Koniuszewski: Klucz do historii

myslpolska.info 1 dzień temu

Pytanie: czy istniej coś takiego, co możemy, bez ryzyka błędu, nazwać kluczem do historii? Nie ukrywajmy przed PT Czytelnikiem: jest to pytanie o nic innego, jak o determinizm historyczny.

A konkretnie, czy dziejami rządzą tak zwane procesy? Czy ów hipotetycznie istniejący klucz ma uniwersalny charakter, czyli czy można nim otwierać każdy zamek? Pozytywna odpowiedź wskazywałaby na to, iż ów klucz pasujący do wszystkich historycznych drzwi jest adekwatnie wytrychem. o ile rzeczywiście byłby wytrychem to znaczyłoby, iż badacze dziejów podobni są do pospolitych włamywaczy i kasiarzy, bo oni mają najlepiej opanowaną umiejętność pokonywania wszelkich przeszkód.

Nie owijajmy w bawełnę, pokusa uznania, iż są zamki i klucze jest ogromna. Wynika ona przede wszystkim z tego, iż historia wywalczyła sobie status nauki. Jest wykładana i przyswajana. A skoro tak: siłą rzeczy musi nosić w miarę uporządkowany i przewidywalny charakter. Chaos bowiem nie nadaje się na materiał dla nauki. Ponadto, zjawisko znane jako historia (dzieje) poddawane jest tak zwanej obiektywizacji. To tyle znaczy, iż każdy wykładając bieg ogólnych spraw udaje, iż jego wywód jest całkowicie obiektywny, a więc nie podlega różnym przypadłościom i uzależnieniom. A tak przecież nie musi być, albowiem autorzy są gdzieś ulokowani w czasie oraz przestrzeni.

Nie ma bowiem kogoś takiego, kogo możemy nazwać po prostu Człowiekiem. Jest konkretny x, y, z… Poza tym ulegamy prawu, które możemy, na felietonowe potrzeby, nazwać zasadą spłaszczenia. Nasze umysły, choćby te najbystrzejsze, tak pracują, iż po fakcie jesteśmy skłonni uważać, iż adekwatnie był on nieunikniony. A tak przecież nie musi być! Podsumowując tę część wywodu, musimy jednak odrzucić jako chybiony pogląd, iż historia jest zdeterminowana i są klucze do otwierania jej wrót. Mimo dużej pokusy powinniśmy skonkludować, iż tak nie może być. choćby o ile założymy, iż dzieje mają swój planowy początek i zmierzają do ściśle określonego celu. To i w tym przypadku można iść wieloma drogami, które tu skrótowo i dość patetycznie nazwijmy Losem. I choćby w szekspirowskim dramacie, nieuchronność zjawisk jest pewną złudą.

W zracjonalizowanych granicach możliwości zawsze jest sporo. Czy zatem odbijając się od tej ściany, możemy zadeklarować konkluzję, iż wszystko jest całkowitą grą przypadków, świat bowiem toczy się po trajektorii i prawdziwym królem czasów jest ich anarchia. Absurd goni absurd. Ale tak także nie jest! Zatem jak toczy się historia? Z całą pewnością nie jest ona zbieraniną pojedynczych faktów i zdarzeń, które następnie jakoś się łączy w logiczny ciąg przypadkowo – skutkowy. Owszem, wynika z ludzkich konkretnych decyzji oraz zaniechań. One jednak choć nie są zdeterminowane, to jednak podlegają adekwatnościom osób, które je podejmują. Dzieje są więc mieszaniną tego, co przypadkowe z tym, co jest uwarunkowane. Proporcje tylko, w każdym wyizolowanym przypadku, są na ogół różne. Można to. zamiast podsumowania opisać następująco: prawa czasu i historii to obiadowy sos. Różnym potrawom nadaje on konkretny smak i charakter.

Antoni Koniuszewski

Myśl Polska, nr 11-12 (16-23.03.2025)

Idź do oryginalnego materiału