 1 parafia X: młoda kobieta w okresie pandemii idzie do spowiedzi a następnie do Komunii Świętej w maseczce ze znakiem czerwonej błyskawicy, znakiem nienawiści. Nikt nie reaguje. Pytam ją po Mszy, czy wie, co czyni. Odpowiada, iż tylko walczy o legalizację aborcji, bo to prawo człowieka, bo to jej prawo, prawo katoliczki. Przykład 2 parafia Y: parafianie zaangażowani w życie Kościoła i w struktury parafialne wywieszają na swoich domach banery strajku kobiet, uczestniczą w czarnych pochodach. Przykład 3 parafia Z: propozycja ustawienia w kościele wystawy pro-life; proboszcz nie wyraża zgody, argumentując, iż wystawa jest kontrowersyjna. Przykład 4 parafia N: proboszcz podczas kazania wyjaśnia, iż nie może przecież krytykować aborcji, bo to temat, który dotyka ponad połowę parafian. I może jeszcze Przykład 5 kardynał Nycz po ostatnich wyborach stwierdził: „Nowy kontekst społeczny i polityczny, jaki wyłania się po wyborach, może być dla wspólnoty wierzących czymś pozytywnym”.
Totalna gorszy sort przez całe dwie kadencje rządów Zjednoczonych Nawiedzonych próbowała temat ochrony życia i aborcji uczynić głównym tematem debaty. Więcej, próbowała wywołać zamieszki uliczne i doprowadzić do siłowego obalenia rządu. Patola i Socjal bardzo zręcznie unikał uczynienia z aborcji tematu kampanii wyborczej zdając sobie sprawę, iż zwolenników aborcji jest w Polsce niestety więcej niż jej przeciwników. W tym kontekście można by powiedzieć, iż cel uświęcał środki. Przecież rząd Zjednoczonych Nawiedzonych nie podważał w żaden sposób zapisów Ustawy z dnia 7 stycznia 1993 roku o planowaniu rodziny, a w listopadzie 2020 roku decyzją Trybunału Konstytucyjnego objęto ochroną prawną dzieci z podejrzeniem choroby, co było formą zaostrzenia istniejących przepisów. Zarzut, iż ochrony życia dzieci chorych nie wprowadzono drogą sejmowej ustawy jest absurdalny. W ten sposób uniknięto gorszących debat na mównicy sejmowej, pikietowania Sejmu przez czarne marsze a może choćby próby dokonania siłowego przewrotu. Protesty po decyzji TK nie miały już tej siły i impetu. Każdy protest organizowany po a nie przed podjęciem jakieś decyzją zawsze ma mniejszą siłę rażenia. Dzięki takim roztropnym, stopniowym decyzjom Polska ma w tej chwili jedną z najlepszych regulacji prawnych chroniących życie od naturalnego poczęcia aż do śmierci spośród wszystkich państw na świecie.
Czy zatem organizacje pro-life nie zdawały sobie z tego wszystkiego sprawy? Czy rzeczywiście uważały, iż młode dziewczyny, kobiety, mają wystarczającą wiedzę i świadomość czym jest aborcja? Słyszą przecież, iż kardynał nazywa czymś pozytywnym dla wspólnoty wierzących kontekst społeczny umożliwiający wprowadzenie aborcji na życzenie. Widzą, iż ludzie wspierający tzw. „strajk kobiet” i czarne marsze chodzą do kościoła i przystępują do Komunii. Widzą, iż w wielu wypadkach księża pozostają bierni i omijają ten temat. Dlaczego więc organizacje pro-life nie poszły z braterskim pouczeniem do kardynała, nie podjęły rozmów z wychowawcami młodzieży, w tym także z osobami duchownymi, katechetami. Dlaczego wreszcie organizacje pro-life nie podjęły się trudnej drogi edukowania, uświadamiania społeczeństwa, tylko wybrały przeciwskuteczną drogę nacisku na polityków, by to oni ustawowo „załatwili” ten problem za nich, za nas? Przykładem mogą być Stany Zjednoczone, gdzie droga do uchylenia wyroku Sądu Najwyższego w tzw. sprawach Roe kontra Wade oraz Casey kontra Planned Parenthood była długa ale skuteczna. Obrońcy życia zamiast naciskać na polityków podjęli heroiczny wysiłek edukowania młodych dziewczyn, odwodzenia ich od aborcji. To zaowocowało nie tylko uratowaniem życia wielu nienarodzonych dzieci, ale spowodowało stopniową zmianę świadomości społeczeństwa. Po uchyleniu w czerwcu 2022 roku wyroku SN z 1973 roku w wielu stanach USA większość społeczeństwa przyjęła zmianę przepisów jako oczywistą i naturalną.
