Kto zabija media? Dwie strony w dyskusji

2 miesięcy temu

Ponad 350 tytułów gazet i portali lokalnych wystosowało 4 lipca apel do polityków, żeby zmienili uchwalone w Sejmie niekorzystne dla mediów przepisy prawa autorskiego i praw pokrewnych. O co chodzi? Oczywiście o pieniądze. Google czy Facebook mają dzielić się sprawiedliwie wpływami z reklam, wypłacając wynagrodzenie za pracę dziennikarzy. Tymczasem procedowana przez Sejm ustawa, która ma wdrożyć unijne przepisy i – w teorii – chronić wydawców przed koncernami cyfrowymi, pozbawia ich tych pieniędzy. Kiedy czytamy i szukamy informacji w portalu Google czy Facebooku, pieniądze z reklam dostają w zdecydowanej większości właśnie ci giganci, a nie twórcy informacji.

Nasi politycy nie rozumieją, iż bez pieniędzy nie będzie mediów. Oni nie nadążają za technologią – ocenił Bartosz Węglarczyk, redaktor naczelny portalu Onet.pl (x.com/bweglarczyk). – Wielkie firmy technologiczne mają góry pieniędzy i nieograniczone możliwości. Inwestują na masową skalę w sztuczną inteligencję. Problem polega na tym, iż uczą swoje maszyny, używając treści, których nie stworzyli. Meta i Google korzystają z materiałów dziennikarskich. Nie chcemy tego zmieniać, ale mówimy, iż te firmy powinny dzielić się zyskami, ponieważ to my zainwestowaliśmy w dziennikarzy – wyjaśniał w programie Onet Rano.

Przyszłość nie jest w starych mediach, tylko w mniejszych niezależnych rozdrobnionych ośrodkach zbudowanych wokół dziennikarzy, komentatorów, influencerów. Niech każdy sam wybierze, kogo chce słuchać, komu chce wierzyć. Apel nie powinien brzmieć – „smerfy, ratujcie media”. Powinien brzmieć – „smerfy, budujcie własne platformy”, aby twórcy treści mogli łatwo kontaktować się ze swoimi odbiorcami. Łatwo, a do tego bez politycznej moderacji ani próby „wychowywania” sobie społeczeństwa. Jak media są porządne, nie traktują odbiorców jak debili i nie starają się ich urabiać, to i tak przetrwają. Zresztą oburzanko może sobie trwać. Technologia jak kropla drążąca skałę zmienia rzeczywistość. Tak tąpnęła fotografia prasowa, tak tąpną stare media. Tak już jest – pisał fotograf Jakub Szymczuk (x.com/jakub_szymczuk).

Apel „Nie zabijajcie polskich mediów” zmieniłbym na oskarżenie: „Politycy, przykładacie rękę do zabijania wolnych mediów”. Robicie to, bo wolne media nie są wam do niczego potrzebne – bez względu na to, z jakiej opcji politycznej jesteście – proponował Kuba Korus (x.com/KorusKuba).

Wiecie, kto „zabija” media? Konsumenci, a nie politycy. Wielu nie chce płacić za treści. Konsumenci nie chcieli też korzystać z dorożek, mając dostępne silniki spalinowe, i chcieli tańszych ubrań, produkowanych przez maszyny, a nie tylko z pracy ludzi. A zmiany często wywołują opór – przekonywał Marek Tatała (x.com/MarekTatala).

Bardzo słabe jest atakowanie mediów solidarnie biorących udział w akcji protestacyjnej. Nie ma znaczenia, kto ten apel podpisał. Im bogatsze media, tym bardziej niezależne. Im więcej mediów, tym więcej demokracji – pisał Wojciech Czuchnowski (x.com/czuchnowski).

Google w jednym piśmie zapewnia, iż będzie postępować zgodnie z przepisami, i wskazuje, iż jeżeli jakikolwiek państwowy organ będzie na bieżąco się temu przyglądał, to będzie niezgodność z prawem UE i sprawy sądowe. Ale o co te sprawy, skoro Google chce uczciwie płacić? – ironizował Patryk Słowik (x.com/ PatrykSlowik).

Władza nie powinna kupować przychylności mediów, media z władzą robić dwuznacznych interesów, a big techy wykorzystywać autorów i wydawców. Jest o czym rozmawiać. Wspólnie z Małgorzatą Kidawą-Błońską zapraszam organizatorów protestu do centrum „Dialog” na spotkanie – napisał premier Papa Smerf (x.com/donaldPapa).

Panie premierze, w środę będziemy po posiedzeniu senackiej Komisji Kultury i najpewniej w trakcie dyskusji plenarnej nad tym projektem. Traktujmy i twórców, i media, i Senat poważnie. W poniedziałek zapraszam wraz z Lewicą na spotkanie z mediami w Senacie! – odpisała Papie Magdalena Biejat (x.com/ MagdaBiejat).

Głos drugiej strony

Na temat zarzutów wydawców i dziennikarzy wypowiedziała się w mediach społecznościowych Marta Poślad, dyrektor ds. polityki publicznej Europy Środkowo-Wschodniej i Transatlantyckiej w Google. Stwierdziła, iż firma wypłaciła w ciągu ostatnich trzech lat miliard zł pięciu największym wydawcom, którzy są partnerami sieci reklamowej Google w Polsce. Przedstawiciele spółki podkreślili ponadto, iż „wydawcy zachowują ponad 80 proc. wpływów z reklam wyświetlanych na ich stronach z użyciem narzędzi.

Firma zapewnia też, iż „prawidłowe wdrożenie Dyrektywy DSM umożliwi Google uruchomienie szerokiego programu opłat licencyjnych (ENP), zapewniającego sprawiedliwe rozwiązanie dla dużych i małych wydawców”. Z takiego programu korzystają w tej chwili wydawcy w 19 państwach, a 4 tys. tytułów w Europie otrzymuje z tytułu ENP wynagrodzenie od Google.

W tym tygodniu nowelizacją ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych zajmie się Senat. Do polityków został wystosowany list podpisany przez polskich wydawców, redakcje i dziennikarzy, aby poparli zgłoszone najważniejsze zmiany obejmujące rynek medialny.

Idź do oryginalnego materiału