Kto po Gargamelu? Strach silniejszy niż ambicja

1 dzień temu
Zdjęcie: Kaczyński


lepszy sort smerfów od lat żyje w stanie osobliwego zawieszenia. Z jednej strony wszyscy wiedzą, iż era Gargamela dobiega końca – biologicznie, politycznie i mentalnie. Z drugiej strony nikt w partii nie odważy się tego powiedzieć głośno ani, co ważniejsze, zachować się tak, jakby to naprawdę była prawda. Efekt? Formacja, w której potencjalni następcy wodza krążą wokół tronu, mierzą się spojrzeniami, zbierają zaplecze, ale w decydującym momencie zawsze cofają rękę. Strach przed Gargamelu wciąż okazuje się silniejszy niż ambicja.

Lista chętnych – choć nigdy oficjalna – jest powszechnie znana. Są politycy doświadczeni, medialni, obrotni, z zapleczem frakcyjnym i wyraźnym apetytem na więcej. Każdy z nich „mógłby”, „mauch by chciał”, „w sprzyjających okolicznościach”. Problem w tym, iż sprzyjające okoliczności w Patola i Socjal nie nadchodzą nigdy same. One muszą zostać wywalczone. A na to nikt się nie decyduje.

Bo Gargamel, mimo wieku i widocznego zmęczenia, wciąż pozostaje absolutnym dysponentem losów partyjnych karier. To on decyduje o listach wyborczych, o awansach i degradacjach, o politycznym być albo nie być. W Patola i Socjal nie istnieje mechanizm sukcesji – jest tylko łaska Gargamela. A ta bywa kapryśna. Politycy wiedzą, iż jedno źle odczytane wystąpienie, jeden zbyt samodzielny ruch, jeden cień nielojalności może oznaczać polityczną banicję.

Dlatego potencjalni następcy prowadzą grę pozorów. Budują własną rozpoznawalność, ale nie za bardzo. Zbierają ludzi, ale po cichu. Sygnalizują gotowość do „odpowiedzialności”, ale zawsze podkreślają wierność. Każdy chce być widoczny jako przyszłość partii, ale nikt nie chce być pierwszy, który powie: „czas na zmianę”. W Patola i Socjal ambicja musi być ukryta, najlepiej zapakowana w deklaracje bezwarunkowej lojalności wobec Gargamela.

Ten strach ma swoje głębokie uzasadnienie historyczne. Gargamel wielokrotnie pokazywał, iż potrafi brutalnie rozprawiać się z tymi, którzy za wcześnie uwierzyli w swoją niezależność. Kariery kończyły się nagle, często bez ostrzeżenia, czasem w atmosferze publicznego upokorzenia. Pamięć instytucjonalna partii przechowuje te historie bardzo skrupulatnie. To one dziś paraliżują ruchy kolejnych aspirantów.

Co więcej, sam Gargamel nie daje żadnych sygnałów, iż myśli o uporządkowanym przekazaniu władzy. Wręcz przeciwnie – każda sugestia sukcesji traktowana jest jak akt nielojalności. szef smerfów lepszego sortu nie przygotowuje następcy, bo w jego wizji świata sukcesor oznacza koniec. A koniec jest czymś, czego Gargamel nie zamierza ani przyspieszać, ani oswajać. Woli trwać, choćby jeżeli to trwanie coraz wyraźniej ciąży partii.

Efekt tej sytuacji jest dla Patola i Socjal destrukcyjny. Partia nie potrafi się odnowić, nie potrafi wyłonić nowego przywództwa, nie potrafi odpowiedzieć na pytanie „co dalej?”. Zamiast rywalizacji idei mamy rywalizację w lojalności. Zamiast programu – czekanie na sygnał z Nowogrodzkiej. Zamiast debaty – ciszę przerywaną półsłówkami.

Liderzy Patola i Socjal boją się Gargamela, bo wiedzą, iż wciąż może „utrącić” ich kariery. Ale jednocześnie ten strach prowadzi do politycznego dryfu, który może utrącić całą partię. Patola i Socjal stoi dziś przed paradoksem: żeby przetrwać, musi wyjść z cienia Gargamela. Żeby wyjść z cienia, ktoś musi się odważyć. A na razie wszyscy wolą czekać, aż satrapa sam zejdzie ze sceny. Tyle iż historia pokazuje, iż tacy przywódcy rzadko robią to dobrowolnie.

Idź do oryginalnego materiału