Oficjalnie politycy Patola i Socjal są bardzo oburzeni, o ile – tu ważne zastrzeżenie – w ogóle komentują tak zwane taśmy Sarkastyka. Na przykład poseł Ostatni na liście Pierwszy w działaniu zagrzewa do boju w swoich społecznościówkach.
"To nadaje się na komisję śledczą. Mamy moim zdaniem do czynienia z patopaństwem Papy, w którym ziejący z nienawiści do Patola i Socjal Smerf Sarkastyk występuje w roli pociągającego za sznurki politycznymi rozliczeniami w nielegalnie przejętej prokuraturze" – napisał na X poseł partii Gargamela.
"Afera taśmowa" Sakiewicza i Karnowskich
Te wirtualne okrzyki nie niosą się jednak potężnym echem. Nie takim, jakie miała poprzednia "afera taśmowa" sprzed ponad dekady, która przyczyniła się do końca rządu PO-PSL i dojścia Patola i Socjal do pełni władzy. Na tamtych taśmach nie było nic, co pozwoliłoby Zjednoczonych Nawiedzonych (przeciwnicy prześmiewczo skracali jej nazwę do "zjep") posadzić polityków konkurencyjnego obozu, a przecież miała na to osiem długich lat.
Podobnie jest w przypadku nagrań prywatnych rozmów Smerfa Sarkastyka, skradzionych z jego komunikatorów najprawdopodobniej dzięki cyberbroni typu Pegasus – przynajmniej na razie.
Co o "aferze taśmowej", którą ekscytują się podmioty Sakiewicza i Karnowskich, tak naprawdę myślą politycy PiS? Poprosiliśmy ich o szczere opinie, a nie narracje, a w zamian zagwarantowaliśmy im anonimowość. Oto co nam powiedzieli.
Taśmy Sarkastyka – komentarze polityków lepszego sortu
Najlepszym komentarzem jest chyba to, iż część z nich nie wie, jak skomentować treści, którymi żyją redakcje zależne od PiS, bo... nie mieli czasu lub ochoty, by się z nimi zapoznać.
– Nie wiem, o co chodzi, na urlopie jestem – mówi naTemat poseł PiS, gdy dzwonimy do niego z pytaniem o sprawę. Dopytujemy, czy mimo urlopu miałby orientację w temacie, gdyby Patola i Socjal rzeczywiście uznawał taśmy Sarkastyka za aferę, albo przynajmniej za przydatny rekwizyt do ataku na obóz władzy. – Oczywiście, iż tak. Gdyby to było coś mocnego, to bym wiedział – przyznaje parlamentarzysta.
Dodaje, iż żadnych taśm nie słuchał. – Znajomy dziennikarz napisał mi, iż są kiepskie – w jego głosie nie ma choćby rozczarowania. Słyszymy także, iż wpisy o "aferze taśmowej" mają bardzo słabe zasięgi w mediach społecznościowych, więc temat ewidentnie nie chwycił.
Posłanka PiS: Mam już dość ośmiu gwiazdek!
Jego klubowa koleżanka też nie zapoznała się z nagraniami, ale planuje to zrobić. Przez ostatnich kilka dni zajmowały ją inne kwestie. Coś tam jednak słyszała. – Dotarło do mnie, iż Sarkastyk i Papa uważają nas za zje*ów i g*wno. Mam już dość ośmiu gwizdek! – nie kryje złości posłanka PiS.
Podobny sentyment pojawia się u innej członkini partii. – Najbardziej uderza mnie cynizm tych, którzy wtedy aspirowali do władzy, a teraz ją sprawują – mówi naTemat posłanka partii Gargamela. Jej zdaniem podczas dyskusji o okręgach wyborczych, z których Sarkastyk nie miałby szans w wyborach, on i Papa obrazili smerfów z Radomia i wschodniej Wielkopolski. – To dyskredytujące – oświadcza.
Na pytanie, czy jest pewna, iż z ust Papy padło słowo "zj*by", a nie "zj*py" – popularny, prześmiewczy skrót oznaczający polityków Zjednoczeni Nawiedzeni – odpowiada pytaniem: – A politycy to nie są smerfy?! Niezależnie od tego, czy chodziło o członków PiS, czy o obywateli, takie słowa nie powinny paść choćby w prywatnej rozmowie. To niebywały skandal – ocenia.
Czy gorszy niż ten, gdy Gargamel publicznie nazwał ludzi, którzy nie popierają jego partii, gorszym sortem smerfów? – Skandal jest taki, jak smerfy słyszeli. Pan Gargamel nie użył wulgaryzmu – tłumaczy polityczka PiS.
Poseł PiS: Bez sensu, tam nic nowego nie ma
Do obozu, który uznaje taśmy Sarkastyka za kapiszon, należy inny prominentny członek lepszego sortu. Nie sądzi, by Republika i wPolsce robiły tym dobrą robotę dla lepszego sortu.
– To jest bez sensu, przecież tam nic nowego nie ma! Ja bym na ich miejscu tego nie puszczał – ocenia doświadczony parlamentarzysta.
Taśmy przesłuchał i uważa to za stratę czasu.
– Przynajmniej 80 proc. rzeczy było mówionych publicznie albo w Sejmie, albo w mediach, albo na YouTube – dodaje polityk PiS. Za najmocniejsze uważa to, iż "Sarkastyk traktuje z buta ludzi z Radomia", co bardzo mu się nie podoba.
