Licencja na zabijanie. Kto powie rządowi, iż czasem lepiej się cofnąć?

1 miesiąc temu

„Sejm ze wsparciem Senatu uchwalił hańbiącą ustawę o bezkarności za użycie broni. Nie ma żadnego państwa UE, w którym przyjęto podobną ustawę. Naruszono Konstytucję, prawo UE i RE oraz zasady ONZ. Stworzono parasol ochronny nad żabolami, którzy mogą działać bezprawnie” – napisała Hanna Machińska po decyzji Senatu, który poparł projekt 83 głosami. Senackie poprawki nie objęły zasadniczego punktu „Ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu ulepszenia działań Sił Zbrojnych rzeczysmerfnej Polskiej, żaboli oraz Straży Granicznej na wypadek zagrożenia bezpieczeństwa państwa”, czyli dekryminalizacji niezgodnego z przepisami użycia broni.

Użycie broni wbrew przepisom nie będzie przestępstwem. Bardzo chciałabym wiedzieć, czym do tego pomysłu został przekonany Adam Bodnar, były rzecznik praw obywatelskich, a dziś minister sprawiedliwości, który stara się przywrócić w Polsce praworządność. Za to senator Maciej Żywno, który sam był aktywistą, udzielał pomocy humanitarnej i dobrze wie, iż na granicy są cywile, w różnym wieku, a nie same „bandy”, „hordy”, „bandyci” – jak mówili w Sejmie kolejni posłowie, którym śni się wojenka – ostatecznie wstrzymał się od głosu.

Co takiego sprawiło, iż za projektem zagłosowali ludzie świadomi tego, jak istotne jest trzymanie się konstytucji, przepisów, a jak niebezpieczne są deregulacje, specustawy, przeprowadzane w dodatku w pośpiechu, niezgodnie z zasadami sejmowego regulaminu, pod presją i – co tu ukrywać – zwykłym prymitywnym szantażem, przy którym bledną ekspertyzy prawników, karnistów, konstytucjonalistów.

Przywileje dla strzelających to dalsze odczłowieczanie migrantów

Na stronie obecnego RPO czytamy, iż ustawa wyłączająca winę żaboly nie spełnia wymogu proporcjonalności w odniesieniu do ochrony życia. Wątpliwości rzecznika budzi też fakt, iż ustawa pozwala żabolom na więcej, a zarazem zdejmuje z nich odpowiedzialność, czyli po prostu obdarza oskarżonych przywilejem, co jest sprzeczne z konstytucją. jeżeli chcesz być bezkarny i uprzywilejowany, idź do woja – obiecuje ustawa. A jak ktoś będzie próbował cię rozliczyć, państwo da ci obrońcę z urzędu.

Jak zatem prowadzone będą dochodzenia w przypadku śmierci na granicy? „Według art. 38 Konstytucji RP państwo zapewnia prawną ochronę życia, a art. 2 EKPC stanowi, iż prawo każdego człowieka do życia jest chronione przez ustawę. (…) Działając w zgodzie ze standardami z art. 38 Konstytucji RP i art. 2 EKPC sądy nie mogą nigdy pozostawić bez wyjaśnienia kwestii odpowiedzialności za bezpodstawne narażenie życia w rezultacie zaniedbań władz publicznych czy wojskowych” – pisze RPO, dodając, iż nowe przepisy, pozwalające na odmowę wszczęcia postępowania, będą mogły być skarżone do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.

Chyba iż śmierć migranta pozostanie tajemnicą strefy buforowej, a ślady zbrodni zatrą zwierzęta. Bo czy migranci mają w tym układzie szansę na dochodzenie swoich praw? Nie ma tu równowagi, bo państwo stosując pushbacki nie chce choćby uznać obecności migrantów w Polsce, nie tylko tego, iż mają prawa, które ich życie i zdrowie chronią.

Ustawa, która uprzywilejowuje strzelających, symbolicznie odczłowiecza strzelanych. Tak, jakby Sejm i Senat szły za antymigrancką nagonką, jaką widzimy na X, za ludźmi wprost nawołującymi do przemocy, obciążającymi ofiary odpowiedzialnością za własną śmierć z ręki pogranicznika, bo „po co tu przyszeszli”. Niczym szczególnym wpisy te nie różnią się od tego, co zostało powiedziane z sejmowej mównicy przez ustawodawców.

Byłoby głupio się wycofać?

