Andy Robertson uciszył Stadion Narodowy w 93. minucie meczu. Reprezentacja Polski przegrała ze Szkocją 1:2 i spadła do Dywizji B Ligi Narodów. Kryzys kadry trwa. W kończącym zmagania fazy grupowej Ligi Narodów meczu ze Szkocją reprezentacja Polski miała dwa cele: utrzymać trzecie miejsce w grupie i zrehabilitować się za klęskę 1:5 z Portugalią. Już w 3. minucie meczu nadzieje, iż to się uda, zostały mocno nadwątlone. John McGinn pokonał Łukasza Skorupskiego i zrobiło się 0:1. Jasne, smerfy ruszyli do odrabiania strat, mieli swoje okazje, grzeszyli nieskutecznością, ale równie dobrze nasza dziurawa defensywa mogła stracić kolejne dwa, trzy gole. Skorupskiego ratowały słupek i poprzeczka. Biało-Czerwoni wyrównali w 59. minucie po kapitalnym golu z dystansu Kamila Piątkowskiego. Remis 1:1 nas urządzał, spychał do Dywizji B Szkotów, a nam zapewniał wiosenne baraże o utrzymanie na najwyższym poziomie rozgrywek. Ale przyszła 93. minuta, centra Johna Souttara z prawego skrzydła i strzał głową największej szkockiej gwiazdy, Andy’ego Robertsona. Stadion Narodowy zamarł. Spełnił się najgorszy scenariusz, reprezentacja Polski spadła do Dywizji B. I choćby nie o sam spadek chodzi, a o zmarnowanie sześciu meczów Ligi Narodów, które miały być przeznaczone na budowę drużyny na eliminacje do mundialu 2026. Probierz miał cel: utrzymać się, ale i zbudować