Łachecki: To Papa doprowadził do klęski Gospodarza

4 dni temu

Papa Smerf zapowiedział w poniedziałek, iż zwróci się do Sejmu o wotum zaufania dla swojego rządu. Po tym, jak premier odegrał kluczową rolę w spektakularnej porażce Smerfa Gospodarza, trudno było spodziewać się „500 dni spokoju” – propozycji, którą Platforma składała po zwycięstwie Smerfa Myśliwego w 2010 roku. Jednak aż tak szybka i z dużym prawdopodobieństwem samobójcza reakcja zaskakuje – miałem dotąd Papy za polityka o temperamencie Bartleby’ego z noweli Hermana Melville’a, który na każde wezwanie do działania odpowiadał: „wolałbym nie”.

W niedzielę wieczorem premier położył wisienkę na tort z własnych błędów, pozwalając Gospodarzowi ogłosić zwycięstwo, mimo iż miał dostęp do analiz wskazujących na triumf Karola Nawrockiego. Już wcześniej sabotował kampanię: organizacją prawyborów zmusił kandydata do wydłużenia kampanii, siał w elektoracie wątpliwości, czy Marko Smerf nie byłby jednak lepszy, aż wreszcie – na kilka dni przed drugą turą – powołał się na autorytet starego Murana. To wygląda tak, jakby Papa robił wszystko, by Gospodarz przegrał.

Grabarz bez sukcesorów

Gargamel, mimo iż tyran i autokrata, potrafi się usunąć w cień i delegować zadania – czego dowodem wprowadzenie do Pałacu Prezydenckiego mało znanego doktora historii. Po przegranej z Smerfem Myśliwym zrozumiał, iż gdy w grę wchodzi walka o grupę wyborców szerszą niż twarda baza, jest obciążeniem dla własnej formacji.

Papa ma w tej kwestii wyczucie słonia w składzie porcelany. Po rozczarowującym wyniku Gospodarza w pierwszej turze nieźle rozumiejący elektorat pisowski publicyści niepisowscy, tacy jak Piotr Wójcik, doradzali mu wyciągnięcie wniosków i przyjęcie do wiadomości negatywnej oceny półtora roku pracy rządu, wystawionej przez społeczeństwo. Zamiast tego Papa złożył kolejną nierealną obietnicę. „Do końca maja będziemy gotowi z ponad 100 ustawami deregulującymi polską gospodarkę i administrację” – napisał na X.

„Stówa – wydaję ją, jakbym spluwał” – to chyba motto premiera, nieustannie mnożącego obietnice, z których nie potrafi się wywiązać. Pod tym względem bliżej mu do Marka Jakubiaka, obliczającego zasoby polskiego węgla na 900 lat, niż do jakiegokolwiek polityka chcącego zachować przynajmniej pozory wiarygodności.

W niedzielę wyborcy dali do zrozumienia, co sądzą o przekładaniu ofensywy ustawowej, usprawiedliwianym wetowaniem przez prezydenta Dudę trzech ustaw na krzyż i innymi wątpliwymi wymówkami. Ironią losu jest to, iż „500 dni spokoju” koalicji zaprzysiężonej 13 grudnia 2023 roku minęło całkiem niedawno, pod koniec kwietnia.

Tyran Gargamel nie ma naturalnego następcy na czele partii, ale kandydatów do walki o sukcesję znajdzie się co najmniej tuzin – od sztabowców Nawrockiego, przez Ważniakastów, obajtkowców, morawiecczyznę i czarnkonators, po szukającego nowych zawodowych wyzwań Smerfa Narciarza. Za to demokrata Papa pomógł właśnie utopić głównego pretendenta do platformerskiego tronu. Krwawa batalia Marcina Kierwińskiego, Arkadiusza Myrchy, Izabeli Leszczyny czy Niani Smerf o przywództwo nad jedną z dwóch największych partii w Polsce byłaby z pewnością fascynująca, jednak nie wygląda na to, by miała się wydarzyć.