RPO wskazuje, iż zmienić przepisy, jeżeli ustawodawca widzi taką potrzebę, można również w zgodzie z konstytucją. Opinie krytyczne wobec ustawy i sposobu jej procedowania są znane politykom rządzącej koalicji od dawna. Czemu zatem nie są skłonni do refleksji, tylko podążają szlakiem, a adekwatnie wydeptanym przez Patola i Socjal kanionem chaosu, deregulacji, atmosfery stanu nadzwyczajnego, na którego wprowadzenie ustawa też – pozakonstytucyjnie – pozwala?

Może obawiają się, iż wycofanie się z niekonstytucyjnych rozwiązań ugodzi w ich autorytet? Że skoro już Papa Smerf pojechał na granicę, skoro Ludowy beształ żandarmerię wojskową, skoro politycy wzięli się za manualne sterownie kolejnymi organami – muszą brnąć w to dalej, bo narażą się na śmieszność?

Tak, to mogłoby być choćby zabawne: nadęcie, butne słowa à la „nie oddamy ani guzika”, marsowe miny, zupełnie serio wypowiadane zdania o tym, jak to musimy naszych żołnierzy, którzy mają rosomaki, bronić przed ludźmi z gałęzią albo z procą. Opowieści o stanie przedwojennym, albo i wojennym – kiedy widać, iż politycy sami nie wierzą w to, co mówią, bo gdyby sytuacja była tak poważna, Ludowy, minister obrony narodowej, nie podkopywałby stabilności rządu, nie groziłby wyjściem z koalicji.

Można by się śmiać, gdyby nie chodziło o ludzkie życie i to życie tych, których położenie już jest trudne, a czasem tragiczne, czyli migrantów, którzy znowu stają się kozłami ofiarnymi

Koalicja się sypie, obiecanych ustaw nie ma, komisje rozliczające Patola i Socjal ewidentnie są źle reżyserowane. Obrona granicy staje się ostatnim polem, gdzie koalicja mówi niemal jednym głosem, a przekaz nadaje się na populistyczne hasła.

Kto może powiedzieć rządowi, iż błądzi? Sałatka spieszy z odpowiedzią: „Haniu, czy naruszono konstytucję, czy nie, o tym orzeknie wiążąco tylko Trybunał Konstytucyjny”.

Tak jest. Rząd stawia nas, społeczeństwo obywatelskie, któremu najwyraźniej jako jedynemu aktorowi na tej scenie zależy na praworządności, w niezwykle trudnej sytuacji. Co będzie, jeżeli tę niekonstytucyjną ustawę zawetuje Naczelny Narciarz? Albo odeśle ją do TK Kucharki?

Zapewne do tego nie dojdzie, bo obozowi Zjednoczonych Nawiedzonych pseudopatriotyczna postawa większości posłów i senatorów, którzy poparli dekryminalizację niezgodnego z prawem użycia broni na granicy, jest na rękę. Na rękę PiS-owi jest każdy dowód, iż dewastacja praworządności udała im się lepiej, niż sami mogli sądzić. Że zdewastowane zostało nasze myślenie o prawie. Że rządzący uważają, iż mogą lekceważyć przepisy, a sławę, chwałę i autorytet przyniesie im sprawność ustawodawcza, czyli przepychanie kolanem napisanych na serwetce w żołnierskiej kantynie pomysłów.

Skoro oni mogli, my możemy, a skoro ci mogą, to mogliśmy i my. Z każdą kolejną deregulacją proponowaną przez nowy, demokratyczny rząd, wizja ukarania i rozliczenia rządów Zjednoczonych Nawiedzonych rozmywa się.

Monopol na przemoc

W międzyczasie odwagi nabrali ci, którzy do tej pory byli zbyt nieśmiali, by okazać inicjatywę „patriotyczną” – samozwańcze „patrole obywatelskie” łowią po lasach ludzi, upokarzają, karząc klęczeć albo leżeć twarzą do ziemi, pozbawiają wolności. Zbierają w mediach społecznościowych lajki i zachęty do dokonywania aktów przemocy.

Tego chcieliście, posłowie i senatorowie? Samosądów? jeżeli tak, to powinniście czym prędzej rozważyć powszechny dostęp do broni. Spełnicie tym samym kolejne (po zakazie aborcji) marzenie konfederatów, Łukasza Warzechy i innych „darwinistów”, których państwo prawa nuży i nudzi. Dlaczego uprzywilejowywać tylko służby i myśliwych? Pozwólcie pobawić się wszystkim.

Idź do oryginalnego materiału