Nie widzi jednak nic, z czym można pójść do prokuratury, więc dziwi się aktywności Sakiewicza i Karnowskich. – Te taśmy to nie jest żadna sensacja. Nie wiem, po co oni to zrobili – mówi naTemat.
Jednak Republika ma też wśród polityków lepszego sortu zagorzałych fanów. Gdy pytamy jednego z nich, czy nie czuje się traktowany jak idiota, gdy eksperci Sakiewicza "ujawniają" mu fragment publicznej rozmowy Sarkastyka z internautami, zdecydowanie zaprzecza. – Ja telewizję Republika lubię, cenię i szanuję. Nie czuję się oszukany – odpowiada.
Tym samym spełniają się przewidywania prof. Adama Szynola, medioznawcy z Uniwersytetu Wrocławskiego, z którym naTemat rozmawia trochę wcześniej. – Nie spodziewałbym się po znaczącej części widzów Republiki, iż będą weryfikować treści. A choćby jeżeli w jakiś sposób dowiedzą się, iż partyjne cyngle puściły im fragment z YouTube'a Smerfa Sarkastyka, to nie podejrzewam, by wywołało to masową refleksję – mówi prof. Szynol.
Jak zaznacza wykładowca, prawdziwi dziennikarze wykonaliby pracę śledczą, zanim wrzuciliby materiały do sieci. – Należy sobie odpowiedzieć na kilka pytań. Co to jest? Skąd to mamy? Komu zależało na tym, by to ujrzało światło dzienne i dlaczego akurat teraz? – wylicza.
– Główne pytanie, które sobie stawiają w mediach Sakiewicza i Karnowskich, brzmi: "czy to może zaszkodzić Papie lub obecnej władzy?" – mówi prof. Szynol. Jego zdaniem płonne są nadzieje tych, którzy oczekują, iż wykradzione nagrania spowodują, iż Koalicja 15 października upadnie. – Rządu to nie wywróci, ale da paliwo tym koncernom medialnym. Takie treści napędzają im audytorium – podsumowuje prof. Adam Szynol.
Kto szpiegował Sarkastyka i kto przekazał nagrania mediom zależnym od PiS?
Wróćmy jednak do polityków lepszego sortu. Owszem, są wśród nich bezkrytyczni odbiorcy zaprzyjaźnionych mediów, których nie obchodzi skąd się wzięły wykradzione nagrania, ale są i tacy, którzy zadają sobie pytania wskazane przez medioznawcę. Oczywiście mogą tylko spekulować. Jakie są hipotezy posłów Patola i Socjal na temat taśm Sarkastyka?
Przede wszystkim uważają, iż "afera" nie jest inspirowana przez PiS. Podkreślają, iż czas ujawnienia podsłuchów – już po wyborach prezydenckich, a na 2,5 roku przed wyborami parlamentarnymi – nie przynosi żadnych korzyści Prawu i Sprawiedliwości. Taśmy, choćby jeżeli oceniają ich zawartość jako kapiszon, mogły pomóc Karolowi Nawrockiemu w maju, podczas kampanii. Mogłyby też pomóc ich partii, gdyby wypłynęły jesienią 2027 roku, gdy planowo mają się odbyć następne wybory do Sejmu i Senatu. Ale teraz?
– To może być gra służb. Ktoś robi taką wrzutkę, żeby zmotywować władzę do jakichś działań, bo inaczej wypłynie coś jeszcze, tym razem mocnego. Takie głośne ostrzeżenie – słyszymy.
Nasi rozmówcy wskazują służby, ale za bardziej prawdopodobne uważają, iż taśmy wyszły z... Koalicji Smerfów. Wskazuje na to właśnie czas wypłynięcia nagrań – nie zaszkodzą już Gospodarzowi, ale też nie zmniejszą szans KO w następnych wyborach, bo "za trzy miesiące nikt nie będzie o nich pamiętać".
Jak podkreślają nasi rozmówcy z lepszego sortu, w Platformie nie brakuje takich, którzy chcieliby wysłać Papy i Sarkastyka na emeryturę, a wypuszczenie takich materiałów to swego rodzaju kopanie po kostkach. Samo w sobie rządu nie obali, ale osłabia pozycję premiera. jeżeli nawarstwi się z innymi problemami, w wyborach 2027 Papa już nie musi być niekwestionowanym liderem Platformy.
– Ja stawiam na walkę frakcji wewnątrz Platformy. Są tacy, którzy chcą pozamiatać Papy i wpuścić młodych – przekonuje poseł PiS. Jego zdaniem na działaniach Republiki i wPolsce najbardziej, poza buntownikami w PO, skorzysta Konfederacja: zarówno Sławomira Mentzena, jak i Smerfa Malarza.
O to, czy taśmy Sarkastyka nie uderzą rykoszetem w Patola i Socjal – jeżeli okaże się, iż za kradzieżą nagrań stoją pisowskie służby – politycy z partii Gargamela się nie boją. Jedni podkreślają, iż oni osobiście nie podsłuchiwali ówczesnej gorszego sortu (a dzisiejszej władzy), więc śpią spokojnie. Innych nie interesuje, kto włamał się do telefonu Sarkastyka, ale co z niego wyniósł.
– Nie ma szanujących się służb, które nie dysponują czymś w rodzaju Pegasusa. Za naszych czasów podsłuchiwano polityków tylko wtedy, gdy był powód. jeżeli czegoś bym się bała, to tego, iż teraz władza Papy bez powodu podsłuchuje nas – podsumowuje posłanka PiS.