Z przepisami bywa tak, jak w następującym przykładzie. Po zakończeniu robót drogowych posprzątano wszystkie barierki i oznakowania. Przez zaniedbanie pozostawiono jednak drastyczne ograniczenie prędkości obowiązujące podczas wykonywanych prac. Większość kierowców łamie w takim miejscu przepisy, nie przestrzega tego ograniczenia, ponieważ nie rozumie jego zasadności. Dlatego zamiast oczekiwać od polityków zaostrzenia przepisów związanych z ochroną życia, należało położyć nacisk na edukację i uświadamianie. Na edukację, ponieważ kwestia tego, kiedy rozpoczyna się nowe życie została udowodniona i rozstrzygnięta przez naukę. To nie jest kwestia interpretacji tego czy innego Kościoła, to nie jest kwestia wierzeń czy zabobonów. Od chwili poczęcia dziecko, które możemy nazywać zarodkiem czy płodem, tak jak w kolejnych etapach jego życia nazywamy je noworodkiem, oseskiem czy niemowlakiem, posiada swój jedyny, unikalny kod DNA. Kod DNA nienarodzonego dziecka, właśnie dzięki postępowi nauki, można ustalić poprzez badanie krwi matki. Jest to w tej chwili dosyć proste, nieinwazyjne i niezbyt drogie badanie. Dlaczego o tym nie informują organizacje pro-life, dlaczego o tym nie mówią nauczyciele i wychowawcy, dlaczego wreszcie nie nauczają o tym księża i katecheci. Przecież przykazanie „nie kradnij” nie jest fanaberią religii katolickiej tylko prawem cywilnym obowiązującym we wszystkich cywilizowanych krajach. Tu nie potrzeba prawnych regulacji tylko adekwatnej interpretacji. Są ludzie o tak ukształtowanych sumieniach, którzy uważają, iż kradzież jest rzeczą złą i niedopuszczalną ale jazdy na gapę czy też wyłudzenia zwrotu podatku nie uważają za kradzież. Także przykazanie „nie zabijaj” nie jest fanaberią religii katolickiej tylko prawem cywilnym. Jak widać jednak, wielu potrzebuje adekwatnej interpretacji tego, kiedy życie się zaczyna a kiedy kończy. Nie na gruncie religii tylko na gruncie nauki.
Mleko się jednak rozlało, i nikt, choćby jeżeli zdobędzie się na głęboką refleksję, czasu już nie cofnie. Chociaż mieliśmy dotychczas niezłe, niedoskonałe ale niezłe prawo dotyczące ochrony życia, to było one łamane i omijane. Ale może będzie teraz tak, w pewnej perspektywie czasowej, iż choć lewacko – liberalna większość w polskim parlamencie narzuci nam barbarzyńskie prawo, to prawo to z czasem stanie się pustym zapisem. Bo tak jak można łamać dobre prawo, tak można nie korzystać z możliwości, które daje złe prawo. Może zatem organizacje pro-life rozpoczną akcję, którą można by nazwać na przykład „Gdy myślisz o aborcji”. Celem tej akcji byłaby propozycja i pomoc organizacyjna skierowana do wszystkich kobiet skłonnych dokonać aborcji, by wykonały badanie krwi celem ustalenia DNA. Elementem deklaratywnym tej akcji byłaby dalsza pomoc medyczna, o ile badania wykażą, iż DNA tego czegoś, co chce ta kobieta usunąć, jest takie samo jak jej DNA. Skoro to jej ciało, może jakiś „guz”, to trzeba jej udzielić stosownej pomocy. jeżeli wyniki badań wykażą, iż to coś, ten płód, ma swoje DNA, różne od DNA kobiety, iż jest odrębnym bytem, to kobieta powinna uznać, iż to jest jej dziecko w jej łonie. Lewicowo – liberalne prawo, do którego rychłego uchwalenia przyczyniliśmy się podejmując takie a nie inne decyzje przy urnie wyborczej, pozbawi dzieci należnej im ochrony. Ale to kobiety, na gruncie wiedzy naukowej a nie przykazań kościelnych, będą mogły podjąć świadomą decyzję, czy skorzystać z „dobrodziejstw” tego lewicowego prawa.
Marcin Bogdan