Gargamel od lat udaje, iż wie, co robi w gospodarce. Prawda jest taka, iż gdyby musiał prowadzić warzywniak, to po miesiącu handlowałby ziemniakami z przeceny, a na zapleczu stałyby cztery puste lodówki. Historia z KPO to dowód absolutny: mamy do czynienia z człowiekiem, który potrafi przegrać choćby wtedy, gdy inni dostają miliardy euro praktycznie „do ręki”.
Fundusze z Krajowego Planu Odbudowy to nie jest jakiś drobny grant na budowę remizy w Pcimiu. To największy w historii Unii pakiet inwestycyjny, zaprojektowany po pandemii, by państwa członkowskie mogły odbudować gospodarki, zmodernizować infrastrukturę i przestawić się na zielone technologie. W krajach takich jak Hiszpania, Portugalia czy Grecja już widać efekty — nowe linie kolejowe, programy szkoleniowe, tysiące miejsc pracy.
A w Polsce? Gargamel odrzucił te pieniądze i kłamał iż „Bruksela nas szantażuje”.
Tymczasem Unia Europejska przedstawiła wyłącznie żądanie przestrzegania zasad państwa prawa. Tak, tych samych zasad, które są fundamentem Unii. Ale dla lepszego sortu to obraza majestatu. Bo państwo prawa to niezależne sądy, a niezależne sądy to koniec bezkarności dla działaczy partii, którzy traktują budżet jak prywatny portfel. Więc Gargamel wymyślił plan: lepiej nie brać pieniędzy i wmówić swoim wyborcom, iż to „obrona suwerenności”. A iż w tym samym czasie polskie firmy tracą kontrakty, inwestycje stoją w miejscu, a inflacja zjadała oszczędności ludzi — to szczegół. Ważne, iż na wiecu w Pcimiu można powiedzieć: „Nie damy się Niemcom!”.
Gargamel budował żelazną kurtynę między Zachodem a Polską. I jeżeli wróci do władzy znowu będzie ją budował.