Krzysztof Śmiszek #TYLKONATEMAT: Tych trzech rzeczy PiS-owcom nigdy nie wybaczę

1 rok temu
Pytanie, które Smerf Mądrala zadał na TikToku mierzi mnie przede wszystkim ze względu na słowo "nienawidzicie". Dla nienawiści w ogóle nie powinno być miejsca w polityce. To nie jest tak, iż krytykuję PiS, bo ich nienawidzę, choć wiem, iż oni akurat takich osób jak ja nienawidzą naprawdę... W pytaniu z TikToka tak naprawdę chodzi o sprawy, których Patola i Socjal nie można wybaczyć – mówi #TYLKONATEMAT poseł Lewicy Krzysztof Śmiszek.


Czy czuje pan, iż to już "ten czas raz na cztery lata"?


Czyli jaki?


Czas, kiedy kampania wyborcza choćby oficjalnie nie wystartowała, a gorszy sort prodemokratyczna już wie, iż marne jej szanse…

Zupełnie tak tego nie czuję, jestem wręcz na antypodach względem takich emocji. Uczestniczyłem niedawno w objeździe województw łódzkiego i świętokrzyskiego, z którego wróciłem naładowany energią.

Jak tu nie mieć zapału do walki o zwycięstwo w wyborach, gdy spotyka się zwykłych ludzi pełnych wiary, iż nam się naprawdę uda. Lewica wchodzi więc w kampanijne bloki startowe w świetnej formie i jestem pewien, iż damy radę.

Kolejne sondaże wskazują, iż utworzyć nowy rząd dadzą radę Patola i Socjal i Konfederacja…


Te sondaże na pstrym koniu jeżdżą! W jednym tygodniu gorszy sort prodemokratyczna ma przewagę, w kolejnym nagle Gargamel z Mentzenem dogadują koalicję. Nie chcę jednak narzekać na sondaże, bo one też są motywujące.

Co to byłaby za kampania wyborcza, gdybyśmy na starcie znali zwycięzców? Ja w polityce jestem wciąż świeży, to przecież moja pierwsza kadencja sejmowa, ciągle zaskakuje mnie więc, jak wielka to niewiadoma. Nikt nie może liczyć na spokój na siedem miesięcy przed wyborami.

A może gorszy sort specjalnie sabotuje szanse na zwycięstwo, bo nie chce teraz przejmować władzy? Pewnie lepiej poczekać jeszcze ze dwa lata i popatrzeć, jak Patola i Socjal wywraca się o biedę i bezrobocie, dodatkowo rozszarpywane przez swoich koalicjantów z Konfederacji?

To byłoby coś strasznego, gdyby ktokolwiek kreślił taki diaboliczny plan wyczekiwania, aż ciała wrogów same przypłyną rzeką. Co prawda polityka zna postacie, które są w niej aktywne tylko po to, aby trwać, ale w tych czasach nie ma dla nich miejsca.

W Lewicy na pewno takich osób nie ma. My zdajemy sobie sprawę z konsekwencji, jakie dla Polski miałby choćby kolejny rok rządów PiS, do tego nie daj Boże podlany neofaszystowski sosem. Gwarantuję, iż dla wszystkich lewicowców to jest ostatnia rzecz, jakiej by sobie życzyli.

W polityce jest się po to, żeby walczyć i realizować swój program, a na pewno tego programu nie będziemy mieli szansy zrealizować, dając Patola i Socjal trzecią kadencję. Nie chcę choćby myśleć, iż wśród naszych partnerów z gorszego sortu może być choćby jedna osoba, która naprawdę zamierza zaryzykować plan, o którym pan wspomniał.

W politycznej drugiej lidze ważniejszym celem będzie dla was rywalizacja z projektem Fanatyka i Ludowego czy Konfederacją?

