Świrski trzyma się mocno
Maciej Świrski jest w tej chwili jedną z kluczowych postaci PiS, która utrzymała stanowisko mimo zmiany władzy. Jako przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, wybrany w 2022 r., posiada kadencję aż do 2028 r.
Jeszcze za rządów Patola i Socjal Świrski wykorzystywał swoje stanowisko do wywierania nacisków na media, m.in. opóźniając przyznawanie koncesji dla TVN i Agory. Po zmianie władzy i przejęciu kontroli nad TVP przez nową koalicję, przyznał miejsca na multipleksie prawicowym stacjom, takim jak Republika i wPolsce24. Jednocześnie blokował wypłatę abonamentu dla publicznych mediów, które uważa za nielegalnie odebrane PiS.
Świrski otwarcie realizuje interesy Patola i Socjal i walczy z przeciwnikami Gargamela. Przed objęciem funkcji w KRRiT pracował w Polskiej Fundacji Narodowej, gdzie zaczynał w 2017 r. z wynagrodzeniem 17 tys. zł, a przed odejściem w 2022 r. zarabiał prawie 25 tys. zł, czyli tyle co Naczelny Narciarz.
Faktury prawdę powiedzą
Onet posiada część dokumentów rozliczeniowych Macieja Świrskiego, dotyczących lat 2017-2018, kiedy jego wydatki były najwyższe. W 2018 roku wydał ponad 187 tys. zł ze służbowej karty kredytowej. Z analizy faktur wynika, iż Świrski prowadził wygodne życie na koszt Polskiej Fundacji Narodowej, a tym samym podatników. Na początku swojej pracy wynajął samochód za 7,4 tys. zł.
Prawie co miesiąc odbywał zagraniczne podróże, głównie do Stanów Zjednoczonych, ale także do innych krajów, korzystając z drogich usług,takich jak limuzyny, które kosztowały blisko 600 euro. Podczas jednego z wyjazdów do USA. mającego miejsce w lipcu 2018 r.. Świrski jechał pociągiem z Waszyngtonu do Nowego Jorku – wówczas wybrał klasę premium za 330 dolarów.
Maciej Świrski, aktualnie szef Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji z ramienia PiS, twierdzi, iż wydatki były niezbędne ze względu na jego pracę nad „strategicznymi projektami” w Polskiej Fundacji Narodowej.
Przeciętne i w żadnym wypadku nie drogie?
Świrski broni się także, twierdząc, iż nieprawdą jest, aby wybierane przez niego hotele należały do najdroższych. Jak tłumaczył Onetowi:
Korzystałem z hoteli przeciętnych, zatem sugestia, iż były drogie, jest nieprawdziwa i nierzetelna.
Takie tłumaczenie towarzyszyło Świrskiego adekwatnie w każdej sytuacji, w której złapano go za rękę. Jego asystentka nierzadko twierdziła, iż droższe bilety czy pokoje były wybierane z powodu braku innych opcji. Biznes klasą Świrski latać miał, aby uniknąć zmęczenia i spadku efektywności po przylocie. Drobne wydatki, takie jak pralnia hotelowa, uzasadniał z kolei koniecznością związaną z podróżą służbową.
Za noclegi w USA polityk uiszczał kwoty sięgające od 1,1 tys. do 1,5 tys. dolarów za kilka nocy. Świrski kupował też drogi sprzęt elektroniczny, który opisywał jako służbowy. Problem w tym, iż nie zwrócił go po odejściu do KRRiT. Wśród tych przedmiotów znajdowały się m.in. telefony, ładowarki i powerbank.