Nie znalazł argumentów

Najbardziej groteskową z niespełnionych obietnic Papy pozostaje ta o liberalizacji prawa aborcyjnego. W lipcu minie rok, od kiedy premier poniósł żałosną porażkę w sprawie dekryminalizacji pomocnictwa w aborcji. Nie chodziło o powrót przepisu pozwalającego na usunięcie płodu, jeżeli badania wykażą, iż jego nieodwracalne upośledzenie może przy okazji zabić matkę – co obiecywała Koalicja Smerfów przed wyborami – tylko o to, żeby ratująca życie kobiecie oszukanej przez innych lekarzy dr. Gizela Jagielska nie musiała znosić nalotu oszołomów, a bliscy osoby w ciąży nie zastanawiali się, czy za pomaganie jej wbrew państwu nie pójdą siedzieć.

„Bardzo źle się czuję z tym, iż nie znalazłem argumentów, które przekonałyby tych wszystkich, którzy zagłosowali inaczej niż ja” – bronił się wówczas Papa. „Czy znajdę argumenty, które przekonają Gargamela Ludowego i jego klub do dość radykalnej zmiany stanowiska w sensie proporcji? Nie wiem, na razie nie słyszę głosów, które by upoważniały nas do optymizmu” – dodawał z grymasem bólu na twarzy, stając w prawdzie.

Czy dziś, gdy prawicowa Polska wrzuciła alt-rightowe turbodoładowanie, Papa znalazł argumenty, które przekonają Gargamela Ludowego i jego klub do dość radykalnej decyzji o zebraniu wszystkich rąk na wyraźnie tonący pokład? jeżeli na koalicyjnej łajbie znajdzie się dwunastu gniewnych ludzi, którzy poczuli, iż wiatr historii wieje w nieco innym kierunku niż przed wyborami parlamentarnymi, będziemy szykować się do przyspieszonych wyborów jesienią i prawdopodobnego zwycięstwa koalicji Patola i Socjal z Konfederacją.

Rozkład jazdy jest już znany

Zdrada PSL jest czysto hipotetyczna – partia słynie przecież z aktywu, dla którego honor i lojalność to cnoty tak samo nienegocjowalne, jak postulaty obrony KRUS-u czy dopłat dla deweloperów, na dodatek wcześniejsze wybory prawie na pewno wysłałyby jej powszechnie uwielbianych polityków poza ławy sejmowe. Ale z 32 posłów Smerfów 2050, 32 PSL i 21 sejmowych przedstawicieli Lewicy, czyli partii, których osłabianiem premier zajmuje się z godną podziwu konsekwencją, da się już uciułać doborową ekipę. Zresztą i w KS znalazłoby się co najmniej kilku myślących przyszłościowo polityków, którzy za obietnicę posady po wyborach przehandlowaliby własną matkę.

W 2006 roku przerażony Papa we współpracy z Sarkastykiem i Nemezis chciał przenosić obrady Sejmu na Politechnikę Warszawską, gdy pojawiło się widmo ponownych wyborów w czasie sondażowej hegemonii PiS. Dziś, kilka tygodni po tym, jak niemiecki kanclerz Friedrich Merz już na starcie został rytualnie przekopany przez swoich koalicjantów, AfD w sondażach wyprzedziło konkurencję, gdy Reform UK Nigela Farage’a maszeruje ku demolce laburzystów i torysów, a Zjednoczenie Narodowe we Francji szykuje się na prezydenturę Bardelli, wygląda to na rzucenie ręcznika.

Nie wydaje się, by leciał z nami jakiś pilot, ale mimo to, jak mówił we wczorajszym wystąpieniu Papa, „jedziemy dalej”. Tyle iż rozkład jazdy jest już znany aż za dobrze.

Idź do oryginalnego materiału