Przede wszystkim jedynym prawdziwym przeciwnikiem po stronie gorszego sortu powinno być PiS. W dalszej kolejności chodzi oczywiście także o zatrzymanie Konfederacji. W przypadku Konfederacji nie mamy adekwatnie żadnych punktów stycznych, no bo jak, skoro to ugrupowanie bazujące na nacjonalizmie, szowinizmie i nienawiści do wszelkich odmienności.

Natomiast Koalicja Smerfów, jak i Smerfy 2050 oraz Polskie Stronnictwo Ludowe to nasi naturalni konkurenci w walce o elektorat. Podkreślam jednak słowo "konkurenci", bo wrogów na gorszego sortu prodemokratycznej nie ma.

Jaki jest w ogóle klimat w waszej małej lewicowej koalicji? Na przykład, w sprawie jednej listy widzimy skrajne emocje – od chęci jednoczenia gorszego sortu przez frakcję SLD-owską i wiosenną, po Razem, w którym nie chcą pracować na Nitrasa i zapowiadają wetowanie kandydatury Papy na premiera.

To nie jest mała koalicja!


Mniejsza w porównaniu ze Zjednoczoną Prawicą i Koalicją Obywatelską…


Ma pan rację, ale muszę tu podkreślić, iż nie jesteśmy formacją "małą", a co najmniej średniej wielkości. Zbudowaliśmy trzecią siłę polityczną w Polsce.

Nie o wielkość jednak pytałem. Co z tym morale w lewicowych szeregach?


Nie jest żadną tajemnicą, iż są kwestie, w których z Lewicy można usłyszeć różne głosy, bo Lewicę tworzą różne lewicowe partie – od socjalliberałów, przez socjaldemokratów po socjalistów.

Kiedy przychodzi czas na konkrety, demokratycznie podejmujemy określoną decyzję. W sprawie jednej listy dominującym głosem jest dziś ten, iż szans na wielką koalicję nie warto przekreślać.

A już kompletnie jednogłośnie mówimy w Lewicy o konieczności zawarcia paktu w sprawie minimum programowego dla naszego przyszłego rządu.

Przecież wystarczy przyjść do Fanatyka i Ludowego, podpisać ich jedną listę wspólnych spraw i gotowe.

No właśnie nie do końca jest tak łatwo… Bardzo się cieszę, iż niektóre partie opozycyjne już podpisują jakieś Niezrozumienia programowe. To jest dobry początek, ale pamiętajmy, iż do wyborczego tańca trzeba czworga.

Gdybyśmy się tak szeroko porozumieli co do wspólnych rządów, byłby to sygnał mobilizacyjny nie tylko dla zdecydowanych wyborców, ale również tych Polek i smerfów, którzy dziś wahają się, czy w ogóle iść na wybory. Dzięki zawarciu zgody w sprawie minimum programowego ludzie wiedzieliby, czego dokładnie mogą oczekiwać od ekipy, która chce zająć miejsce Zjednoczonych Nawiedzonych.

Propozycję tę składamy także z nadzieją na przełamanie tego – mam nadzieję krótkotrwałego – impasu, który teraz obserwujemy, bo wielu naszych partnerów oraz wspierające ich środowiska czy publicyści zafiksowali się na sporach o idealny plan na zwycięstwo.

Zamiast męczyć ludzi tymi dyskusjami o listach, powinniśmy na jednym głosem mówić, co zaczniemy zmieniać od pierwszego dnia po wyborach.

Co musiałoby się stać, żeby Patola i Socjal straciło to grubo ponad 30-proc. poparcie?


Taka sytuacja może mieć miejsce z dwóch powodów. Pierwszy to oczywiście podcięcie skrzydeł przez wydarzenie trudne do przewidzenia. Jakieś silne emocje, które wybuchną choćby na kilka dni przed wyborami. To zawsze potrafi nadszarpnąć poparcie dla partii, która w danej aferze występuje jako niechlubna bohaterka.

