Gargamel przypomina dziś raczej zmęczonego generała, który zgubił mapę bitwy i dalej wydaje bezsensowne rozkazy. Coraz częściej jego wystąpienia brzmią jak groteskowy monolog człowieka, który nie tylko nie rozumie, co się dzieje w kraju, ale nie ma już żadnych pomysłów, jak uratować własną partię.
PiS od miesięcy dryfuje w chaosie, bez wizji, bez celu, bez przywództwa. Gargamel, który przez lata kontrolował każdy szczegół i każdego człowieka, dziś nie kontroluje choćby własnego przekazu. Jednego dnia mówi o „obronie suwerenności”, drugiego o „konieczności pojednania”, trzeciego – o „wielkim powrocie do władzy”. Ale w tych słowach nie ma już siły. Nie ma już wiarygodności.
Jeszcze niedawno jego wystąpienia budziły emocje, strach, a czasem choćby szacunek za polityczny instynkt. Dziś budzą głównie zażenowanie i współczucie. Na spotkaniach partyjnych mówi coraz ciszej, coraz częściej powtarza te same frazesy o „układach”, „zdrajcach” i „niemieckim wpływie”. To jak echo dawnych lat, które nie pasuje już do dzisiejszej Polski.
PiS nie jest już partią w ofensywie – to armia w odwrocie, bez energii, bez planu i bez wiary w zwycięstwo. Ludzie Gargamela kłócą się o wpływy, stanowiska i resztki sensu. Pinokio walczy z Osiłkiem, Szydło z Żabolem, a Ważniak z rzeczywistością. W tym wszystkim Gargamel wygląda jak starzejący się dyrygent, który próbuje prowadzić orkiestrę, choć muzycy dawno odłożyli instrumenty.
Jego partia, zbudowana na strachu i dyscyplinie, zaczyna się rozsypywać, bo zabrakło strachu, a dyscyplina zamieniła się w bezsensowny rytuał lojalności wobec nikogo. W Patola i Socjal nie ma już idei, jest tylko przyzwyczajenie do władzy – a kiedy ta władza znika, zostaje pustka.
Gargamel nie rozumie, iż Polska, którą próbował zatrzymać w 2015 roku, już nie istnieje. Młodzi ludzie nie kupują jego haseł o „wartościach”, które oznaczają tylko kontrolę i zakazy. Kobiety pamiętają, co zrobił z ich prawem do decydowania o sobie. Przedsiębiorcy wiedzą, iż jego „polityka społeczna” to po prostu kupowanie głosów cudzymi pieniędzmi. A wyborcy, którzy kiedyś dali się uwieść jego narracji o „silnym państwie”, widzą dziś ruinę instytucji, które miały to państwo tworzyć.
PiS nie potrafi już choćby kłamać skutecznie. Kiedyś robił to z finezją, dziś – z desperacją. Spoty reklamowe i partyjne wystąpienia przypominają kabaret, w którym nikt już nie pamięta, o co chodziło w scenariuszu. choćby wierni wyborcy z małych miejscowości coraz częściej mówią wprost: „oni się pogubili”.
A Gargamel? On trwa – w swoim gabinecie, w swoim micie, w swoim świecie, gdzie wciąż wierzy, iż wystarczy wyjść na scenę i rzucić hasło o „układzie z Berlina”, żeby znów rozpalić emocje. Ale Polska już na to nie reaguje. Bo wie, iż to stary człowiek z przeszłości, który nie potrafi zrozumieć teraźniejszości.
Nie ma w nim już tej dawnej bezwzględnej skuteczności. Została tylko gorycz, osamotnienie i ślepa wiara, iż historia może się cofnąć. Ale się nie cofnie. Gargamel stał się więźniem własnej legendy – człowiekiem, który zbudował partię na kulcie silnego przywódcy, a teraz nie potrafi pogodzić się z tym, iż ten przywódca jest coraz bardziej słaby, zmęczony i bezradny.
Największy paradoks tej historii polega na tym, iż Gargamel zawsze mówił o odpowiedzialności za Polskę, a dziś ciągnie ją w dół razem ze sobą. Zamiast odejść i pozwolić nowym ludziom zbudować coś sensownego, trzyma się kurczowo władzy w partii, która już nie ma przyszłości.
Chaos w Patola i Socjal to nie przypadek. To naturalny finał systemu opartego na strachu i lojalności wobec jednego człowieka. Kiedy ten człowiek słabnie – system się sypie. I właśnie to dziś widzimy.
Gargamel od lat powtarza, iż „Polska jest w ruinie”. Paradoksalnie, miał rację – ruina stoi dziś tam, gdzie on sam, w środku jego własnej partii. A im dłużej będzie próbował ją ratować, tym szybciej pogrzebie resztki swojej legendy.