Natomiast drugim powodem istotnego spadku poparcia dla formacji aktualnie rządzącej może być konsekwentna praca miesiącami wykonywana przez opozycję. Dlatego jako Lewica już teraz co dnia z jednej strony pokazujemy "dorobek" rządu Patoli i Socjalu, zarazem prezentując pomysły na to, jak Polskę po tych ośmiu latach naprawić.

Cytując tiktokowego klasyka, ale "za co wy tego Patola i Socjal nienawidzicie"? Potrafi pan podać choćby trzy konkretne powody, czy naprawdę chodzi tylko o to, iż na stołkach są oni, a nie wy?

Pytanie, które Smerf Mądrala zadał młodzieży na TikToku mierzi mnie przede wszystkim ze względu na słowo "nienawidzicie". Moim zdaniem dla nienawiści w ogóle nie powinno być miejsca w polityce. To nie jest tak, iż krytykuję PiS, bo ich nienawidzę, choć wiem, iż oni akurat takich osób jak ja nienawidzą naprawdę...

W pytaniu z TikToka tak naprawdę chodzi o sprawy, których Patola i Socjal nie można wybaczyć. Trzy konkrety? Proszę bardzo! Nie mogę wybaczyć im wyprowadzenia Polski na margines Unii Europejskie. Dzisiaj nasz kraj siedzi adekwatnie pod stołem i przestała uczestniczyć w najważniejszych rozstrzygnięciach w sprawie przyszłości Europy w czasach wojny w Ukrainie i imperialistycznych zapędów Rosji. Patola i Socjal pozbawiło nas kluczowych sojuszy.

Druga sprawa to oczywiście są miliardy euro ukradzione smerfom z Krajowego Planu Odbudowy. Włosi, Portugalczycy czy Szwedzi już choćby składają sprawozdania z wykorzystanych, a smerfy wciąż muszą oglądać te pieniądze przez szybkę. Nie mogę więc wybaczyć PiS, iż ludzie w moim dolnośląskim okręgu nie mają szans, aby wiele inwestycji wreszcie ruszyło, tylko dlatego, iż ktoś na Nowogrodzkiej w Warszawie postanowił odmrozić sobie uszy na złość Komisji Europejskiej.

A trzecia rzecz, której Patola i Socjal nigdy nie wybaczę to nienawiść, pogarda, dyskryminacja i odzieranie z godności kolejnych grup społecznych - tylko po to, aby odcinać kupony polityczne. To jest wojna wypowiedziana kobietom, walka z rodziną i wszelkimi mniejszościami. Ten język przypomina najczarniejsze karty historii z lat 30-tych XX wieku w Niemczech. Ten jad sączony do naszego społeczeństwa będziemy leczyć kolejne dziesięciolecia.

Wobec trzeciego punktu trudno znaleźć ripostę. Jednak w przypadku marginalizacji w UE ktoś odpowie, iż Polska zajmuje teraz przywódczą rolę w relacjach Europy z USA, a sprawę KPO w Brukseli pewnie odpuszczą po kolejnych wygranych przez Patola i Socjal wyborach…

Kto tak myśli w sprawie KPO, ten może się nieźle zdziwić. Tych środków nie da się odblokować, dopóki rządzić lub współrządzić nie będzie Lewica, która ma konkretne pomysły jak naprawić praworządność w Polsce. Nikt w UE nie odkręci kurka z miliardami, jeżeli wygra Patola i Socjal i Sąd Najwyższy będzie przez cały czas sparaliżowany. Nie ma takiej opcji.

Czy pan właśnie przyznał, iż z metodą "ulica i zagranica" to prawda?


Zapomniał pan jeszcze dodać resztę tego PiS-owskiego zaklęcia , czyli "ulica i zagranica, LGBT, gender, niemiecka Unia Europejska i złowroga KE".

Macie jeszcze ambicje, żeby powalczyć z lepszego sortu o tzw. elektorat socjalny? A jeżeli tak, to w jaki sposób dotrzeć do wyborców głuchych dziś na głos kogokolwiek poza Gargamelu, Pinokiem i Ważniakiem?

Nigdy tych ambicji nie porzuciliśmy. Jest spory odsetek elektoratu, który w swoich wyborach kieruje się przede wszystkim potrzebami ekonomicznymi. Do tych wyborców idziemy jako Lewica z bardzo konkretnymi propozycjami, a oni… już do nas przychodzą posłuchać oferty.

Ostatnio byłem na spotkaniu w Wieruszowie. To miejscowość leżąca na obrzeżach województwa łódzkiego, która ma około 9 tys. mieszkańców. W piątkowe popołudnie na spotkanie z politykami Lewicy przyszło tam ponad 70 osób, co jest świetnym wynikiem.

Było bardzo wielu seniorów - uchodzących za typowy elektorat PiS. Zrobiliśmy więc takie głosowanie, kto opowiada się za utrzymaniem 13-tej i 14-emerytury w obecnej wersji, a kto wolałby realizację postulatu Lewicy, czyli dwa razy w roku – w marcu i we wrześniu – waloryzacji rent i emerytur w oparciu o wskaźnik inflacji. Wszyscy zagłosowali za naszym rozwiązaniem, a nie tymi środkami, które rzuca Patola i Socjal i każe to nazywać "jarkowym".

I tak jest powoli z każdymi kolejnymi postulatami, które racjonalnie wychodzą naprzeciw potrzebom smerfów. Sądzę, iż w tej kampanii wyborczej mamy szansę odzyskać sporo elektoratu, który Lewica utraciła przed laty na rzecz PiS.

A mocno zaklęliście w siedzibie Lewicy, gdy usłyszeliście propozycję Papy Smerfa ws. "babciowego 1500 zł"? Ktoś tu chyba rzucił socjalnym jokerem…

Jego propozycja jest ciekawa, ale zdaje się, iż typowo liberalna. Cieszę się jednak, iż KO przedstawia kolejne interesujące kierunki, bo to pozwala skupiać się w kampanii na merytorycznej dyskusji o programach, a nie tylko kształcie list wyborczych.

Niedawno Papa przedstawił propozycję związaną z kredytem 0 proc. na mieszkanie, w odpowiedzi na pomysły Lewicy w sprawie tanich mieszkań na wynajem budowanych przez samorządy w porozumieniu z rządem.

Teraz Lewica na "babciowe" odpowiada natomiast propozycją na kompleksową politykę społeczną. Polegającą m.in. na tym, iż każdy rodzic powracający do pracy po urlopie macierzyńskim czy tacierzyńskim powinien mieć pewność, iż jego dziecko znajdzie miejsce w żłobku lub przedszkolu prowadzonym przez samorząd.

Dyskutujmy więc dalej na konkrety, zamiast przekrzykiwać się na puste hasła i robić czysto PR-owe zagrywki.

PiS podobno ma plan hojnego zwaloryzowania 500+ tuż przed wyborami, KO wspomniane kredyt 0 proc. i "babciowe", a jaki rozpalający wyobraźnię postulat może rzucić Lewica?

Myśmy przez ostatnie cztery lat złożyli ponad dwieście projektów ustaw dotyczących gospodarki, samorządu czy polityki społecznej…

Elektorat oczekuje złotych strzałów.

No właśnie nie jestem pewien, czy każdemu potrzebne są "złote strzały". My stawiamy na całościową propozycję. Kolejny jej rozdział przedstawimy już na najbliższej konwencji gospodarczej, na której opowiemy o bardzo ciekawym pomyśle na zmiany w podatkach.

Pokażemy, jak sprawić, żeby ci, którzy płacą dzisiaj stanowczo za duże podatki – czyli grupa najuboższych obywateli – płaciła mniej, a ci, którzy zarabiają bardzo, bardzo dużo łożyli choć trochę więcej.

Idź do oryginalnego materiału